Więcej tematów związanych z rodzicielstwem na stronie Gazeta.pl
Teddy, tata małej Isabelle z Wielkiej Brytanii jest troskliwym i zaangażowanym rodzicem. Wraz z żoną, z którą wychowuje jeszcze dwóch synów, zawsze dba, żeby w szkolnej śniadaniówce córki znalazły się smaczne i zróżnicowane przekąski. Mężczyźnie nie spodobały się uwagi, jakie córka słyszała w placówce na temat tego, co może, a czego nie powinna jeść.
Teddy postanowił w wymowny sposób dać do zrozumienia personelowi placówki, żeby nie wtrącał się w to, co dziecko dostaje do zjedzenia. Stworzył etykietę, którą umieścił w śniadaniówce, której nie sposób nie zauważyć, gdy dziewczynka zabiera się za jedzenie. Na etykiecie widnieje napis:
Witamy w pudełku śniadaniowym Isabelle, jesteśmy świadomi jego zawartości i cieszymy się, że Isabelle może jeść, co chce.
Mężczyzna uważa, że o tym, co jedzą dzieci powinni decydować rodzice, a nie personel placówki.
W kolejnym nagraniu Teddy pokazał, co Isabelle dostała do śniadaniówki i z czym wróciła do domu. Rodzice dali jej do zjedzenia: kanapkę, marchewki, kolorowe chrupki, jabłko, chipsy, gruszkę i czekoladowe jajko. Dziewczynka zjadła kanapkę i kilka kęsów jabłka, ale nie tknęła reszty jedzenia. Powiedziała, że usłyszała w placówce, że nie wolno jej jeść słodyczy, dopóki nie zje marchewki. Warzywa nie chciała jeść, bo spadło na podłogę. Zirytowany mężczyzna stwierdził, że będzie rozmawiał ze szkołą na temat całej tej sytuacji. Pod nagraniem pojawiło się wiele komentarzy rodziców, którzy przyznali Teddy'emu rację.
To koszmar, że promują zdrowe odżywianie, ale moje dziecko wraca do domu i mówi, że dostało pizzę z frytkami i trochę ciasta. Co z tego jest zdrowe?
Pracuję w szkole i często spotykam się z takim problemem. Wolałabym, żeby dziecko było najedzone niż przynosiło "zdrowe" przekąski, których nie chce tknąć
Pracowałam w szkole, która serwowała ciasto, ale musieliśmy zabierać dzieciom czekoladowe batoniki, bo nie były dozwolone
- pisali internauci.