Mama sześciorga dzieci zmarła na COVID-19. Nieznajome oddały im mleko

Kiedy Megan Richardson zmarła w listopadzie z powodu COVID-19, jej mąż i sześcioro dzieci zostali zdani na siebie. Kobieta planowała karmić swoje pięciomiesięczne dziecko piersią do momentu, aż skończy roczek. "To było ważne dla niej, więc jest ważne też dla mnie"- mówił jej mąż w Good Morning America.

Więcej informacji parentingowych znajdziecie na Gazeta.pl.

"Kiedy zachorowała i próbowałem zatrzymać ją w łóżku, sugerowałem jej, że może powinna przestać odciągać pokarm - robiła to, żeby karmić naszego syna butelką - odmówiła" - mówił Michael, mąż zmarłej kobiety. Podzielił się swoją historią w lokalnej telewizji. Po tym jak mieszkańcy Missouri usłyszeli o tym, jak bardzo zależało jego żonie na karmieniu chłopca piersią, aż skończy roczek, pojawiły się dawczynie.

Pierwsze partie mleka przyszły od kobiety o imieniu Megan. To niesamowite, że inne kobiety tak się tym przejęły, że postanowiły spełnić życzenie mojej siostry

- mówiła siostra zmarłej. Kilka tygodni po tragicznym wydarzeniu d mieszkania Michaela i jego gromadki dotarło około 300 wiadomości od kobiet, które łącznie chciały im podarować około 11 kg zamrożonego mleka i zamrażarkę, w której mogliby je przechowywać.

Zobacz wideo Jak walczyć z pandemią? Czarzasty: Trzeba ludzi zaszczepić

Mama zmarła z powodu COVID-19

Michael podzielił się swoimi wspomnieniami o zmarłej żonie. Jak podkreślił, była doskonałą matką i robiła wszystko dla swoich dzieci. Wszyscy zachorowali na COVID-19 9 listopada. Najpierw objawy pojawiły się u dzieci, później wystąpiły również u rodziców. Dzieci i Michael przeszły zakażenie łagodnie, ale u niezaszczepionej Meghan i jej pięciomiesięcznego synka wystąpiły ostrzejsze objawy.

Trzy lub cztery dni po tym, jak otrzymała pozytywny wynik testu jej stan zaczął się pogarszać 

- wspominał. Na początku to dziecko trafiło do szpitala z powodu odwodnienia, po kilku dniach wypisano je do domu, ale wtedy 14 listopada stan Megan był bardzo zły. Powiedziała Michaelowi, że musi zawieźć ją do szpitala, a kiedy dzwonił po pogotowie, straciła przytomność.

To było przerażające. Chciałem ją obudzić, ale nie odpowiadała, nie wiedziałem, co robić

- opowiadał. Cała rodzina miała nadzieję, że stan zdrowia kobiety polepszy się w szpitalu. Tam zdiagnozowano u niej zapalenie płuc i odwodnienie. Następnego dnia lekarze zadzwonili do Michaela i powiedzieli mu, że ją tracą. Kiedy dojechał do szpitala, reanimowali ją. Zmarła tego samego dnia, mając 32 lata.

 

Teraz mężczyzna namawia wszystkich do szczepień. 

Żałuję, że na nią nie naciskałem (...) Kochałem ją najbardziej na świecie

- mówi. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.