Polska mama z Kanady: Przedszkole kosztuje tyle, co wynajęcie dwupokojowego mieszkania

Ola od kilku lat mieszka z mężem w Toronto. Tam kilka miesięcy temu przyszła na świat jej córeczka Zofia. Świeżo upieczona mama opowiada nam, jak wygląda opieka okołoporodowa w szpitalu i na jaką pomoc mogą liczyć młodzi rodzice po powrocie do domu.

Więcej historii Polek wychowujących dzieci za granicą na stronie Gazeta.pl

Ewa Rąbek: Czy Kanada jest spełnieniem twoich marzeń? 

Zdecydowanie tak i czuję się tutaj jak w domu. Chociaż w przeszłości Kanada nie była nawet w kręgu moich zainteresowań podróżniczych.

Jesteś Polką, twój mąż Francuzem z greckimi korzeniami, a mieszkacie w Toronto...

Rzeczywiście, trochę to skomplikowane. W czasie studiów dużo podróżowałam po Europie, byłam na stypendium w Danii, potem mieszkałam i pracowałam w Londynie. Podczas pobytu w Polsce w 2010 roku poznałam mojego męża, który przyleciał tam na wesele swojego przyjaciela. Przez pierwsze dwa lata znajomości utrzymywaliśmy związek na odległość, spotykaliśmy się w połowie drogi w różnych częściach Europy. W końcu zdecydowałam się przeprowadzić do niego, do Kanady.

Taka przeprowadzka to nie tylko konieczność pokonania ogromnego dystansu, lecz także wiele formalności.  Miałaś z nimi problem?

I tak, i nie. Najpierw aplikowałam o wizę poprzez program Experience Canada, to coś w stylu "podróżuj i pracuj". Udało mi się wyjechać na rok. Potem otrzymałam kolejną wizę dzięki mojemu partnerowi, w ramach konkubinatu. Szkoda, że taka forma związku jest nadal nieuznawana w Polsce i pewnie długo jeszcze nie będzie. Następnie udało nam się załatwić dla nas status rezydentów. Już od jakiegoś czasu mogę aplikować o obywatelstwo kanadyjskie, ale nie spieszy mi się.

Ile czasu mieszkasz w Kanadzie?

Po czterech latach pobytu w Kanadzie zdecydowaliśmy się wrócić do Europy, aby być bliżej rodziny i przyjaciół oraz by zorganizować nasz ślub i wesele. Najlepszym miejscem dla nas był Londyn, ale ostatecznie brexit pokrzyżował nasze plany. Po siedmiu miesiącach podróży z plecakiem takiego wydłużonego miesiąca miodowego, przez Azję Południowo-Wschodnią, Australię i Nową Zelandię, zdecydowaliśmy się wrócić do Kanady. Mieszkamy tutaj już cztery lata.

Właśnie urodziłaś dziecko...

Tak, w połowie listopada zeszłego roku, w moje urodziny, przyszła na świat nasza córeczka. Sprawiłam sobie najpiękniejszy prezent, o jakim można marzyć. Zdecydowaliśmy się nazwać ją Zofia, po mojej babci, a na drugie imię dostała Europa. Według mitologii greckiej Europa była tak piękną kobietą, że sam Zeus się w niej zakochał i zmienił się w byka, by ją porwać.

Zobacz wideo Przyzwyczajenia, trendy, zalecenia medyczne i dobre rady. Czyli skąd właściwie brać wiedzę o pielęgnacji noworodka?

Czym się zajmowałaś, zanim twoje dziecko przyszło na świat?

Z wykształcenia jestem nauczycielką wychowania przedszkolnego. W Ontario (prowincja, w której obrębie leży Toronto - przyp. red.) udało mi się uwierzytelnić moje kwalifikacje i zdobyłam licencję na pracę w przedszkolu. Ten proces był bardzo żmudny, długotrwały (moje kwalifikacje na początku nie były poprawnie uwierzytelnione w Kanadzie) i kosztowny. Każda prowincja ma tu zupełnie inne regulacje dotyczące systemu edukacji. Moja licencja umożliwia mi pracę jako early childhood educator tylko tutaj. Gdybym zdecydowała się przenieść do innej prowincji, musiałabym od nowa starać się o akceptacje mojego wykształcenia i doświadczenia. Przed porodem pracowałam w przedszkolu, w grupie maluszków. Pracowałam aż do ósmego miesiąca ciąży, bo w Kanadzie, w Ontario, dostać zwolnienie lekarskie nie jest tak łatwo, jak w Polsce. Na szczęście dobrze się czułam i nie potrzebowałam zwolnienia. A nawet jeśli ciężarnej się to tu uda, ten czas jest potem odliczany z urlopu macierzyńskiego. Urlop macierzyński może tu trwać do 18 miesięcy. Jeśli zdecyduje się na okres 12 miesięcy lub mniej, otrzymuje się 55 proc. wynagrodzenia przy maksymalnej stawce miesięcznego wynagrodzenia $2765 CAD (ok. 8674 zł). A jeśli wybierze się okres między 12-18 miesięcy, zasiłek ten będzie wynosił 33 proc. przy maksymalnej stawce miesięcznego wynagrodzenia $1660 CAD (ok. 5200 zł) przez cały okres urlopu macierzyńskiego. Ja zdecydowałam się spędzić z córeczką w domu 18 miesięcy.

Później pójdzie do przedszkola?

