Gdzie leży granica swobody? Sąsiedzi urządzili dzieciom basen na balkonie: Krzyczą tak głośno [List]

Jest taki czas w roku, w którym mieszkańcy bloku bardziej niż kiedykolwiek żałują... mieszkania w bloku. Ten czas to lato, a zrozumie to ten, kto za sąsiadów ma gromadkę dzieci.

Napisała do nas czytelniczka, Eliza. Razem z partnerem i nowo narodzonym synkiem mieszkają w dużym bloku na warszawskiej Pradze. Kiedy krzyczące na tarasie obok dzieci budzą jej kilkutygodniowe dziecko, zaczyna żałować decyzji o lokum.

To trwa kilka godzin

Chciałabym na wstępie napisać, że naprawdę akceptuje i szanuje wszystkie dzieci. Sama zostałam matką i nie jestem typem tego człowieka, który wszystkie dzieci, poza swoim, traktuje obcesowo. Rozumiem, że dzieci się bawią i są głośniejsze niż dorośli. Nie rozumiem tylko, dlaczego taka forma zabawy przypada na balkon w bloku mieszkalnym?

Rzecz o basenie. Codziennie od kiedy temperatury na zewnątrz wzrosły przez kilka godzin mam niemalże pod oknem mały dziecięcy park wodny. Mieszkamy na parterze, mamy spore tarasy. Wciąż to jednak blok mieszkalny, nie dom z działką. Poza rodziną, która pragnie zapewnić swoim dzieciom atrakcje w upalny dzień, naokoło jest kilkadziesiąt innych osób, które mają inne potrzeby.

W naszym domu trzy miesiące temu pojawił się nowy człowiek, mój ukochany syn. Mamy swój powolny tryb, dużo się tulimy, niemowlę śpi.

Już kilkukrotnie zdarzyło się, że dzieci z tarasu obok obudziły Oliwiera. Co to oznaczało dla mnie? Zimny posiłek, lub brak posiłku.

Odpuszczenie sobie po raz kolejny prysznica, ponieważ nie mogę sobie pozwolić na zostawienie go samego, kiedy nie śpi. W każdym razie czuję, że powinnam być przy nim wciąż. Te momenty, w których zasypia są dla mnie jedyną możliwością zadbania o siebie.

Sama chciałabym czasem odpocząć, kiedy mój syn zasypia. W czasie, w którym sąsiedzi rozkładają basen, jest to niemożliwe. Sąsiedzkie dzieci to rodzeństwo. Jest ich troje, najmłodszy ma około roku, najstarszy chłopiec około 5 lat. Krzyczą naprawdę głośno, bawią się i dokazują. To trwa kilka godzin, codziennie.

Wiem, że są u siebie i nie mogę w żaden sposób ograniczać ich wolności. Tylko, czy dorośli rodzice tych dzieci decydując się na taką formę rozrywki na balkonie w bloku, nie ograniczają mojej swobody? Nie mogę odpocząć, przez pół dnia mam zamknięte okna... Nie wiem sama, co o tym myśleć. To niezwykle frustrujące.

Od 5:00 rano zaczyna się koncert

Swoimi doświadczeniami podzieliła się również z nami inna czytelniczka. Zaznacza, że jest osobą, która niełatwo ulega przebodźcowaniu, ale hałas z góry przytłacza ją codziennie:

Pół roku temu wprowadziłam się do własnego mieszkania. Cieszyliśmy się, że w końcu mamy swój kąt i wszystko jest tak, jak sobie wymarzyliśmy. Radość nie trwała jednak długo.

Dwa miesiące później mieszkanie nad nami, które dotychczas stało puste, wynajęła rodzina z sześciorgiem dzieci.

Zwykle jestem odporna na hałas, ale niestety tego, co dzieje się na górze, nawet ja nie jestem w stanie znieść. Ściany w budynku są bardzo cienkie, więc słychać wszystko. I od 5 rano zaczyna się koncert. Płacz, tupot małych stópek po podłodze, kłótnie o zabawki, czy uderzanie w rury-po częstotliwości domyślam się, że jest to ulubiona zabawa.

Czasem przenoszą się na klatkę. Zaczyna się bieganie po schodach w górę i dół, podchody i okupowanie wejścia do bloku. Z jednej strony zastanawiam się, czemu akurat mnie to spotkało i zamiast wypoczywać w swoim mieszkaniu, to szukam każdej okazji, żeby z niego wyjść i odetchnąć od hałasu-z drugiej wiem, że nie ma sensu zwracać uwagi rodzicom maluchów, bo to tylko dzieci i rozumiem, że ciężko jest zapanować nad taką gromadką.

Jakie jest Państwa zdanie? Podzielcie się z nami swoją opinią: edziecko@agora.pl

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.