Julia Rosnowska odnosi się do plotek o wychowywaniu dziecka bez określania płci. "Wiem - szokujące"

Pojawiły się plotki, że Julia Rosnowska wychowuje dziecko w nurcie "gender neutral" albo "no gender", czyli bez określania jego płci. Oznaczałoby to, że aktorka zwraca się do swojej pociechy zaimkiem neutralnym "ono", żeby dziecko samo mogło zdecydować o swojej płci w przyszłości.

Julia Rosnowska odniosła się do artykułów, w których padła informacja o tym, że wychowuje dziecko w duchu "gender neutral". Aktorka oświadczyła, że jej postanowienie o nieużywaniu publicznie płci, wynika z poszanowania prywatności jej dziecka. Jak podkreśliła, nie chce, żeby jej pociecha zobaczyła szereg artykułów na swój temat, kiedy dorośnie. Aktorka chce, żeby jej dziecko miało wpływ na narrację o własnej osobie. 

Zobacz wideo Płeć dziecka - zobacz, jak się kształtuje

Julia Rosnowska nie mówi o płci dziecka

Z tego samego powodu nie używam na Instagramie imienia i nie pokazuję twarzy. Jednocześnie NIE oznacza to, że nie zwracam się do mojego dziecka konkretnymi zaimkami osobowymi. (Nie. Prywatnie nie mówię o moim dziecku i do mojego dziecka per »ono«.) Prywatnie moje dziecko ma płeć, ma także imię i twarz. Wiem - szokujące

- napisała aktorka.

 

Julia Rosnowska przyznała jednak, że chociaż dziecko ma określoną płeć, stara się nie przekazywać mu stereotypów z nią związanych. Dziecko nosi ubrania we wszystkich kolorach tęczy, a także bawi się wszystkimi zabawkami, które mu się podobają.

Jak chce malować ze mną paznokcie i usta, wyciągam lakiery i szminki, a potem jeździmy po salonie autkami. Fryzurę ma taką, jaką aktualnie chce mieć. Gdy czytamy książeczkę i na obrazku jest dziecko z długimi włosami i w różowej bluzce, to nie zakładamy od razu, że to dziewczynka. A gdy dziecko na ilustracji ma krótkie włosy i niebieskie szorty - nie sugeruję od razu, że to chłopiec. Moje dziecko na razie faktycznie nie rozumie koncepcji płci

- oznajmiła. Następnie dodała, że kiedy to się zmieni, być może zmieni się również jej nastawienie do publicznego określania płci maleństwa. Na razie daje mu przestrzeń.

Ale umówmy się - ta przestrzeń, którą ma w domu i tak jest tylko kroplą w morzu, bo codziennie w parku spotyka się z komentarzami na temat swojego wyglądu, ubrań - płci. I jestem pewna, że któregoś dnia, pewnie już niedługo, wróci z przedszkola lub szkoły i ciśnie ulubioną rzecz (ciuch, dodatek, zabawkę...) w kąt, bo ktoś powiedział, że to dla chłopca/dziewczynki. A mi wtedy po cichu serce pęknie

- stwierdziła ze smutkiem.

 
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.