Więcej tematów związanych ze zdrowiem dziecka na stronie Gazeta.pl
Naukowcy z Centers for Disease Control and Prevention, amerykańskiej organizacji zajmującej się m.in. monitorowaniem zdrowia publicznego, w opublikowanym na początku czerwca raporcie alarmują, że rośnie liczba zatruć melatoniną wśród dzieci. W USA w ciągu ostatniej dekady nastąpił aż 530 proc. wzrost liczby przypadków dzieci, które spożyły zbyt duże ilości preparatów zawierających melatoninę.
Melatonina jest hormonem, który reguluje dobowy rytm organizmu, cykle snów i czuwania. W USA syntetyczną melatoninę można kupić bez recepty jako środek, który ułatwia zasypianie. Jest przeznaczony zarówno dla dorosłych, jak i dzieci. Ponieważ melatonina jest sklasyfikowana jako suplement diety, produkty z jej dodatkiem nie podlegają kontroli amerykańskiej Agencji Żywności i Leków. W efekcie jej zawartość może być większa, niż to wynika z informacji zamieszczonej na opakowaniu.
Jak wynika z badania największy roczny wzrost spożycia melatoniny u dzieci zbiegł się z początkiem pandemii COVID-19. Większość przypadków spożycia zbyt dużej ilości tego hormonu była niezamierzona.
Dzieci spędzały więcej czasu w domu, a doniesienia o nasilających się zaburzeniach snu mogły prowadzić do zwiększonej dostępności melatoniny w domu
- czytamy w raporcie. W ciągu ostatnich 10 lat w USA zgłoszono ponad 260 tys. przypadków spożycia przez dzieci melatoniny. Ponad 27 tys. z nich wymagało leczenia w placówce medycznej, ponad 4 tys. było hospitalizowanych, a 290 dzieci trafiło na OIOM. Pięcioro małych pacjentów trafiło pod respiratory, a dwoje zmarło.
Większość zanotowanych przypadków była bezobjawowa, ale zdarzały się i takie, w których spożycie przez dziecko melatoniny w zbyt dużej ilości skutkowały m.in. napadami padaczkowymi, wysoką gorączką, niewydolnością oddechową wymagającą intubacji. Naukowcy mają obawy, że podawanie dzieciom melatoniny, może oddziaływać na hormony związane z dojrzewaniem, apelują:
Suplementy z melatoniną należy trzymać poza zasięgiem dzieci, a pracownicy służby zdrowia powinni ostrzec rodziców o konsekwencjach stosowania ich u najmłodszych.