Scott Stuart tłumaczy dzieciom, jak być prawdziwym mężczyzną. "Kiedyś męskość definiowano na podstawie twojego owłosienia"

"Wielu mężczyzn udaje, że nie dla nich uczucia. Mieć uczucia? Fuj! To nie przystoi. I nie śmieje się wcale i nie płacze w ogóle, twierdzi też, że się nigdy nie boi" - pisze Scott Stuart w swojej książce dla dzieci "Jak być prawdziwym mężczyzną". W rozmowie z eDziecko.pl australijski autor opowiada, jak wyglądało dorastanie wśród stereotypów dotyczących męskości i zdradza nową definicję prawdziwego mężczyzny.

Klaudia Kolasa, eDziecko.pl: Twoja książka "Jak być prawdziwym mężczyzną" łamie wszelkie stereotypy na temat męskości, jakie są zakorzenione w naszych kulturach. Kim według ciebie jest prawdziwy mężczyzna?

Scott Stuart, autor "Jak być prawdziwym mężczyzną": Prawdziwy mężczyzna to ktoś, kto żyje w zgodzie z własnym sumieniem, nawet jeśli budzi to dyskomfort lub dezaprobatę otoczenia. Prawdziwy mężczyzna jest pełen empatii, potrafi okazywać własne emocje, jest po prostu sobą. Często męskość definiowana jest poprzez usuwanie niektórych opcji dla mężczyzn np. "nie rób tego, to nie dla chłopaków". Prawdziwy mężczyzna nie powinien przejmować się presją społeczeństwa. 

Na początku przenieśmy się do twojego dzieciństwa. Jakim mężczyzną był dla ciebie tata i czego się od niego nauczyłeś?

Tata dorastał na owczej farmie. Od dzieciństwa był prostym, ciężko pracującym, wiejskim chłopakiem. Wychowywał się w miejscu, które miało bardzo sztywno określone role płci. Zawsze potrafił naprawić zepsuty silnik czy inne urządzenia. Jednocześnie nigdy nie pokazywał swoich emocji. Nawet teraz, kiedy mam 37 lat, a on zbliża się do 70, nie potrafimy powiedzieć sobie: kocham cię. Nie mówiliśmy tego nigdy wcześniej. Zawsze był bardzo cichy, bardzo spokojny, wszystko gromadził w sobie. Mi to pasowało, bo byłem dzieciakiem, który kochał sport, zabawę i wszystkie te "męskie rzeczy", ale pamiętam, że kiedy mój brat zaczął trenować taniec towarzyski, ojciec nie mógł tego zrozumieć. Wspierał go oczywiście, ale było to zupełnie nie w zgodzie z tym, czego nas uczył. Dla niego nawet idea posiadania koleżanki była dziwna. Mężczyzna powinien mieć grono kumpli, nie zadawać się z kobietami. 

Wciąż taki jest?

Na przestrzeni ostatnich 10 lat bardzo się zmienił. Nauczył się pokazywać swoje emocje. Pamiętam, jak zadzwonił do mnie, kiedy miałem jakieś 20 lat i po prostu się rozpłakał. Wtedy wciąż był bardzo zamknięty w sobie, więc przeżyłem szok. Pocieszałem go, ale w tym samym momencie pojawiło się w mojej głowie pytanie: kim jest ten facet? To była dla mnie nowość. Może po prostu stwierdził, że już ma w nosie, co wszyscy o nim myślą i w końcu może być sobą. 

Wygląda na to, że przeszedłeś długą drogę do znalezienia własnej definicji "prawdziwego mężczyzny".

Te stereotypy były wszędzie dookoła. Kiedyś męskość definiowano na podstawie tego, jak bardzo jesteś owłosiony. Albo czy jesteś jeszcze prawiczkiem. Jak wygląda twoje ciało, czy masz mięśnie itd. Przez pewien czas się na to nabierałem. Chodziłem do szkoły na wsi, wszyscy tam tak myśleli.

 

Kiedy miałem 17 lat mój brat zaproponował, żebym poszedł z nim na lekcję tańca. Pomyślałem, że to najgłupszy pomysł, jaki miał do tej pory i od razu powiedziałem, że nie ma mowy. Przekonał mnie słowami: spotkasz tam tyle dziewczyn, że to będzie najlepszy dzień w twoim życiu. Teraz się tego wstydzę. Później okazało się, że byłem tam najmłodszy wśród 50-latek, ale świetnie się bawiłem. Poczułem się zupełnie inaczej niż wcześniej, jakbym był zupełnie inną osobą. Moje podejście zmieniło się od tego momentu. 

Jakim ojcem jesteś dla swojego syna? 

Staram się przede wszystkim akceptować wszystko, co robi. Mówi się dużo o bezwarunkowej miłości do dzieci, ale to kłamstwo. Jest mnóstwo szokujących danych na temat tego, że kiedy dzieci, które są częścią społeczności LGBT, robią "coming out", rodzice wyrzucają je z domu. To nie jest miłość bezwarunkowa. Ja swojemu synowi okazuję miłość i wsparcie. Chcę, żeby czerpał z życia jak najwięcej szczęścia.

