Ciąża i poród u Polek w kryzysie bezdomności. "Brak prądu, światło ze świeczki, kącik na działce lub altanka śmietnikowa"

Maja Kołodziejczyk
Przypominamy artykuł obrazujący sytuację ciężarnych kobiet dotkniętych kryzysem bezdomności. Wiele z nich okupuje ogródki działkowe, pustostany i altany śmietnikowe. "Najważniejsze, by kobieta nie urodziła w samotności, w krzakach i bez pomocy. Żeby w szoku lub alkoholowym upojeniu nie porzuciła noworodka" - przekonuje Justyna Kościukiewicz ze Stowarzyszenia Pomocy i Interwencji Społecznej.

Ambulans z Serca karetka dla bezdomnych zrzesza ratowników medycznych, studentów medycyny, lekarzy i wolontariuszy. Działające w ramach organizacji non profit osoby do Ambulansu wsiadają po pracy, poświęcając wolny czas, by nieść pomoc osobom dotkniętym bezdomnością. Podczas swojej pracy stykają się także z problemem, o którym nieczęsto się mówi, czyli wspieraniu dotkniętych bezdomnością kobiet w ciąży.

Pomagają ciężarnym w kryzysie bezdomności

Justyna Kościukiewicz pełni funkcję koordynatorki ds. streetworkingu w Warszawie. W ramach wspólnego projektu sześciu organizacji skupionych w „Warszawski Streetworking i Poradnictwo" pomaga zorganizować pracę streetworkerom z 15 stołecznych dzielnic, Pracownikom środowiskowym, terenowym docierającym do osób w kryzysie bezdomności przebywających w przestrzeni publicznej i miejscach niemieszkalnych.

"Każdą warszawską dzielnicą opiekują się stałe zespoły streetworkerów. Stawiamy na pracę relacyjną, budowanie zaufania i wiarygodności w oczach osoby, której chcemy pomóc. W przypadkach tak delikatnych i trudnych jak ciąża, ta stałość kontaktu i budująca się relacja mają kluczowe znaczenie. Słowa ‘ufam ci’ słyszę dość często. Taka relacja pozwala steetworkerom być ogniwem, które łączy kobietę z innymi instytucjami od ginekologa, do którego zacznie regularnie chodzić na wizyty, po otwartość na kontakt z pracownikiem socjalnym Ośrodka Pomocy Społecznej" - mówi.

Miejsce patroluMiejsce patrolu archiwum prywatne

Justyna Kościukiewicz zwraca uwagę na fakt, że kobiety, których ciąża rozwija się w kryzysie bezdomności, są odcięte od niemal wszystkiego, o czym powszechnie mówi się jako istotne - spokoju, poczucia bezpieczeństwa, troskliwej opieki ze strony najbliższych, stabilności emocjonalnej oraz ekonomicznej.

One mają światło ze świeczki, kozę do opalania, kącik działkowej altany do spania i dołek zamiast toalety… Bardzo często dochodzi do tego obciążenie chorobą alkoholową. Tu trud jest jeszcze większy, bo w Polsce brakuje rozwiązań dla pijących matek i czynnie uzależnionych kobiet w ciąży

- przyznaje.

Streetworkerki i streetworkerzy starają się przedstawić danej kobiecie różne opcje poradzenia sobie w trudnej sytuacji, każdorazowo i szczegółowo omawiając konsekwencje podjętych decyzji oraz możliwy rozwój sytuacji.

"Dążymy do tego by panie, z którymi pracujemy, miały najpełniejszą świadomość podejmowanych decyzji. Za tymi wyborami staramy się podążać, nawet jeśli są trudne np. kobieta pozostaje w niebezpiecznym miejscu niemieszkalnym, z przemocowym partnerem i nie podejmuje próby odstawienia alkoholu. Zawsze dążymy do ‘urealnienia’ człowieka w danej sytuacji. Czas nie działa na naszą korzyść" - opowiada.

W Warszawie jest kilka miejsc dedykowanych kobietom w ciąży i z małymi dziećmi. Streetworkerzy starają się pracować nad gotowością do skorzystania z placówki, w której kobieta w spokoju i otoczona wsparciem, doczeka terminu porodu.

