Więcej wiadomości z Polski przeczytasz na Gazeta.pl.
Od około 30 lat w Polsce utrzymuje się zjawisko depresji urodzeniowej, czyli niskiej liczby urodzeń, która nie zapewnia prostej zastępowalności pokoleń. W tym roku dane Głównego Urzędu Statystycznego również nie napawają optymizmem.
W okresie od stycznia do marca bieżącego roku urodziło się mniej dzieci niż w tym samym okresie w ubiegłym roku. Niepewność i stres związany z pandemią koronawirusa nie sprzyjały podejmowaniu decyzji o rodzicielstwie.
Podczas pandemii wzrasta niepewność, która jest bardzo poważnym czynnikiem hamującym prokreację. Niepewność związana jest nie tylko z własną sytuacją zdrowotną i obawami o zdrowie bliskich, czy z sytuacją finansową gospodarstwa domowego i obawami o pracę, ale także z szerzej postrzeganymi skutkami zarządzania kryzysem wywołanym pandemią
- zauważyła już w zeszłym roku podczas rozmowy z Onetem członkini Komitetu Nauk Demograficznych PAN prof. Irena E. Kotowska z Instytutu Statystyki i Demografii Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.
GUS podkreślił także, że w wyniku niższej liczby urodzeń niż zgonów, przyrost naturalny w Polsce pozostał ujemny. Jak zauważył ekonomista Rafał Mundry, 23 tysiące urodzeń w lutych to najgorszy wynik od czasu drugiej wojny światowej. Wstępne szacunki GUS-u pokazują, że populacja Polski zmniejszyła się od zeszłego roku o ponad 180 tys. osób. Na każde 10 tysięcy mieszkańców, ubyło 14 osób.
Jesteśmy w tragicznej sytuacji demograficznej Nadal duży deficyt, luty z rekordem najniższej liczby urodzeń. A rząd chyba zawiesił całkowicie prace nad i tak dość niedopracowaną Strategią Demograficzną 2040 r.
- podkreślił w rozmowie z Money.pl Oskar Sobolewski z Instytutu Emerytalnego.