Więcej podobnych artykułów znajdziecie na stronie głównej Gazeta.pl.
Kasia Tusk niedawno opublikowała na swoim blogu "Make Life Easier" obszerny wpis, w którym podsumowała miniony miesiąc. Blogerka podzieliła się z fanami uroczymi świątecznymi zdjęciami. Pod koniec postu pojawiło się zdjęcie szpitalnego łóżeczka. Okazało się, że jej najmłodsza córeczka trafiła pod koniec miesiąca do szpitala.
Nie o takiej końcówce świąt marzyliśmy. Spędzimy tu na pewno jeszcze trochę czasu, ale w porównaniu do strachu, który przeżyłam, długi pobyt w szpitalu jest jak pstryczek w nos. Tym bardziej że trafiłyśmy pod najlepszą możliwą opiekę
- wyznała.
Niestety, początek nowego roku nie zaczął się dla rodziny Tusków tak, jak to wcześniej zaplanowali. Kasia Tusk i jej czteromiesięczna córeczka spędziły w placówce także sylwestra. Celebrytka wyznała, że jej dzieci niedawno chorowały na koronawirusa. COVID-19 sprawił, że organizm dziewczynki, znacznie osłabł, co doprowadziło do groźnej infekcji bakteryjnej.
Trafiłyśmy tutaj podobno w ostatniej chwili, chociaż jeszcze dzień wcześniej uspokajano mnie, że nic nie daje powodów do zmartwienia i po niedawnym zachorowaniu moich dzieci na koronawirusa mogę już odetchnąć spokojnie. Intuicja mamy to jednak najczulsze i najrzetelniejsze badanie diagnostyczne. Kwestia kilkunastu, a może nawet kilku godzin nim doszłoby do sepsy, bo parametry stanu zapalnego były już bardzo niepokojące i pogarszały się dosłownie z chwili na chwilę. Z małego i słabnącego ciałka trzeba było pobrać płyn mózgowo-rdzeniowy, aby wykluczyć zapalenie opon (w trybie pilnym, więc o żadnym znieczuleniu nie było mowy) i zrobić całą serię mniej i bardziej inwazyjnych badań, na których widok chyba każdej mamie robi się słabo
- napisała i dodała, że gdyby nie COVID-19, to prawdopodobnie nie doszłoby do infekcji bakteryjnej. Niestety, powikłania sprawiły, że rozwinęła się ona w galopującym tempie i nie dała przy tym żadnych objawów.
Niestety poważne infekcje wirusowe często torują drogę bakteriom
- podsumowała Kasia Tusk.
Kasia Tusk napisała, że nie mogła zaszczepić dzieci przeciwko COVID-19, bo są jeszcze za małe. Starsza córka ma niecałe trzy lata, a młodsza skończyła dopiero cztery miesiące. Blogerka zaapelowała do innych matek, aby nie ignorowały szczepień. Podkreśliła, że dużo by dała, aby zaoszczędzić bólu swojej ukochanej córeczce.
Nie chcę nawet myśleć, co czują mamy kilkulatków leżących w szpitalu z tych samych powodów, które nie zdecydowały się na ich szczepienie (lub po prostu nie zdążyły jeszcze tego zrobić) i przeżywają teraz podobne do moich emocje. Jestem z nimi całym sercem. Wiem, że do niektórych z nas bardziej przemawiają osobiste historie ludzi, których znamy, a nie opinie ekspertów zza szklanego ekranu. Obiecałam więc sobie, że jeśli tylko moja córeczka względnie lepiej się poczuje, to napiszę tu parę słów o tym, aby może chociaż jedną z Was zachęcić do zaszczepienia swojej pociechy i uniknięcia tym samym groźnych powikłań. Ja wiele bym dała, aby móc oszczędzić mojej córeczce bólu, długotrwałej antybiotykoterapii i pobytu w szpitalu. Jak każda mama
- dodała Tusk.