Najważniejsze, by kobieta nie urodziła w samotności, w krzakach i bez pomocy. Żeby w szoku lub alkoholowym upojeniu nie porzuciła noworodka. Żeby nie poszła do więzienia

- dodaje Justyna Kościukiewicz.

Streetworkerki: Aleksa Polis, absolwentka studiów artystycznych, artystka i feministka oraz Kasia Wnuk, pracująca jako pracownik socjalny, z wykształcenia pedagożka, patrolują razem ulice Warszawy.

"Działamy w Towarzystwie Pomocy im. Św. Brata Alberta, Koło Warszawa – Praga. Pracujemy na terenie Pragi Południe i Targówka. Patrole mamy cztery razy w tygodniu, najczęściej w godzinach popołudniowych i wieczornych. Na każdy patrol chodzimy parami ze względu na nasze bezpieczeństwo i skuteczność działania. Mamy stałe miejsca, które staramy się odwiedzać regularnie. Reagujemy też na bieżące zgłoszenia od mieszkańców, od Straży Miejskiej, czy Ośrodków Pomocy Społecznej" - opowiadają.

Zobacz wideo Cezary Pazura opowiedział o najstarszej córce. „Odziedziczyła naiwność".

Aleka i KasiaAleka i Kasia archiwum prywatne

miejsce patrolujmiejsce patroluj archiwum prywatne

Osoby w kryzysie bezdomności przebywają w różnych miejscach niemieszkalnych. Kasia i Aleksa odwiedzają pustostany, altany śmietnikowe, ogródki działkowe, obozowiska nad Wisłą. Zdarza się również, że osoby potrzebujące znajdują na trawnikach, parkingach albo placach między blokami.

"Kobiety stanowią ok. 20 proc. osób w kryzysie bezdomności i mamy wrażenie, że jest ich coraz więcej. Na naszych wspólnych patrolach do tej pory pracowałyśmy z dwoma kobietami w ciąży. Panie, które do tej pory spotkałyśmy w naszej pracy streetworkerek, chętnie z nami rozmawiały, choć w pierwszym kontakcie zazwyczaj były nieufne. Jednak z każdym kolejnym spotkaniem coraz bardziej się otwierały, dzięki czemu mogłyśmy w miarę możliwości reagować na ich potrzeby, być bliżej nich" - mówią.

Decyzja o dalszych losach dziecka zawsze należy do matki. W sytuacji, gdy kobiety nie mają wsparcia w rodzinie, w partnerze, w środowisku, zazwyczaj rzadko decydują się na wychowanie dziecka.

"Jeśli rodzą w szpitalu, od strony prawnej mają możliwość podpisania dokumentów o zrzeczeniu się praw rodzicielskich od razu. Dziecko jest zabezpieczone, one wychodzą ze szpitala same. Ale my nadal jesteśmy dostępne dla kobiet, o ile wciąż pozwolą nam być blisko. Rozmawiamy, staramy się zorganizować wsparcie specjalistów, by mogły odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Jesteśmy z nimi tak długo, jak tego potrzebują" - zdradzają.

Miejsce patroluMiejsce patrolu archiwum prywatne

Zdaniem Aleksy i Kasi o osobach w kryzysie bezdomności mówi się rzadko, tym bardziej, o kobietach w ciąży. Nagłaśniane są jedynie sytuacje, w których dochodzi do tragedii.

Media często nagłaśniają taką sprawę, robiąc z kobiet potwory bez serca. A problem jest dużo bardziej złożony. Niejednokrotnie kobiety są ofiarami przemocy. Nie są w stanie same podejmować decyzji, są zastraszane przez partnerów, boją się prosić o pomoc. Dlatego tak ważne jest, by reagować szybko, profesjonalnie, by być blisko, by słuchać, rozmawiać i wspólnie działać

- zapewniają.

