Więcej niesamowitych historii rodzinnych na Gazeta.pl
Dwudziestolatka urodziła dziecko na pokładzie samolotu, którym leciała z Madagaskaru na Mauritius. Leciała tam do pracy. Nie podjęła jej, bo z lotniska trafiła do szpitala, a gdy wydobrzeje, zostanie przesłuchana i oskarżona o porzucenie dziecka.
20-letnia kobieta urodziła w czasie lotu, a noworodka ukryła w koszu na śmieci w toalecie samolotu. Maleństwo zostało znalezione przez pracowników lotniska w czasie rutynowej kontroli celnej. Żyło. O całym wydarzeniu doniosło BBC. Kobieta początkowo zaprzeczała, że ma cokolwiek wspólnego z dzieckiem, jednak badanie lekarskie potwierdziło, że niedawno urodziła. Maleńki chłopiec został natychmiast przewieziony do szpitala, na szczęście nic mu nie dolega.
Wraz z dzieckiem do szpitala trafiła młoda mama, która także czuje się dobrze. Jest tam pilnowana przez policję. To szokujące wydarzenie, zamiast do nowej pracy, zaprowadzi ją przed sąd, gdzie zostanie oskarżona o porzucenie dziecka i narażenie go na niebezpieczeństwo.
Porody na pokładzie samolotów zdarzają się ostatnio dość często. Niedawno pisaliśmy o kobiecie, która zaczęła rodzić w samolocie lecącym z Meksyku do Atlanty. Ostatecznie maleństwo przyszło na świat już na lotnisku, po lądowaniu. Poród przebiegł bez komplikacji, asystowali strażacy, którzy doskonale się spisali. Z kolei kilka miesięcy temu Afganka urodziła dziewczynkę na pokładzie amerykańskiego samolotu ewakuacyjnego, w drodze do bazy lotniczej Ramstein w Niemczech. W tym drugim przypadku pojawiły się jednak komplikacje, które pomógł zażegnać pilot maszyny - zdecydował się na obniżenie wysokości, aby zwiększyć ciśnienie powietrza w samolocie, co pomogło kobiecie, a być może i uratowało życie dziecku.