Aleksandra Żebrowska pokazała "jak bąbelek niszczy dom". Fanka: Płacze ze śmiechu

Aleksandra Żebrowska opublikowała w sieci zdjęcia domowych szkód, jakie wyrządził jej synek. Celebrytka zdecydowała się na bardzo nietypową "karę". Fanki zapewniły, że doskonale znają takie sytuacje. - Płacze ze śmiechu. Mamy to samo - przyznała jedna z internautek.

Newsy z show-biznesu znajdziecie również na stronie głównej Gazeta.pl.

Zobacz wideo Urodziny córki Anny Wendzikowskiej

Aleksandra Żebrowska udowadnia, że macierzyństwo nie jest łatwe

Aleksandra Żebrowska rzadko mówi o swoim życiu prywatnym, jednak za sprawą mediów społecznościowych fani mogą przekonać się o jej niesamowitym poczuciu humoru i niezwykłej naturalności. Celebrytka chętnie pokazuje prawdziwe oblicze macierzyństwa. Tym razem pochwaliła się na Instagramie zabawną serią zdjęć, na których pokazuje, jak synek wykorzystuje chwile, w których rodzice, choć na moment, spuszczają go ze wzroku. Mały Feliks jest wtedy w swoim żywiole - rozsypuje na podłodze mąkę, rysuje markerem po prześcieradle i pościeli, a także wkłada ręczniki do klozetu. Żebrowska w humorystyczny sposób podsumowała dokonania dziecka i przyznała, że w ramach "kary" namalowała małemu wygięte brwi. Tym samym gwiazda udowodniła, że ma ogromny dystans do siebie. 

Jak poprawić sobie humor kiedy dzień po dniu bąbelek niszczy Ci dom? Poprawić mu brwi

- napisała pod zdjęciem żona Michała Żebrowskiego.

 

Z pewnością każdy z rodziców w swojej rodzicielskiej karierze, miał do czynienia z przynajmniej jedną z podanych sytuacji. Trzeba przyznać, że synek Żebrowskiej jest niezwykle sprytny i energiczny. 

Internautka: "Znam to wszystko! Przerobiliśmy to ze starszakami"

W komentarzach pojawiło się mnóstwo ciepłych słów skierowanych do cierpliwej mamy Feliksa. Fanki zapewniła, że humorystyczna seria zdjęć wywołała uśmiech na ich twarzach. Obserwatorki wyraziły swoje uznanie i zdecydowały się podzielić własnymi, równie zabawnymi macierzyńskimi doświadczeniami. 

O matko chyba się posikałam! Mój bąbelek dziś rano odstawił taką szopkę przed wyjściem do szkoły, że jak wróci to na bank jej zrobię takie same.
Znam to wszystko! Przerobiliśmy to ze starszakami (Marianka lat 11 i Stefcio lat 9 i pół), a teraz u nas znów jest to samo. Nasz najmłodszy Gucio (21 miesięcy) robi te same numery, ale o brwiach jeszcze nie pomyślałam.
No wiesz, ukradłaś mój pomysł! Kilka dni temu zrobiliśmy to samo naszemu "bąbelkowi"!
Klasyka na zdjęciach. Ba, moja mama trochę wyżej wymienionej sytuacji wykorzystuje jako pomysł na to co zrobić gdy dziecko wychodzące z przeziębienia jest prawie na pełnych obrotach, jeszcze flamaster i ściana.
Płacze ze śmiechu. Mamy to samo!
Ja właśnie wytarłam pół stołu i podłogi z kawy. I z Pucia i Kici Koci. I z układanek i z klocków. I z notesu i podstawek i sama nie wiem już z czego. A dobra była, z kawiarki

- pisały internautki. A wy, drogie czytelniczki, czy macie podobne sytuacje z własnymi dziećmi? Zapraszamy do dyskusji. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.