Polska mama z Grecji: Ludzie tu wkładają pieniądze do łóżeczka noworodka

Natalia mieszka w Grecji już od ponad 14 lat. Tu wyszła za mąż i urodziła dziecko. Bardzo szybko nauczyła się języka, bo chciała jak najpełniej żyć greckim życiem, dobrze funkcjonować w tutejszych realiach, zrozumieć tradycję, zwyczaje i samych ludzi.

Więcej tematów związanych z rodzicielstwem na stronie Gazeta.pl

Jak trafiłaś do Grecji?

Najpierw zakochałam się w Grecji, a następnie – w moim mężu. Poznałam go w 2004 roku w czasie wakacji, które spędzałam z koleżanką na Rodos. Kilka lat później zamieszkałam w Grecji na stałe.

Miałaś typowe greckie wesele?

Było wspaniałe. Bawiła się na nim rodzina i przyjaciele z Polski, Grecji, Włoch i Ameryki. Więcej nie zdradzę (śmiech).

A gdzie dokładnie mieszkacie?

Na początku mieszkaliśmy w Atenach, ale kilka lat temu zdecydowaliśmy się wyprowadzić do Nea Makri, malowniczej miejscowości niedaleko Maratonu. Wszystko dlatego, że zamarzyła mi się bliskość morza i gór. Chciałam żyć w kontakcie z grecką naturą i w takim miejscu wychowywać dziecko.

Udało się...

Tak. Trzy lata temu urodziła się nasza córeczka, którą nazwaliśmy Polinoi.

Zgaduję, że to imię ma jakieś specjalne znaczenie

Oczywiście. Chcieliśmy córkę "wyposażyć" w wyjątkową siłę związaną z tym imieniem. Polinoi wywodzi się greckiej mitologii, była jedną z tytanid, boginią mórz i oceanów. W wolnym tłumaczeniu imię to oznacza: bardzo inteligentna, choć nie do końca właściwie przekazuje całe znaczenie ukryte w tym słowie.

Czym zajmuje się na co dzień twój mąż? 

Jest gemmologiem, co oznacza, że zajmuje się wyceną kamieni szlachetnych. Łączy to z zamiłowaniem do designu i tworzeniem biżuterii.

A ty?

Współpracuję z agencją PR. Moja praca na co dzień toczy się w trybie zdalnym. I to wcale nie z powodu pandemii, pracuję tak już od ośmiu lat. Widzę jednak ogromne zmiany spowodowane koronawirusem, m.in. spotkania online, które dla niektórych dawniej były rzadkością, teraz są już normą.

To ułatwienie dla pracującej mamy? 

Moim zdaniem nie. Praca zdalna z domu, z małym dzieckiem, stanowi nie lada wyzwanie, co zapewne potwierdzi większość mam. Nie ma znaczenia fakt, że na miejscu są osoby do opieki nad dzieckiem, bo w rozumieniu maluszka, jeśli mama jest w domu, to znaczy, że mama jest w domu. Nawet jeżeli zabarykaduje się w drugim pokoju. Dziecku trudno wytłumaczyć obecność, ale jednocześnie brak dyspozycyjności.

AtenyAteny Dimitris Panas / Shutterstock

Masz jeszcze własną firmę...

Tak. To rodzinna firma, którą założyłam kilka lat temu. Współpracują ze mną zarówno greccy, jak i polscy członkowie rodziny. Firma zajmuje się produkcją i sprzedażą ręcznie wykonywanych skórzanych sandałów oraz dodatków w postaci biżuterii i toreb. Wszystkie nasze produkty wykonywane są w małych rodzinnych manufakturach na terenie Grecji.

A czy Polinoi przyszła na świat w Grecji?

