Więcej tekstów o macierzyństwie w Polsce i za granicą znajdziecie na stronie głównej Gazeta.pl.
Matki Polki wychowują dziś swoje dzieci nie tylko w Polsce. Wiele z nich los rzucił do innych krajów. Tam założyły rodziny i prowadzą domy. O swoich doświadczeniach opowiadają w naszym cyklu "Matka Polka za granicą".
Karolina, mama z Zakynthos: To ciekawa historia. Gdy byliśmy jeszcze na studiach, mieliśmy do wyboru praktyki w rodzinnym mieście lub w Grecji. Studiowałam filologię angielską, więc zaproponowali nam wyjazd ze studentami turystyki i rekreacji, aby obyć się z językiem angielskim. Tak trafiłam na Rodos. Zakochałam się w Grecji na tyle, że po studiach wraz z przyjaciółką spakowałam walizki i tu przyleciałam. Po kilku przygodach trafiłyśmy na Zakynthos. To tutaj w pierwszej pracy poznałam chłopaka. Od dwóch lat jesteśmy szczęśliwym małżeństwem.
Rzeczywistość jest zupełnie inna niż nasze wyobrażenie o Grecji w Polsce. Oczywiście w każdej części Grecji jest inaczej i mogę wypowiedzieć się tylko na podstawie Zakynthos. Bardzo ciężko było mi się przyzwyczaić do tutejszej zimy. W domach jest bardzo zimno przez wilgoć. Czasem jest nawet chłodniej niż w Polsce. Nigdy nie przeżyłam takich burz jak właśnie na Zakynthos. Jak zacznie padać deszcz, to potrafi utrzymać się nawet kilkanaście dni. Problemem również jest brak pracy poza sezonem. Większość mieszkańców zarabia w sezonie letnim, aby mieć za co żyć zimą. Jest jednak jeden plus tak długiego wolnego - można odwiedzać rodzinę w Polsce.
Na pewno Grecy są bardziej tolerancyjni. Nie mówię tutaj tylko o osobach LGBT, lecz także o parach mieszanych. Nawet jeżeli ktoś czegoś nie toleruje, to zwyczajnie tego nie komentuje. Skoro te osoby w niczym nam nie przeszkadzają, to po co wtrącać się w ich życie? Gdy byłam w Polsce wraz z mężem, czasem miałam wrażenie, że krzywo się na nas patrzy. Tej tolerancji brakuje i zdecydowanie moglibyśmy się jej nauczyć od Greków. Są jednak rzeczy, które do tej pory są dla mnie nie do przyzwyczajenia. Jedną z nich jest biurokracja. Pracownicy nie znają nawet podstawowych przepisów. Trzeba mieć anielską cierpliwość, aby cokolwiek gdzieś załatwić. Ja zawsze przytaczam bajkę "12 prac Asteriksa", w której Asterix i Obelix biegali od okienka do okienka, bo nikt nie potrafił im pomóc. Tutaj jest bardzo podobnie. Lubię być przygotowana, gdy gdzieś idę coś załatwić. Mimo braku znajomości języka greckiego przed pójściem do urzędu mam przygotowane najnowsze wytyczne, aby w razie komplikacji móc przedstawić je pracownikom w urzędzie.
Mój synek Vasileios to pół Grek, pół Polak. Gdy tylko dowiedzieliśmy się, że spodziewamy się dziecka, to przedyskutowaliśmy wszelakie argumenty za i przeciw porodzie w Grecji i w Polsce. Zdecydowaliśmy, że skoro żyjemy na Zakynthos, to tutaj urodzi się nasze dziecko.
