O tym, dlaczego powroty do pracy po urlopach macierzyńskich stanowią problem, rozmawiam z prawniczką Katarzyną Łodygowską, znaną w mediach społecznościowych jako matka prawnik. Sama będąc samodzielną matką, specjalizuje się w prawie pracy, od lat angażuje się w pomoc kobietom.
Katarzyna Łodygowska: Problemy matek z powrotami do pracy są realnym problemem, niestety wciąż bardzo aktualnym. Zdecydowana większość moich klientek to kobiety, które doświadczają problemów z powrotem do pracy, lub wiedzą, że takie problemy mogą się pojawić.
Najczęstszym problemem jest sytuacja, w której inny pracownik zajął stanowisko kobiety podczas jej nieobecności i sprawdza się w tej roli. Przełożony podczas nieobecności matki ułożył sobie pracę i w momencie jej powrotu obiera różne strategie. Często kobieta słyszy po prostu, że jej stanowisko zostało zlikwidowane, co niezwykle rzadko jest prawdą.
Tu pojawia się kolejna trudność. Możliwości poznawcze, po tak długiej nieobecności, są ograniczone. Jeżeli kobieta nie odzywała się do firmy, nie wie, co działo się podczas jej nieobecności, nie jest w stanie pewnych rzeczy udowodnić.
Zdarza się również tak, że faktycznie to stanowisko zostało zlikwidowane. Natomiast tutaj pojawia się ochrona prawna i przepis, który mówi wprost o tym, że pomimo likwidacji, pracodawca jest zobligowany do poszukania miejsca w organizacji dla kobiety wracającej z urlopu macierzyńskiego. Stanowiska z tym samym wynagrodzeniem, jakie otrzymywałaby gdyby nie korzystała z tego urlopu oraz odpowiadającemu jej kwalifikacjom. Nawet jeśli kobieta jest świadoma tego zapisu, przełożony przy wypowiedzeniu argumentuje, że szukał stanowiska, ale nie znalazł i to właściwie kończy historię.
Przeciętna polska firma to jest firma, która nie przyjmuje matki po urlopach związanych z macierzyństwem. Tak wygląda rzeczywistość.
Ciężko uregulować każdy aspekt naszego życia. Myślę, że przepisy są skonstruowane w porządku, natomiast problem jest jak zwykle, z czynnikiem ludzkim. Na powroty matek do pracy po urlopie macierzyńskim powinniśmy patrzeć szerzej. W tym momencie nie angażujemy ojców w wychowanie dzieci. Za chwilę ma się pojawić możliwość 9-tygodniowego urlopu rodzicielskiego dla ojców, ale on z założenia jest nieobowiązkowy. Powiedzmy sobie wprost: i tak nikt nie będzie na niego chodził.
Dopóki ojcowie nie będą chodzić na zwolnienia lekarskie, kiedy dziecko choruje ani na jakikolwiek urlop związany z rodzicielstwem, to powrót do pracy matki będzie wyglądał tak samo. Nic się nie zmieni. Z tym związana jest również kwestia luki płacowej i szereg innych konsekwencji w przestrzeni zawodowej kobiety.
Oczywiście. Dlatego, gdybym to ja implementowała zapisy dyrektywy, to zrobiłabym ten urlop rodzicielski obowiązkowy. Po to właśnie, by wyrównać te szanse, bo inaczej nic się nie zmieni. To kobiety mają obowiązkowy urlop macierzyński. I nawet, jeśli chcą wrócić do pracy wcześniej, nie mają takiej możliwości. Prawo zakłada powrót najwcześniej po 14 tygodniach, przy założeniu oddania sześciu tygodni ojcu. Nie znam takich przypadków. Więc kobieta najwcześniej może wrócić dopiero po 20 tygodniach. Fantastycznie, że możemy spędzić tyle czasu z nowo narodzonym dzieckiem, jednak od strony zawodowej to już długa przerwa.
Tak. Dlatego tak ważne jest, by ojcowie również mieli obowiązkowe urlopy rodzicielskie. Tylko wtedy te szanse mają możliwość się w pewnym stopniu wyrównać.
Warto jednak podkreślić, że istnieje mnóstwo fantastycznych firm, które pomagają i zachęcają kobiety do aktywizacji zawodowej po narodzinach dziecka. Proponują młodym matkom fajne rozwiązania, benefity w związku z wcześniejszym powrotem. Takie rozwiązania dotyczą jednak wciąż tylko korporacji, czyli firm, które mogą sobie na to pozwolić.
Mnie zawsze najbardziej oburza zachowanie wobec kobiet w ciąży. To są również moje osobiste doświadczenia. Chciałam pracować bez zmian, jednak w momencie, w którym podzieliłam się informacją o ciąży, nie cichły pytania – kiedy idę na zwolnienie? Ta presja była nie do zniesienia, więc w końcu poszłam na to zwolnienie, żeby przestać czuć się niemile widziana, tylko dlatego, że zaszłam w ciążę. A to i tak nie było najgorsze doświadczenie.
Klientki przychodzą do mnie z historiami wyzwisk, gróźb. Padają słowa, które nigdy nie powinny wybrzmieć: Pójdziesz na zwolnienie, to cię zwolnię.
Według prawa nie. Jednak jeśli dostanie to wypowiedzenie, to jedyną drogą, żeby nadal pracować będzie odwołanie się sądowne. A to już jest krok, na który nie każda kobieta się decyduje. Z różnych przyczyn, może nie mieć wiedzy, odwagi, możliwości. To są trudne i bardzo indywidualne decyzje.
Trzeba walczyć! Inaczej nic się nigdy nie zmieni.
Tak. To jest niesamowite obciążenie. A od czasu, kiedy podzieliłam się tym, że sama jestem mamą samodzielną, zgłasza się do mnie coraz więcej takich kobiet. Brak wsparcia ojca dziecka jest niezwykle trudny, ale paradoksalnie kobiety robią wtedy jeszcze więcej. Nie mają innego wyjścia.