W styczniu 2019 roku Pam Wilis przeglądała Facebooka, gdy nagle jej uwagę skupiło pewne ogłoszenie. Opisano w nim historię siedmiorga rodzeństwa w wieku od roku do 12 lat. Ich rodzice zginęli w wypadku samochodowym, a gromadka od roku przebywała w rodzinie zastępczej. 50-latka, która wychowała pięcioro dorosłych już dzieci doszła do wniosku, że ma wystarczająco miejsca dla takiej gromadki.
Więcej artykułów przeczytasz na Gazeta.pl.
Jak czytamy w Today.com, w komentarzu pod postem oznaczyła swojego męża. Jak sama przyznała, sądziła, że 53-letni Gary stwierdzi, że zwariowała, bo właśnie szykowali się do emerytury. Ku jej zdziwieniu partner miał jednak podobne odczuwanie i również odczuwał potrzebę pomocy tym dzieciom.
Para zadzwoniła pod wskazany w ogłoszeniu numer, ale osoba po drugiej stronie słuchawki odpowiedziała, że "odebrali już tysiące telefonów". Ostatecznie dwa miesiące później Gary i Pam zostali jednak rodzicami zastępczymi siódemki, czyli Adelino, Xandra, Ruby, Aleeci, Aubrielli, Leo oraz Anthony'ego.
Niestety, okazało się, że dzieci miały za sobą traumatyczne przeżycia. Chodziły głodne, pomieszkiwały w obozowiskach dla bezdomnych, a ich rodzice borykali się z uzależnieniami. Gary i Pam bardzo chcieli okazać im ciepło i miłość. Jak wspominają, najłatwiej było nawiązać im kontakt z najmniejszymi dziećmi, bo starsza dwójka była trochę nieufna i potrzebowała więcej czasu, by przystosować się do nowej sytuacji.
Przez pierwsze pół roku od przeprowadzki, dzieci miały problemy ze snem, a niektóre z nich dręczyły koszmary. Pewnej nocy jedna z dziewczynek zakradła się do pokoju przybranych rodziców, tylko po to, by upewnić się, że nadal z nimi są. W końcu kroku po kroku rodzeństwo pozbywało się strachu przed porzuceniem i zaczynało ufać Gary'emu i Pam.
Obecnie Pam Willis prowadzi profil na Instagramie second.chance.7, który obserwuje prawie 119 tys. osób. Publikuje na nim zdjęcia dzieci z zabaw i różnych wyjazdów, dzieląc się z internautami swoimi doświadczeniami.