Dawca nasienia z chorobą genetyczną sam poszedł do sądu. "Chciał zobaczyć swoje dzieci"

Sędzina odrzuciła wnioski mężczyzny o uznanie praw rodzicielskich. Zgodziła się też na upublicznienie jego danych osobowych i wizerunku, żeby przestrzec przed nim kolejne kobiety, które poszukują dawcy spermy poza oficjalnymi bankami nasienia.

Więcej tematów związanych z rodzicielstwem na stronie Gazeta.pl

James MacDougall z Wielkiej Brytanii ma 37 lat i zespół łamliwego chromosomu X, który odpowiada za niskie IQ i wady rozwojowe u potomków płci żeńskiej. O mężczyźnie zrobiło się głośno, gdy wyszło na jaw, że mimo wiedzy o swoim genetycznym obciążeniu, był aktywnym dawcą spermy i za jego sprawą na świat przyszło 15 dzieci.

Chore dziewczynki, zdrowi chłopcy

James doskonale wiedział, że jego obciążenie genetyczne dyskwalifikuje go jako dawcę spermy i każdy oficjalnie działający bank nasienia by go odrzucił. Znalazł jednak sposób na przekazywanie nasienia - ogłaszał swoje usługi na Faceboooku, gdzie zgłaszały się do niego pary lesbijek, które chciały mieć dzieci. Wykorzystując jego nasienie zachodziły w ciążę i rodziły dzieci. U dziewczynek diagnozowano nieodwracalne opóźnienia rozwoju i niskie IQ (chłopcy rodzili się zdrowi, bo ojciec przekazuje synowi zawsze chromosom Y).

Zobacz wideo

Mężczyzna stanął przed sądem

Mimo że z kobietami, którym przekazywał nasienie, podpisywał umowę o nieingerowaniu w życie potomstwa, mężczyzna zmienił zdanie i chciał mieć kontakt z niektórymi dziećmi. Oddał do sądu sprawę czwórki z nich. Nie dość, że sędzina odrzuciła jego wniosek o uznanie praw rodzicielskich i przyznanie możliwości widzeń z dziećmi, to jeszcze zgodziła się na udostępnienie jego wizerunku, żeby przestrzec przed nim kolejne kobiety, które postanowiłyby skorzystać z nasienia. James otrzymał także zakaz składania podobnych wniosków przez kolejne trzy lata. 

Matka broni syna

73-letnia matka Jamesa twierdzi, że jej syn chciał jedynie pomóc spełnić marzenia kobietom, które nie mogłyby tego zrobić, bez jego pomocy. W wypowiedzi dla redakcji "Daily Mail" stwierdziła:

Chciał być częścią ich życia, chciał zobaczyć swoje dzieci. Ma dobre serce i zrobiłby wszystko dla każdego, ale jest łatwowierny. Chciał tylko pomóc tym ludziom, pomóc kobietom w związkach jednopłciowych spełnić ich marzenia. O ile nam wiadomo, nie oczekiwał pieniędzy za świadczenie tej usługi, po prostu to zrobił.

Mężczyzna był adoptowany, zgodnie ze słowami matki, zanim trafił pod jej dach, był maltretowany. Z wadą genetyczną urodziła się także dwójka jego biologicznego rodzeństwa, wszyscy odziedziczyli ją po matce.

Więcej o:
Copyright © Agora SA