Tak, ale nie będziemy się z tym spieszyć. Opłaty za przedszkole w Toronto są najwyższe w całym kraju, dlatego nie opłaca nam się wcześnie wysyłać córki do placówki edukacyjnej. To koszt równy opłacie za wynajęcie dwupokojowego mieszkania, pochłaniałby 3/4 mojego wynagrodzenia. Poza tym aby zdobyć miejsce w przedszkolu, trzeba zarejestrować dziecko już podczas ciąży.

Zobacz wideo Co do zasady dziecko rodzi się zdrowe. Rodziców czeka jednak dużo stresów związanych ze stanami adaptacyjnymi noworodka

W Kanadzie nie ma bezpłatnych, państwowych żłobków i przedszkoli?

Nie. Można się co prawda starać o dopłatę do miejsca w placówce, ale to zależy od sytuacji rodzinnej i dochodów na członka rodziny. Rząd federalny pracuje nad reformą, która pozwoli obniżyć te opłaty w całym kraju i narzucić dzienną stawkę w wysokości 10 dolarów kanadyjskich, czyli ok. 30 zł. W prowincji Quebec podobny program jest już realizowany i bardzo korzystnie wpłynął na gospodarkę i powrót kobiet na rynek pracy.

A jak wspominasz sam poród?

Miałam wywoływany poród w 41. tygodniu ciąży, bo mojej córeczce nie śpieszyło się na świat. Rodziłam w jednym z najlepszych szpitali w Kanadzie, Mount Sinai. Jest tam wspaniała opieka medyczna, położna była przy mnie cały czas, częstowała napojami, lizakami, proponowała różne formy niwelujące bol. Dopiero za jej namową zdecydowałam się na znieczulenie, bo początkowo chciałam rodzić bez niego. Taka ze mnie bohaterka (śmiech). W ogóle przez cały czas lekarz i pielęgniarka wielokrotnie przypominali o tym znieczuleniu, że mogę skorzystać ze znieczulenia, gdy tylko będę na to gotowa. Niestety wszystko skończyło się cesarskim cieciem, jednak zanim zapadła taka decyzja, otrzymaliśmy fachową opinię kilku lekarzy.

Mąż mógł ci towarzyszyć? Mimo epidemii?

Restrykcje dotyczące epidemii zmieniały się wówczas z miesiąca na miesiąc, a nawet częściej. Istniało ryzyko, że mąż nie zostanie wpuszczony na porodówkę. Na szczęście mógł mi towarzyszyć. W listopadzie 2021, kiedy rodziłam, przyszłej mamie mogły dotrzymywać towarzystwa aż dwie osoby. Jeśli zaś chodzi o odwiedziny w szpitalu już po porodzie, to tylko jedna osoba mogła przebywać w pokoju mamy, dlatego moi najbliżsi musieli się wymieniać, ale mimo wszystko była możliwość odwiedzin.

Co cię najbardziej zaskoczyło w czasie pobytu w szpitalu?

Do szpitala spakowałam całą torbę rzeczy, wzorem koleżanek z Polski. Tymczasem w na miejscu okazało się, że tak naprawdę mogłabym niczego ze sobą nie zabierać. Dostałam pieluchy, środki higieniczne dla siebie i dziecka, dostępne było mleko modyfikowane w razie potrzeby. Położne były niesamowite, bardzo mi we wszystkim pomagały, szczególnie w czasie rozkręcania laktacji. W szpitalu spędziliśmy tylko dwie doby, mój mąż mógł być cały czas z nami, nawet moja mama mogła nas odwiedzić w tym czasie i poznać swoją wnuczkę. Naprawdę czułam, że jesteśmy w dobrych rękach i otrzymujemy doskonałą opiekę od całego zespołu medycznego.

A teraz? Co jest dla ciebie największym zaskoczeniem jako świeżo upieczonej mamy?

Dopiero odkrywam uroki macierzyństwa. Przykre jest to, że ten wyjątkowy okres w naszym życiu przypadł na czas pandemii i np. wizyty patronażowe odbywają się online. Mimo to istnieje wiele programów pomocowych wspierających rodziców, w tym nowo przybyłe do Kanady osoby. Są organizowane darmowe zajęcia dla dzieci, łatwo można znaleźć i dostać wsparcie psychologiczne np. w przypadku depresji poporodowej. Można wypożyczyć zabawki, wziąć udział w webinarach dotyczących np. pielęgnacji maluszków. Powoli restrykcje związane z epidemią są znoszone. Z niecierpliwością czekam na zajęcia, które pozwolą na prawdziwy kontakt z innymi rodzicami i dziećmi. Chyba że pojawi się kolejna fala pandemii albo nowa odmiana wirusa.

Brzmi jak eldorado dla młodych rodziców...

Można tak powiedzieć, chociaż jestem negatywnie zaskoczona tym, jak bardzo miasto nie jest przystosowane do potrzeb młodych rodziców z wózkami. Jest niewiele ramp i podjazdów. Zimą chodniki i ulice są źle odśnieżane, chociaż tu wysokie opady śniegu nie są czymś niezwykłym i zaskakującym. Kilka razy zdarzyło mi się z wózkiem utknąć w zaspach. Na szczęście w takich sytuacjach można liczyć na pomoc uprzejmych i pomocnych Kanadyjczyków. Zdarza się, że potrafią zatrzymać auto, wysiąść i pomóc w potrzebie. I to jest tu wspaniałe.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.