Więcej wstrząsających historii rodzinnych na Gazeta.pl
Sprawa ujrzała światło dzienne, gdy chłopiec pod koniec kwietnia zgłosił się na komisariat policji i opowiedział funkcjonariuszom o przemocy, której doświadcza w domu ze strony swojej matki i ojczyma. Jak donoszą Fakty, zostawił list pożegnalny, w którym napisał:
Uciekłem. Mamo, żałuję, że mnie urodziłaś. Żałuję, że z wami jestem. Do widzenia.
Policjantom opowiedział, że był w domu bity, związywany, głodzony, spał na podłodze bez kołdry i poduszki.
W środę przed poznańskim sądem rozpoczął się proces matki i ojczyma chłopca. Ojczym usłyszał zarzuty fizycznego i psychicznego znęcania się ze szczególnym okrucieństwem nad osobą nieporadną ze względu na wiek, a także spowodowanie uszkodzenia ciała chłopca. Grozi mu nawet dziesięć lat więzienia. Matka dzieci odpowie za znęcanie się psychiczne i fizyczne. W więzieniu może spędzić nawet osiem lat.
Prokuratorka Marcelina Roszkiewicz przed rozprawą powiedziała mediom:
Wszystkie te zachowania, których się dopuścił oskarżony względem małoletniego dziecka, wszystkie one były szokujące. Szokujące było też to, że matka nie stanęła w obronie dziecka i nie zrobiła tak naprawdę nic, żeby dziecku pomóc, swojemu dziecku.
Zapowiedziała także, że kara dla oskarżonych będzie surowa:
Jeśli chodzi o karę, jakiej zażądam, nie będzie pobłażania. Chcemy wysłać opinii publicznej jasny sygnał, że każdy sprawca przemocy zostanie ukarany, zwłaszcza przemocy wobec dziecka.
Sąd zdecydował, że ze względu na dobro dzieci, proces odbędzie się za zamkniętymi drzwiami. Chłopcy trafili do rodziny zastępczej i jak stwierdziła kuratorka dzieci, Marta Urbańska, dobrze odnajdują się w nowej sytuacji:
Miałam okazję poznać rodziców zastępczych, wydają mi się bardzo pozytywnymi osobami, więc mam nadzieję, że pobyt chłopców tam będzie dla nich bardzo korzystny
- powiedziała. Matka chłopców stara się odzyskać prawa rodzicielskie do swoich dzieci, jednak prokuratorka powiedziała "Gazecie Wyborczej", ze na razie nie widzi takiej możliwości.