Ile dać na komunię? "Przy dzisiejszych cenach 1000 zł to wcale nie jest tak dużo"

Ile dać na komunię? Okazuje się, że wiele osób ma wątpliwości. Goście nie chcą, aby ich prezent był postrzegany, jako zbyt skromy. Z drugiej strony, w dobie galopującej inflacji nie wszystkich stać na duże wydatki. "Kiedyś było inaczej. Wystarczyła bombonierka a teraz najlepiej dać samolot" - narzeka internauta.

Trwa sezon komunijny. Dla wielu rodzin maj jest wyjątkowym okresem, bo to właśnie wtedy 9-latkowie przystępują do sakramentu. Przyjęcia z tej okazji są wyprawiane w weekendy, a rodzice często rezygnują ze skromnego obiadu w domu, na rzecz dużego przyjęcia wyprawionego w hotelu lub restauracji. Zdarza się jednak, że niektórzy goście są zaproszeni na kilka komunii w miesiącu. Oznacza to duży wydatek, szczególnie w dobie inflacji, gdy ceny poszybowały w górę.

Ile dać na komunię?

Więcej artykułów o tematyce parentingowej znajdziesz na stronie Gazeta.pl.

Zobacz wideo Kiedy dziecko się zakrztusi. Przede wszystkim nie panikować. Działać!

Uważa się, że w dobrym tonie jest zwrócić kwotę przynajmniej za talerzyk. Wynosi ona około 200-300 zł. Więcej oczekuje się jednak od rodziców chrzestnych. Zdaniem niektórych powinny włożyć do koperty przynajmniej 1000 zł. Mniej, w sytuacji, gdy dodatkowo wręczą chrześniakowi prezent. W zależności od preferencji może to być złoty medaliki, kolczyki, czy Biblia, a niektórzy oczekują smartfonów, laptopów lub konsol do gier.

Temat tego, ile należy dać dziecku na komunie budzi silne emocje. Świadczą o tym komentarze opublikowane na stronie facebookowej eDziecko.pl.

Według niektórych w dobie inflacji 1000 zł nie jest wcale bardzo wysoką kwotą.

1000 zł to wcale nie jest za dużo
Przy dzisiejszych cenach 1000 zł to wcale nie jest tak dużo

- twierdzą niektórzy rodzice.

Zdaniem niektórych oczekiwania rodziców względem podarunków są jednak zbyt wygórowane i nie powinni organizować hucznych przyjęć, jeśli ich na to nie stać.

Przecież ludzie robią to na własne życzenie, więc trudno zrozumieć zdziwienie czy oburzenie. Przynajmniej na razie. Przymusu nie ma.
Kiedyś było inaczej. Wystarczyła bombonierka a teraz najlepiej dać samolot
A ja się ucieszyłam z kompletu zegarek, długopis I kalkulator. Muszę pogadać z chrzestnym, że dał za mały prezent
Niektórzy rodzice powariowali. Postaw się, a zastaw się i tego wymagają od gości

- pisali.

Wśród komentujących były także osoby, które przyznały wprost, że zostały wybrane na chrzestnych ze względu na wysokie zarobki.

Kiedyś zostałam poproszona o zostanie chrzestną, nie byłam dla tej rodziny nikim bliskim po prostu postrzegali mnie jako osobę zamożną i chcieli zrobić dobry interes Takie podejście do sprawy to nie nowość

- wyznała internautka.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.