Więcej niezwykłych historii rodzinnych na Gazeta.pl
Często moment przyjścia dziecka na świat nazywa się cudem narodzin. Ruby Graupera-Cassimir zaraz po urodzeniu córeczki sama doświadczyła czegoś, co medykom trudno do tej pory wyjaśnić. Niektórzy nazywają to cudem. Od 2014 roku nie znaleziono medycznego wyjaśnienia tego, co przydarzyło się pacjentce szpitala na Florydzie.
We wrześniu 2014 roku w szpitalu Boca Raton na Florydzie miało miejsce cięcie cesarskie, w wyniku którego 40-letnia wówczas Ruby Graupera-Cassimir została mamą zdrowej dziewczynki. Było to jej drugie dziecko. Niedługo po udanej operacji kobieta zaczęła odczuwać problemy z oddychaniem, opadała z sił, w końcu straciła przytomność. Jej puls szybko słabł. Lekarze niezwłocznie przystąpili do akcji ratunkowej. Robili wszystko, żeby przywrócić świeżo upieczoną mamę do życia. W końcu jej serce się zatrzymało, nie reagowało na elektrowstrząsy.
Zespół ratunkowy uznał, że zrobiono już wszystko, co można było, żeby uratować pacjentkę. Podjęto decyzję o powiadomieniu rodziny o jej śmierci. Dokładnie wtedy wydarzyło się coś, co świadkom całego wydarzenia trudno opisać. Pacjentka nagle, po 45 minutach, odzyskała puls i jej serce zaczęło prawidłowo działać. Później okazało się, że powodem zatrzymania pracy serca kobiety był zator, który spowodowało przedostanie się płynu owodniowego do krwiobiegu. W dalszym ciągu nie wiadomo jednak, jakim cudem kobieta przeżyła bez pulsu przez 45 minut. Po wszystkim była okazem zdrowia - nie miała żadnych dolegliwości wynikających z niedotlenienia.
Ruby w wypowiedzi dla mediów stwierdziła, że w czasie, gdy była nieprzytomna, doświadczyła czegoś niezwykłego. Twierdzi, że zobaczyła wówczas postać przypominającą jej nieżyjącego ojca, doświadczyła wrażenia unoszenia się w powietrzu. Towarzyszyło jej też przekonanie, że nie powinno jej być w tym miejscu, wiedziała, że powinna "wracać". I tak się stało.