Edyta Pazura jest rozczarowana polską szkołą. "Usłyszałam, że chyba mam głupie dzieci"

"To, co obecnie dzieje się w szkołach, nie jest kagankiem oświaty, ani krużgankiem oświaty. Nie jest nawet wstępem do tego, co powinno być nazwane systemem edukacji. Pomieszanie z poplątaniem, za które najwyższą cenę płacą dzieciaki" - napisała Edyta Pazura w najnowszym wpisie na swoim profilu na Instagramie.

Więcej wiadomości z życia gwiazd przeczytasz na Gazeta.pl.

Edyta Pazura podczas sesji pytań i odpowiedzi na swoim profilu na Instagramie została zapytana o to, czy planuje zrobić coś w kierunku reformy systemu oświaty w Polsce. Celebrytka zaprzeczyła i wyjaśniła dlaczego.

Gdy chciałam zająć się tematem oświaty w Polsce, usłyszałam, że chyba mam głupie dzieci… A ja cenię sobie spokój. A przede wszystkim spokój moich dzieci

- powiedziała. Dodała, że nie chodzi o sam system w sensie podstawy programowej. Problem tkwi także w zarobkach nauczycieli, a także braku szkół nauczycielskich, które odpowiednio przygotowałyby pedagogów do wykonywania zawodu. 

Zobacz wideo Czy polskie szkoły powinny uczyć obsługi broni? Pytamy posłankę Dziemianowicz-Bąk
Zawód nauczyciela powinien być zawodem prestiżowym, takim jak prawnik czy lekarz. Czemu? Bo chodzi o przyszłość naszych dzieci, a przede wszystkim o ich zdrowie psychiczne

- podkreśliła. 

Edyta Pazura jest rozczarowana polską szkołą

Pazura podkreśliła także, że nie zapisze swojej najmłodszej córki do polskiej szkoły. Zamiast tego wybierze placówkę amerykańską lub brytyjską. Zaznaczyła jednak, że chociaż wiedziałaby, jak zreformować polską szkołę, nie będzie próbowała tego robić. 

Następnie kontynuowała swoją wypowiedź we wpisie, który opublikowała na swoim instagramowym profilu. Podkreśliła, że "póki nie zrozumiemy, że nauka dla ucznia jak i praca nauczyciela powinna kończyć się w murach szkoły,  będziemy wysłuchiwać narzekań przemęczonych nauczycieli i wychowywać kolejne pokolenie pracoholików".

 
Amelia wpadła w bezsenność, jakieś dziecko boli głowa, drugiemu poszła krew z nosa, trzeciemu kręci się w głowie. Jeden rodzic zrozumie, drugi jeszcze podkręci śrubę. Do tego ostatnie dni, kiedy dzieci mogłyby spokojnie postarać się o poprawę, bez nerwów, to szkoły fundują: pikniki, jubileusze, wycieczki, zielone szkoły, bale, etc. podkręcając tempo jeszcze bardziej, bo zabierają uczniom ich cenny czas. A na piknik nikt nie przyjdzie, bo przecież trzeba się nauczyć i zregenerować przed kolejną poprawą…

- relacjonowała. Na koniec wysunęła posępny wniosek, że to się nie zmieni w najbliższym czasie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.