Moja 5-letnia siostrzenica po przeczytaniu twojej książki, podeszła do mojej siostry i zapytała ją: "dlaczego tatuś nigdy nie płacze?". Tobie zdarza się płakać przy swoim synu?

To bardzo dobre pytanie. Okazywanie emocji to coś, z czym walczę. Wychowano mnie tak, żeby tego nie robić. Wiesz, mam ze swoim synem taki rytuał, który nazywamy "zapytaj tatę, o co chcesz" i raz w tygodniu siadamy razem, albo się kładziemy i odpowiadam na każde jego pytanie. Czasem są to pytania: "dlaczego niebo jest niebieskie" albo "dlaczego chmury mają różny kolor?". Ale pewnego dnia zapytał mnie o to samo, o co pytała twoja siostrzenica. "Dlaczego nie płaczesz?". Zamurowało mnie, bo odkąd się urodził, starałem się aż za bardzo pokazywać przed nim swoje emocje. Okazało się jednak, że dla niego to, co robię, wcale nie jest wyrażaniem siebie. Wciąż jest to dla mnie trudne. 

Scott Stuart 'Jak być prawdziwym mężczyzną'Scott Stuart 'Jak być prawdziwym mężczyzną' materiały prasowe

Stereotyp, że mężczyźni nie płaczą, może wyrządzić wiele krzywdy. Dane Beyond Blue z 2019 roku, pokazują, że w Australii mężczyźni popełniają samobójstwa trzy razy częściej niż kobiety. W Polsce sytuacja wygląda podobnie. Kiedy mówi się do małego chłopca, że "chłopaki nie płaczą", to później dorosły mężczyzna nie ma odwagi, żeby zgłosić się do specjalisty, kiedy zachoruje na depresję. 

To bardzo przytłaczające statystyki, ale tak wygląda rzeczywistość. Wydaje mi się, że nie tylko nie pokazujemy emocji, bo boimy się, co inni o nas powiedzą i wychowano nas tak, że powinniśmy gromadzić je w sobie, ale również nie potrafimy pomagać innym mężczyznom, którzy nie wstydzą się mówić głośno o swoich odczuciach. Kiedy jeden kumpel rozmawia z drugim i mówi mu o swoim smutku, złości, cierpieniu, często słyszy "nie jęcz, bądź mężczyzną", "musisz być twardy". To nie pomaga. 

Mam nadzieję, że moja książka zacznie dyskusję na temat męskości pomiędzy rodzicami a ich dziećmi. Da dorosłym okazję do zmiany przekonań, które nieświadomie często, wpajali dzieciom. Albo robiło to za nich środowisko.

Przykładowo w naszej rodzinie zawsze staramy się uczyć syna otwartości. Mówimy mu, że są różne możliwości. Któregoś dnia wracamy do domu, a on pyta, co to małżeństwo. Więc odruchowo mówię mu, że to kiedy mężczyzna i kobieta się kochają i biorą ślub. Po chwili zreflektowałem się i mówię, że przepraszam, to nie jest prawda, małżeństwo jest wtedy gdy kobieta i mężczyzna, albo kobieta i kobieta, albo mężczyzna i mężczyzna, albo osoba niebinarna i osoba niebinarna biorą ślub. Po prostu dwie osoby, które się w sobie zakochują. A on odpowiada mi na to: "Dwóch mężczyzn bierze ślub? Przecież to szaleństwo".

Pewnie dowiedział się tego w szkole.

Naprawdę złamało mi to serce. Tak bardzo staramy się wychować go bez tego systemu przekonań i stereotypów, a i tak otoczenie przekazuje je za nas. Zatrzymaliśmy się i wszystko mu wyjaśniłem, ale myślę, że taka jest też rola książek. Dziecko może zobaczyć coś w nowym świetle, a rodzic może podjąć temat, którego wcześniej by nie podjął. 

 

Twoja pierwsza książka "Mój cień jest różowy" była inspirowana historią twojego syna, któremu sukienka Elsy spodobała się tak bardzo, że chciał w niej chodzić. I mu na to pozwoliłeś. Czy ta publikacja przełamała stereotyp, chociażby w szkole twojego dziecka, że sukienki są tylko dla dziewczynek?

Nie miała aż takiego wpływu, ale jego przyjaciele akceptują go zupełnie. To wspaniałe. Wielu kolegów z klasy ma jego zdjęcie w sukience wycięte z gazety i przypięte do ściany. Nie powiedziałbym, że przełamaliśmy stereotyp, ale daliśmy trochę zrozumienia temu, czego często się nie rozumie. 

To ostatnie pytanie: kto jest twoim wzorem prawdziwego mężczyzny? 

Mimo wszystko będzie to mój ojciec. Jest doskonałym przykładem na to, jak mężczyzna może zmienić swój system wartości i nauczyć się być sobą. Z osoby oceniającej zmienić się w kogoś, kto akceptuje odmienność. Myślę, że jest bardziej inspirujący dla mnie niż ktoś, kto nigdy nie przeszedł tego procesu.

Więcej o:
Copyright © Agora SA