"Pierwsze ze szkół odchodzą dziewczynki. Nie czują się bezpieczne". Tak wygląda nauka w Kenii

"Rozmawiałam z dziewczynką ze szkoły średniej o jej planach na przyszłość. Chciałaby zostać neurochirurgiem, ponieważ wiele zawdzięcza swojej społeczności i chciałaby się jej odwdzięczyć. Jak sama podkreśliła, na miejscu naprawdę brakuje takich specjalistów" - opowiada Helena Krajewska z Polskiej Akcji Humanitarnej. Niestety przez brak dostępu do wody w placówkach i bezpiecznych, oddzielnych miejsc do zadbania o higienę, wiele dzieci przestaje uczęszczać na lekcje.

Więcej wiadomości o edukacji na świecie znajdziesz na Gazeta.pl.

Klaudia Kolasa, edziecko.pl: Niedawno wróciła pani z Kenii. Jak z własnych obserwacji i doświadczeń opisałaby pani południowo-wschodni region kraju? 

Helena Krajewskia, Polska Akcja Humanitarna: Przede wszystkim jest to region, który już od kilku sezonów nie otrzymał wystarczającej ilości deszczu. Widać, że rzeki, koryta rzek są wyschnięte. Większość rzek w Kenii to rzeki sezonowe - pojawiają się tylko wtedy, gdy są opady. Bardzo wyraźnie widać wpływ tej przedłużającej się suszy na zwierzęta. Jest ich mniej, są wychudzone, widać im żebra. To odciska swoje piętno na ludziach, zwłaszcza na dzieciach. W północnych regionach kraju około pół miliona dzieci jest w stanie ostrego niedożywienia.  

Jednak pomimo tego wszystkiego widać, że Kenia się rozwija. Jest jednym z najszybciej rozwijających się gospodarczo krajów na kontynencie afrykańskim i najszybciej rozwijającym się w Afryce Wschodniej. Jest to państwo podobnej wielkości jak Ukraina. Widać, że powstaje wiele nowych dróg szybkiego ruchu, trwają budowy mostów. Widać, jak szybko rozprzestrzenia się technologia płatności mobilnych. Coraz więcej jest start-upów. Pojawia się coraz więcej bardzo ciekawych inicjatyw z pogranicza technologii i finansów, ochrony zdrowia czy rolnictwa. 

Czym zajmuje się tam Polska Akcja Humanitarna? 

Polska Akcja Humanitarna w Kenii zajmuje się programami w ramach współpracy rozwojowej, czyli współpracy, która ma na celu długotrwały rozwój społeczno-gospodarczy w danej społeczności - w tym przypadku południowo-wschodniej Kenii. To taki rozwój, w którym osoby z danej społeczności mają swój udział. Współpracujemy tam z kooperatywami rolniczymi, lokalnym NGO-sem, uczniami i uczennicami ze szkół podstawowych i średnich. Ja byłam tam w grudniu zeszłego roku i dzięki tej wizycie mogłam odwiedzić miejsca projektowe – w tym także i szkoły

PAH w KeniiPAH w Kenii materiały prasowe

Rozmawiała pani z uczniami? 

Tak, w każdej z tych szkół rozmawiałam z dziećmi, bo to one są najbardziej szczere w swoich emocjach, planach na przyszłość i obawach. Poruszyła mnie, choć i zadziwiła historia chłopaka, który przystąpił do założonego przez nas klubu zdrowia. Powiedział mi, że jeśli nie uda się nic innego, to chciałby zostać prawnikiem. Po chwili dodał, że tak naprawdę to chciałby być inżynierem, aby nikomu nie brakowało ani prądu, ani wody. Zapytałam go, dlaczego przystąpił do klubu zdrowia. Powiedział, że chciałby dowiedzieć się jak najwięcej i przekazać to swoim braciom, którzy będą mogli edukować w tej kwestii społeczność, aby już nikt nie chorował na choroby, którym bardzo łatwo zapobiec: czerwonkę, dur brzuszny i cholerę.  

Rozmawiałam też z dziewczynką ze szkoły średniej o jej planach na przyszłość. Chciałaby zostać neurochirurgiem, ponieważ wiele zawdzięcza swojej społeczności i chciałaby się jej odwdzięczyć. A na miejscu takich specjalistów – jak sama mówi – naprawdę brakuje. 

Jaka jest szansa na to, że ich plany się spełnią? Uniwersytety w Kenii są państwowe czy studenci muszą płacić za naukę? 

