Olga Kuczyńska, doświadczona stewardessa prowadzi na Facebooku i Instagramie profile Życie stewardessy, w których opowiada o tym, jak wygląda jej praca, odpowiada na pytania internautów, rozwiewa wiele wątpliwości dotyczących zasad podróżowania samolotem z dzieckiem. Niedawno opublikowała obszerny post, w którym odniosła się do przewijania dzieci w samolocie.
Samoloty są wyposażone w toalety i w jednej z nich jest zamontowany rozkładany przewijak. Każdy rodzic, który kiedykolwiek przewijał dziecko w czasie lotu na takim przewijaku wie, że nie jest to łatwe zadanie, ale zdecydowanie jest to do zrobienia. W swoim poście Olga Kuczyńska pisze o podróży samolotem:
Jako że jest to publiczny środek transportu to zasada wszędzie jest taka sama, że musimy szanować innych. I trzeba mieć na uwadze to, że nie jesteśmy sami. Obok ciebie, za tobą i przed siedzą ludzie. Czytałam: "A co to, komu przeszkadza, że zmienię pieluchę na siedzeniu, jeśli to tylko siusiu w pieluszce, a nie kupa?", "Zmienia się szybko przecież, długo nie potrwa". Uwierzcie mi dla wielu pasażerów nie ma znaczenia, czy to kupa, czy mocz.
Stewardessa napisała też, że w swojej karierze dostawała bardzo dużo skarg, że ktoś przewijał dziecko na rozkładanym stoliczku służącym m.in. do jedzenia i zdarzało się, że sytuacja taka miała miejsce, gdy inni pasażerowie właśnie jedli.
Czy wyobrażacie sobie jeść z "aromatem" moczu albo kału? Zaznaczę, że nie przewietrzymy kabiny, nie otworzymy okna! Powiem Wam, że były i takie przypadki, że pasażer zwymiotował, bo miał wrażliwość na brzydkie zapachy (nie żartuję). Także kupa, wymioty i inni ludzie w trakcie posiłku. Fajnie co?
- pisze w swoim poście.
Olga Kuczyńska w swoim poście odniosła się także do problemu zużytej pieluchy:
Padła też wypowiedź o wręczaniu do ręki personelu ciepłej pieluchy: "Nie bardzo rozumiem co jest złego we wręczaniu ciepłej pieluchy, o ile jest zawinięta i nic z niej nie wypada. To w czym problem?
- zacytowała wypowiedź jednego z internautów.
Ja bym nigdy nikomu obcemu nie dała do ręki pieluchy mojego dziecka. Po prostu bym wstała i wyrzuciła do kosza w toalecie, albo do wózka przeznaczonego na śmieci (taki posiadamy). Tak samo jak pewnie żadna z nas nie dałaby nikomu zużytej podpaski. Myślę, że tego tłumaczyć nie trzeba, a pewnych rzeczy nas uczono. W każdym razie pamiętajmy, że wybierając publiczny środek transportu jesteśmy zobligowani do pewnych zasad
- napisała.