Teoretycznie zasiłek na dziecko na kwarantannie, czy inaczej zasiłek opiekuńczy, przysługuje pracownikom, którzy nie mogą wykonywać swojej pracy, gdy zamknięto żłobek, przedszkole lub szkołę, do której uczęszcza dziecko. W praktyce sytuacja jest jednak o wiele bardziej skomplikowana. Dzieci, które zostają w domu na mocy decyzji dyrektora, nie sanepidu, nie są formalnie na kwarantannie. Wówczas sytuacja z zasiłkiem jest niejednoznaczna.
Zasiłek gwarantowałby rodzicom 80 proc. wynagrodzenia. Na stronie ZUS czytamy, że "rodzic ma prawo do zasiłku opiekuńczego z powodu konieczności opieki nad dzieckiem, które zostało poddane kwarantannie lub izolacji domowej (na podstawie ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi). Konieczność izolacji lub kwarantanny dziecka jest traktowana jak choroba dziecka". Zakład Ubezpieczeń Społeczncyh dodaje także, że "zasiłek opiekuńczy w razie konieczności izolacji lub kwarantanny dziecka przysługuje w takim samym wymiarze jak w przypadku opieki nad chorym dzieckiem (zależy od wieku i niepełnosprawności dziecka)".
Jednak w wielu przypadkach na kwarantannę nie jest kierowana cała szkoła, a poszczególne klasy lub nawet uczniowie. Dyrektorzy na podstawie tego, kto miał kontakt z osobą zakażoną, decydują, czy zamknięta zostaje placówka, czy tylko część klas przechodzi na tryb zdalny.
W przypadku, kiedy izolacji poddawana jest tylko część uczniów, nie obowiązuje pojęcie "zamknięcia szkoły, przedszkola lub żłobka", czyli teoretycznie zasiłek się nie należy. Obecnie ZUS konsultuje tę kwestię z resortem rodziny.
Kwestię ustalania uprawnień do zasiłku opiekuńczego w sytuacji skierowania uczniów na naukę w trybie zdalnym nadal konsultujemy z Ministerstwem Rodziny i Polityki Społecznej
- informuje ZUS.