Podobnie jak w Polsce, niektóre uczelnie są publiczne, inne prywatne, ale nawet na tych publicznych studenci muszą płacić niewielkie czesne. Najlepsi z nich mogą jednak liczyć na zniesienie opłat. Uczelnie o najwyższym poziomie nauczania znajdują w dużych miastach.

Myślę, że jeśli ci uczniowie z biedniejszych regionów będą mieli możliwość zdobywać edukację w niezakłócony sposób, wtedy ich plany mogą stać się rzeczywistością. Jeżeli będą ciężko pracować i mieć przed oczami swój cel, to się po prostu wydarzy. Zresztą to samo powiedziała jedna z uczennic. Jeśli pomożemy dzieciom i zapewnimy im możliwości do rozwoju, to będą miały przed sobą całą przyszłość.  

PAH w KeniiPAH w Kenii materiały prasowe

Ale ta pomoc musi być przemyślana. Wielu turystów, którzy przylatują do Kenii, zabiera ze sobą upominki dla najmłodszych. W tym zeszyty, długopisy, słodycze. Podobno wyrządza to więcej krzywdy niż pożytku. Co pani myśli na ten temat? 

Faktycznie jest to bardzo widoczne zjawisko. Nie tylko w Kenii, ale także na popularnym wśród Polaków Zanzibarze. Trzeba powiedzieć wprost: to jest pomoc, która szkodzi. Taka pomoc jest jednorazowa, nieprzemyślana, niedostosowana do potrzeb. Pomoc dawana często z poczucia nawet nieuświadomionej wyższości i nastawiona na pokaz. Trudno nie zrobić zdjęcia czy filmiku przy okazji, żeby się pochwalić w mediach społecznościowych. To na pewno nie przynosi pozytywnych zmian w życiu takich dzieci. Słodycze, jakiś zeszyt – to nie jest przecież tak, że na kontynencie afrykańskim nie ma słodyczy, czy że nie produkuje się tutaj zeszytów i trzeba je przywozić aż z Polski.  

Zastanówmy się jednak nad tym, co osiągamy, kiedy dajemy jakiemuś dziecku cukierek. Czy robimy to, żeby dziecko się lepiej poczuło? Niestety w większości przypadków chodzi o autopromocję. Potrzebę pokazania „słodkich dzieci" w mediach społecznościowych. Stawiamy siebie w pozycji tzw. białego zbawcy. Jeśli można z tym walczyć, to trzeba to zrobić poprzez edukację u podstaw, edukację globalną. Chciałabym przestrzec przed ukazywaniem wizerunku przypadkowych ludzi, których spotykamy na naszych wyjazdach, w mediach społecznościowych.

W Polsce nie rozdalibyśmy cukierków najmłodszym, żeby zrobić im zdjęcia i opublikować je na profilach na Instagramie. Pamiętajmy też o tym, żeby nie egzotyzować osób z krajów Globalnego Południa. Ludzie są tacy sami i w Polsce, i w Tanzanii. Polska Akcja Humanitarna wypuściła zresztą niedawno raport na temat narracji o świecie na popularnych profilach YouTuberów, z którego wynika, jak wielką rolę spełniają oni w budowaniu obrazu świata w oczach Polaków – nie zawsze w sposób pozytywny. Sami twórcy internetowi czy celebryci mogą się zaangażować w uświadamianie widzów, w przekazywanie wiedzy. Z kolei ci, którzy popełnili błąd, mogą po prostu przyznać się do tego i przeprosić.  

Co według pani jest teraz największym wyzwaniem dla rodziców w Kenii? 

Zmiany klimatu, dlatego że pogody nie da się przewidzieć. Nie da się przewidzieć, kiedy spadnie deszcz. Nie da się przewidzieć, kiedy wróci susza i jak długo będzie trwała. Czy trzeba będzie się przenosić i czy będzie źródło utrzymania. Drugim wyzwaniem jest pandemia. 

Dlaczego? 

Kiedy pandemia zamknęła granice kraju, odcięła miasta, wyłączyła drobny handel i małe restauracje, ludzie z dnia na dzień stracili źródło dochodu. Ponadto zamknięto szkoły. Dzieci nie miały dostępu do edukacji. W Sudanie Południowym uczono przez radio. W innych miejscach dzieci były odwiedzane przez nauczyciela raz w tygodniu, ale to jest za mało. To są utracone miesiące nauki. W Kenii w styczniu 2021 roku do szkół po pandemii nie wróciło aż 8% chłopców i 16% dziewczynek.  

Jak tamtejszy rząd radzi sobie z pandemią? 