Tak. Spędziłam tu całą ciążę, byłam pod opieką greckich lekarzy. I od razu uprzedzę pytanie - nie, nie było to dla mnie straszne. Szybko nauczyłam się greckiego, bo zależało mi na tym, żeby jak najszybciej się usamodzielnić i zacząć dobrze funkcjonować w greckiej rzeczywistości. Skończyłam kurs nowożytnej greki w Kapodistrian University w Atenach. Wracając do ciąży i porodu, rodziłam w szpitalu w Atenach, przez cięcie cesarskie.

To był twój wybór, czy decyzja lekarzy?

Decyzja lekarzy. Zresztą podjęta tuż przed samym porodem. Ja skłaniałam się bardziej ku naturalnemu porodowi. Zresztą w Grecji wykonuje się bardzo dużo cięć. Powiedzmy sobie szczerze - jest to dla wielu lekarzy bezpieczniejszy, bardziej kontrolowalny sposób sprowadzenia na świat dziecka.

Ile czasu spędziłaś w szpitalu?

Jakieś 4-5 dni. Mam miłe wspomnienia z tego czasu, bo cała opieka poporodowa była bardzo profesjonalna. Czułam się zaopiekowana, mogłam liczyć na pomoc, ale myślę, że i tak nic nie jest w stanie przygotować nas na zostanie rodzicem. Uważam, że przyszli rodzice powinni być lepiej edukowani w zakresie trudności, jakie pojawiają się po porodzie. Mam tu na myśli problemy z karmieniem piersią, ale i świadomość możliwości wyboru butelki, depresji poporodowej, etc.

Ateny/ Fot. ShutterstockAteny/ Fot. Shutterstock Ateny/ Fot. Shutterstock

Czy kiedy Polinoi była już na świecie, zaskoczyły cię jakieś szczególne zwyczaje, wierzenia związane z narodzinami dziecka?

Tak. Wszyscy odwiedzający w szpitalu mamę i maluszka zostawiają w jego łóżeczku pieniądze. Łączy się to ze starym zwyczajem obdarowywania dziecka na start życia: miodem, winem oraz złotem. Miód i wino w dalszym ciągu sporadycznie są wkładane do łóżeczka, ale pieniądze - zawsze.

Brudne pieniądze w szpitalnym łóżeczku noworodka? Nie denerwowało cię to?

Bardzo! Jak jastrząb wisiałam nad małą, żeby nie daj Boże miała z nimi kontakt! 

A oko proroka?

Wciąż funkcjonuje, chociaż nie tylko w odniesieniu do narodzin, ale chęci zapewnienia ochrony przed złym urokiem w ogóle, w każdej sytuacji. Oko proroka nosimy jako element biżuterii, wieszamy je w domach.

Czy Polinoi jest dwujęzyczna? 

Tak. Dbamy o to, żeby miała w miarę równomiernie rozłożony kontakt z językiem polskim i greckim. Z moim mężem i wszystkimi osobami, które ją na co dzień otaczają, rozmawia po grecku. Ze mną - po polsku. Sporo czytamy, śpiewamy piosenki. Dba o to także moja mama, która przylatuje do nas na kilka miesięcy w roku i także pielęgnuje polskie tradycje. Polinoi doskonale wie z kim ma rozmawiać w jakim języku.

Jak często bywasz w Polsce?  

Co jakieś dwa miesiące wpadam do Polski na tydzień i wtedy intensywnie spotykam się z ludźmi w różnych sprawach zawodowych, ale też towarzyskich. Wtedy przylatuję sama. Raz w roku, w czerwcu przylatuję na cały miesiąc, wtedy zabieram ze sobą córkę.

Gdzie zatem jest twój dom? W Polsce, czy w Grecji.

Mam dwa domy.

Edziecko.pl. jest dla Was i to dla Was cały czas piszemy na różne tematy. Nie oznacza to jednak, że Ukraina schodzi na dalszy plan. To cały czas bieżąca i bardzo istotna kwestia. Wszystkie najważniejsze informacje znajdziecie tutaj: wiadomości.gazeta.pl i tu: edziecko.pl/ukraina.

Więcej o:
Copyright © Agora SA