Muszę przyznać, że całe przygotowanie do ciąży, jak i sam poród wspominam bardzo dobrze. Przez pierwsze sześć miesięcy korzystałam z opieki prywatnego ginekologa. Podobało mi się to, że mimo opieki prywatnej wszystkie leki były refundowane przez ubezpieczenie. Nawet dodatkowe badania w jakimś procencie pokrywało ubezpieczenie. Zdecydowaliśmy się jednak na zmianę lekarza. Moja wcześniejsza lekarka, do której chodziłam na prywatne konsultacje, przyjmowała porody w innej miejscowości. My chcieliśmy urodzić dziecko w tym samym miejscu, w którym mieszkamy. Bardzo dużo znajomych Zakintyjek tak robi. Znalazłam lekarza w pobliskim szpitalu. Ogromnym plusem było to, że lekarze mówią tutaj bardzo dobrze w języku angielskim. Sam poród trwał 36 godzin i skończył się cesarskim cięciem przez lekkie komplikacje. W ciągu kilku minut byłam już na sali operacyjnej. Zdziwiło mnie jedynie, że dostałam znieczulenie ogólne. Po porodzie okazało się, że lekarze nie praktykują znieczulenia miejscowego.
Kiedy rodziłam w 2019 roku, dostaliśmy od państwa 1000 euro za urodzenie dziecka. Od stycznia 2020 roku zmieniło się to na jednorazową wypłatę 2000 euro. Następnie przez pierwsze trzy miesiące dostawałam od państwa zasiłek macierzyński. Dodatkowo co dwa miesiące dostajemy zapomogę w wysokości 70 euro na dziecko. Oczywiście gdy zarobki są większe, to ta zapomoga jest niższa. Na tym pomoc państwa się kończy.
To kwestia bardzo indywidualna. W naszym przypadku zdecydowaliśmy się, że mąż będzie pracował, a ja zostanę z synkiem. Miało tak być przez jeden sezon letni, jednak trafiliśmy akurat na całą sytuację z koronawirusem i nie chcieliśmy tak małego dziecka wysyłać do żłobka. W tym roku jednak, dzięki mojemu pracodawcy, mogę pracować kilka godzin z domu, a resztę dnia spędzam z synkiem.
Zazwyczaj pomaga mama i teściowa. Dziecko może iść do żłobka, gdy jest na to gotowe. Problemy z miejscami są w placówkach publicznych, które są bezpłatne. Prywatne placówki są dostępne.
Koszty żłobków i przedszkoli na Zakynthos wynoszą około 60-150 euro za miesiąc.
Każda kobieta ma jakieś kompleksy. Greczynki ich nie pokazują. Te, które znam, są bardzo dobrymi mamami i poświęcają się swoim dzieciom. Rodzina w Grecji jest na pierwszym miejscu.
Piękne kobiety i wysocy mężczyźni. Wydaje mi się, że Grecy ogólnie lubią Polaków. Na Zakynthos jest bardzo dużo turystów z Polski. Jesteśmy drugim, zaraz po Brytyjczykach, narodem, jeżeli chodzi o liczebność turystów na wyspie. Mam wrażenie, że Grecy są nam w jakiś sposób wdzięczni, że dzięki odwiedzającym ich wyspę mają pracę w sezonie. Bardzo wielu moich znajomych marzy, aby kiedyś wybrać się do Polski. Mój mąż uwielbia nasz kraj, jednak zawsze podkreśla, że w Polsce jest bardzo zimno.
Najbardziej brakuje mi porządku, dbania o swoje i przede wszystkim organizacji. Niestety Zakintyjczycy nie dbają o wyspę i o to, co ich otacza. Jak każdemu Polakowi za granicą, brakuje także polskich produktów, bezpośrednich lotów w zimie do Polski, a w sezonie do Wrocławia. Bardzo chciałabym wrócić do Polski. Mam wrażenie, że mój syn miałby tam więcej perspektyw niż na Zakynthos. Liczę na to, że jak podrośnie, wybierze Polskę do życia.
Mój mąż, mimo że uwielbia nasz kraj, to nie mógłby w nim mieszkać. Zawsze mi powtarza, że my, Polacy, żyjemy, żeby pracować, a oni pracują, aby żyć. Niestety, to smutna prawda.
Wiem, że nie odnalazłby się w polskiej rzeczywistości. Z kolei ja po ośmiu latach na Zakynthos jestem przyzwyczajona do wyspiarskiego życia. Kto wie, może na emeryturze uda mi się wrócić?
Karolina jest bardzo aktywna na Instagramie: @polkanazakynthos. Opowiada tam o swoim życiu, rzeczywistości każdej matki, macierzyństwie, a także zdradza ciekawostki dotyczące Grecji.