W ramach Ambulansu z Serca działa również lekarz Łukasz Pulik, który o organizacji dowiedział się od kolegi, z którym pracuje w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

"Kiedy dowiedziałem się od Michała, czym się zajmuje, zacząłem się zastanawiać, co nim kieruje, dlaczego pomaga osobom w kryzysie bezdomności w swoim wolnym czasie, zamiast pracować dodatkowo jak większość młodych lekarzy. Pewnego dnia na oddziale padło pytanie: Łukasz, a może chcesz się przejechać na patrol? Nigdy wcześniej nie pracowałem jako wolontariusz i nie odczuwałem takiej potrzeby, ale ciekawość wzięła górę i następnego dnia jechałem po ulicach Warszawy" - wspomina.

O tym, że dołączył do zespołu, zadecydowało kilka czynników. Odkrył, że sama pomoc innym daje ogromną satysfakcję, a w ekipie poznał ludzi, z którymi obecnie się przyjaźni.

"Patrole to też okazja do wymiany doświadczeń i rozmów na bardzo różne tematy podczas długich godzin spędzonych w karetce. Ponadto pomaga nauczyć się empatii i zrozumienia. Pomaga poznać samego siebie" - twierdzi.

Łukasz Pulik uważa, że kryzys może dotknąć każdego. Do bezdomności zmusza ludzi trudna sytuacja życiowa. Często wchodzi w grę uzależnienie od alkoholu lub narkotyków, czasami są to zaburzenia psychiatryczne, często nigdy niezdiagnozowane i nieleczone. Jednak bezdomność kobiet związana jest najczęściej ze skomplikowaną sytuacją rodzinną.

Te kobiety najczęściej nie są przygotowane do roli matki i decydują się na oddanie dziecka. My rozmawiamy i pokazujemy im, że są inne możliwości. Możemy przewieźć je do ośrodka lub w razie konieczności do szpitala, gdzie będą bezpieczne

- mówi.

Czynności medyczne, które wykonuje Łukasz, polegają na zbadaniu stanu ogólnego, kontroli parametrów życiowych, zebrania wywiadu, pomocy w zorganizowaniu lekarstw i poinformowania pacjentów, jakie mają dalsze możliwości leczenia. Bywa, że sytuacja jest pilna i trzeba niezwłocznie jechać do szpitala. Sprawa się komplikuje, gdy dana osoba tego odmawia.

"W Polsce osoby, które są w okresie ciąży, porodu i połogu oraz posiadają obywatelstwo mają prawo do świadczeń zdrowotnych bez względu na to czy są objęte ubezpieczeniem zdrowotnym. Ograniczanie dostępu do opieki zdrowotnej jest niezgodne z prawem, a w razie problemów z uzyskaniem przysługujących świadczeń można zwrócić o pomoc do Rzecznika Praw Pacjenta. Niestety w praktyce, zwłaszcza w czasie pandemii SARS-CoV-2, ta dostępność mogła być ograniczona w stopniu znacznym, poczynając od wydłużonego do kilku godzin oczekiwania na karetkę pogotowia. Jeśli kobieta bezdomna rodzi poza szpitalem, życie jej i dziecka jest w niebezpieczeństwie, a w razie jakichkolwiek komplikacji brak pomocy lekarskiej może skończyć się tragicznie" - opowiada.

Lekarz podkreśla, że często potrzeba czasu i cierpliwości, aby pacjenci otworzyli się na pomoc. Osoby w kryzysie bezdomności są bardzo nieufne i bywa, że potrzeba wielu przyjazdów Ambulansu i rozmów, żeby w ogóle pozwoliły się zbadać. Niestety, zazwyczaj nie mogą liczyć na skuteczną pomoc najbliższych osób ze swojego otoczenia.

"Wszystkie przypadki tego typu są szczególne, życie na ulicy nie jest normą. Co do pomocy bliskich to zdarza się, że partner kobiety jest z nią razem w okresie ciąży i daje jej wsparcie, my widzimy takie sytuacje. Pomimo że niejednokrotnie osoby bliskie bardzo starają się pomóc, to zazwyczaj same mają problemy i nie są w stanie zapewnić odpowiednich warunków dla kobiety ciężarnej. Dlatego tak ważna jest nasza praca" - przekonuje.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.