"Katechetka powiedziała, że zabija się zwierzęta na mięso. Moja córka przez dłuższy czas nie chciała go jeść"

Lekcje religii w polskich szkołach mają swoich zwolenników i przeciwników - również wśród osób wierzących. Wiele zależy od tego, kto i w jaki sposób je prowadzi. Wystarczy 45 minut, żeby zniechęcić dziecko do przedmiotu, a rodziców utwierdzić w przekonaniu, że przedmiot nie powinien znajdować się w planie lekcji. Szczególnie jeśli ksiądz lub katecheta głosi kontrowersyjne poglądy i straszy swoich uczniów.

Więcej na temat religii w szkołach przeczytasz na Gazeta.pl.

Fundacja Wolność Od Religii opublikowała wyniki raportu dotyczącego dyskryminacji w szkołach uczniów, którzy nie uczęszczają na lekcje religii. Część raportu poświęcona była nieprawidłowościom w polskich placówkach edukacyjnych związanych z tym przedmiotem i przemocą stosowaną przez prowadzących. 33 proc. zgłoszeń dotyczyło właśnie tego obszaru. Opublikowana w raporcie skarga, która najbardziej poruszyła naszych czytelników i skłoniła ich do dzielenia się własnymi doświadczeniami, brzmiała następująco:

Promuje i wyróżnia się chłopców, którzy są ministrantami. Pani katechetka ważniejsza od dyrektora. Sprawdza na religii, z czym dzieci mają kanapki. Jeśli jest piątek a bułki są z wędlina lub mięsem, nakazuje wyrzucać je do śmieci. Jedno wielkie pranie mózgów dzieciakom.

Rodzice rozczarowani lekcjami religii w szkołach

Po publikacji materiału wiele osób podzieliło się w komentarzach własnymi doświadczeniami. Chociaż religia nie należy do przedmiotów obowiązkowych w szkołach, uczniowie zapisywani są na nią automatycznie. Rodzice muszą wypełnić specjalny formularz, aby najmłodsi nie musieli na nią uczęszczać. Dodatkowo dzieci, które są wypisane z religii, pozostawiane są same sobie i mają często godzinę przerwy między lekcjami. Z tego powodu ci, którzy nie do końca zgadzają się z nauczaniem religii w szkołach, często dają szansę prowadzącym i nie skreślają przedmiotu od razu. Kończy się to różnie.

Zobacz wideo

Wielokrotnie słyszeliśmy historie o nieodpowiednich treściach przekazywanych dzieciom na lekcjach religii. Zdarza się, że katecheci pokazują uczniom filmy o egzorcyzmach, po których najmłodsi mają lęki, a także głoszą swoje poglądy dotyczące polityki, czy otwarcie dyskryminują innych.

Często wystarczy nieodpowiedni ton głosu, żeby wywołać u dziecka traumę. Szczególnie jeśli łączy się z przekazem, który zaburza jego światopogląd. Jedna z mam podzieliła się w komentarzu historią, jak jej córeczka odmawiała jedzenia przez to, co usłyszała od katechetki. 

Katechetka powiedziała, że zabija się zwierzęta na mięso. Moja córka przez dłuższy czas nie chciała go jeść

- napisała. Inna kobieta dodała:

 U nas powiedziała dzieciom, ze Mikołaj nie istnieje, to powiedziałam dziecku ze Pani musiała być wyjątkowo niegrzeczna, skoro ją zawsze omija i żeby dziecko moje głupot nie słuchało.
Więcej o:
Copyright © Agora SA