Od początku mówiono, że trzeba robić testy. Starano się zapewnić opiekę osobom, które zachorowały. Rząd podkreślał, że trzeba starać się o szczepionki, zabiegał o nie na różne sposoby. Widziałam też, że w przestrzeni publicznej większość osób nosi maseczki. We wszystkich sklepach, centrach handlowych i restauracjach ludzie przestrzegają restrykcji.  

Niestety kraje na kontynencie afrykańskim mają bardzo mały dostęp do szczepień i opieki zdrowotnej. Kenia jest w lepszym położeniu, ale z moich rozmów wynikało, że jeśli ktoś ma podejrzenie COVID-19, to jest kierowany do większego miasta, do szpitala, żeby zrobić test. Jeśli nie ma możliwości odbycia tej podróży, może nie otrzymać niezbędnej pomocy. 

Do końca roku udało się wyszczepić planowane 10 mln osób z około 55 mln mieszkańców. To nadal jest dalekie od ideału, ale w tym momencie kenijskie władze zbliżają się do wyszczepienia około 20 proc. dorosłej populacji. Jeżeli porównamy z Polską - to niewiele, ale jeśli porównamy z Sudanem Południowym, gdzie szczepionkę otrzymało 1,5 proc. społeczeństwa, to bardzo dużo. Kilka dni temu kenijski rząd ruszył zresztą z inicjatywą zaszczepienia 1 mln osób dziennie w trakcie 2 najbliższych tygodni poprzez masowe szczepienia w centrach zdrowia. 

Szczepionki podawane są także dzieciom? 

W Kenii szczepione są dzieci powyżej 15. roku życia. Rozpoczęto także podawanie trzeciej dawki, ale jednocześnie wciąż trwają szczepienia pierwszą i drugą. 

Jak wygląda dostęp do edukacji w kraju? 

Tak naprawdę edukacja w Kenii wygląda dość podobnie do naszej, 8 klas podstawówki i 4 klasy liceum. Poza faktem, że tam dzieci muszą nosić w szkołach mundurki. Rodzice muszą więc wygospodarować na to pieniądze. Szkoły dostępne są dla każdego, ale nie każdy może pozwolić sobie na edukację. Niektórych rodzin nie stać na to, aby ich dzieci nie były w godzinach lekcji w domu, bo np. pracują na roli, pomagają nosić wodę, wychowywać młodsze rodzeństwo.  

Szkoły podstawowe w Kenii niestety często nie mają wody i bezpiecznych, oddzielnych miejsc do zadbania o higienę. Przez to wiele dzieci rezygnuje z chodzenia do szkoły. Zwłaszcza dziewczynki. To dotyczy wielu krajów Globalnego Południa. Pierwsze odchodzą ze szkół dziewczynki, bo nie czują się bezpiecznie i wstydzą się menstruacji. Kiedy nie mogą zadbać o higienę, to unikają szkoły albo przestają do niej chodzić.  

Im więcej będzie inicjatyw, które pomagają zapewnić dostęp do wody i do żywności w stołówkach, tym więcej dzieci będzie chodziło do szkół i kończyło edukację, a także szło później na studia i rozwijało swój kraj. 

PAH w KeniiPAH w Kenii materiały prasowe

Rząd wprowadził obostrzenia w szkołach? 

Kiedy znów otwarto szkoły, wprowadzono noszenie maseczek na przerwach i w klasach. Informowano dzieci na temat zagrożeń i tego, w jaki sposób chronić się przed zakażeniem. Ustawiono stacje do mycia rąk, zapewniono mydło i tak dalej. W regionach, w których dostęp do wody jest ograniczony, trzeba stanąć przed trudnym wyborem: czy wykorzystać tę wodę do gotowania, picia, podlewania roślin, czy żeby umyć ręce i chronić się przed zakażeniem.  

Polska Akcja Humanitarna stara się działać tak, aby tych wyborów nie trzeba było podejmować. Ustawiamy w szkołach ogromne zbiorniki na wodę deszczową, która może być używana do mycia rąk, klas i do gotowania. Stawiamy tamy piaskowe na rzekach. Jest wiele różnych sposobów, ale podczas tej pory deszczowej spadło mniej niż 30 proc. deszczu, co stanowi dodatkowe utrudnienie w dostępie do wody w najsuchszych rejonach. 

W jaki sposób możemy wesprzeć działania Polskiej Akcji Humanitarnej? 

Można to zrobić jednorazowo na stronie www.pah.org.pl albo comiesięcznym przelewem poprzez dołączenie do Klubu PAH, do czego serdecznie zachęcamy. Każdy może w ten sposób stać się ogniwem łańcucha pomocy – i realnie wesprzeć osoby w kryzysach humanitarnych. 

Więcej o:
Copyright © Agora SA