Przepełnione SOR-y. Tata czekał z dzieckiem 5 godzin. Lekarze: "Pacjentom brakuje wyobraźni"

W Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych bez zmian. Długie kolejki, zdenerwowani pacjenci, którzy muszą czekać na przyjęcie przez lekarza i lekarze, którzy muszą przyjąć ich więcej, niż są w stanie. Tymczasem część pacjentów w ogóle nie powinna się tam znaleźć. Dotyczy to także rodziców z dziećmi

Więcej tematów związanych z rodzicielstwem na stronie Gazeta.pl

Wizyta na SORze. Większość rodziców ma za sobą to doświadczenie i mało kto miło je wspomina. Sporo osób skarży się na długą kolejkę i wiele godzin oczekiwania na przyjęcie dziecka przez lekarza. 

Pojechałem z córką ze skręconą kostką na SOR. Spędziliśmy w poczekalni pięć godzin. Uraz miał miejsce kilka dni wcześniej, ale małą coraz bardziej bolała noga, uznałem, że nie ma co czekać. W poczekalni był tłum, mała była głodna, marudziła, ja musiałem wziąć urlop na żądanie. Prosta sprawa, a straciliśmy pół dnia. To skandaliczne

- napisał do redakcji eDziecka tata 10-latki z Warszawy (imię i nazwisko do wiadomości redakcji).  

SOR-y są dla pacjentów w ciężkim stanie

SOR, czyli szpitalny oddział ratunkowy to miejsce dla osób w ciężkim stanie, po wypadkach, wymagających natychmiastowej pomocy medycznej. 

SOR nie zastępuje lekarza podstawowej opieki zdrowotnej ani lekarza poradni specjalistycznej. Na SOR nie idziesz w razie przeziębienia czy niestrawności. Nie jest to też miejsce, do którego przychodzisz po receptę na leki lub skierowanie na badania

- czytamy na stronie gov.pl. Lekarze z Federacji Porozumienie Zielonogórskie skarżą się, że mimo to pacjenci traktują SOR jak łatwo dostępny punkt konsultacji medycznej.

Zgłaszają się chorzy z przewlekłymi schorzeniami wymagający podstawowej diagnostyki, leczenia w poradniach specjalistycznych lub w POZ. Specjaliści szacują, że zaledwie 30 proc. pacjentów, którzy trafiają na SOR, potrzebują natychmiastowej pomocy. Reszta w ogóle nie powinna się tam znaleźć. W przypadku dzieci nieuzasadnionych wizyt na SOR jest jeszcze więcej – nawet 40 proc. A to powoduje, że ci, którzy wymagają natychmiastowej pomocy, czekają w kolejkach. Pacjentom brakuje społecznej solidarności i wyobraźni, bo przecież zajęci katarem lekarze SOR mogą nie zdążyć pomóc tym, którzy tego potrzebują

– czytamy w komunikacie Federacji. Tym sposobem tata dziewczynki ze skręconą kostką nie powinien jechać na SOR, tylko najpierw skontaktować się z lekarzem POZ lub udać się do poradni specjalistycznej. Jeśli wypadek lub nagłe pogorszenie stanu zdrowia nastąpiło w nocy lub w weekend, w większości miast działają punkty nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej. Można także zadzwonić pod numer alarmowy - 999 lub 112. Wizyta na SOR-ze powinna być ostatecznością.  

Zobacz wideo Co do zasady dziecko rodzi się zdrowe. Rodziców czeka jednak dużo stresów związanych ze stanami adaptacyjnymi noworodka

Kolejność przyjęcia pacjentów na SOR-ze

Wiele Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych przyjmując pacjentów stosuje tzw. triaż, czyli metodę segregacji na tych, którzy wymagają natychmiastowej pomocy i tych, którzy z medycznego punktu widzenia mogą trochę poczekać. Przy przyjęciu są oznaczeni kolorem. Na stronie gov.pl wyjaśniono ich znaczenie: 

  • czerwony – bezpośrednie zagrożenie życia lub zdrowia – pomoc musi być udzielona natychmiast;
  • żółty – przypadek pilny – pacjent powinien być przyjęty jak najszybciej;
  • zielony – przypadek stabilny – nie ma zagrożenia życia lub poważnego uszczerbku na zdrowiu – pacjent zostanie przyjęty po pacjentach z kodem czerwonym i żółtym.

Nic więc dziwnego, ze tata dziewczynki ze skręconą kostką czekał pięć godzin. 

Przypomnijmy – na SOR nie jedziemy z katarem i kaszlem, nie mówiąc o bólu zęba czy urazie kostki sprzed tygodnia. Od tego są dedykowane poradnie

- apelują lekarze z Federacji Zielonogórskiej. Przypominają też, że w poczekalni na SOR-ze jest wielu chorych ludzi. Nie warto niepotrzebnie narażać dzieci na kontakt z nimi, bo to może im bardziej zaszkodzić niż katar, z którym rodzice niepotrzebnie przyszli.

Edziecko.pl. jest dla Was i to dla Was cały czas piszemy na różne tematy. Nie oznacza to jednak, że Ukraina schodzi na dalszy plan. To cały czas bieżąca i bardzo istotna kwestia. Wszystkie najważniejsze informacje znajdziecie tutaj: wiadomości.gazeta.pl i tu: edziecko.pl/ukraina.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.