Amerykanka Courtney Rogers mieszka na farmie w hrabstwie Santa Fe w Nowym Meksyku. 36-latka była dziewicą, kiedy poślubiła swojego męża, o cztery lata młodszego pastora - Chrisa. Po ślubie nie było, ani jednego roku, aby nie zaszła w ciążę. Urodziła jedenaścioro dzieci, ale marzy, aby mieć ich aż czternaście. Mama gromadki gwarantuje, że uwielbia swoje życie i rodzina jest dla niej najważniejsza.
Jak podaje "The Sun" Courtney Rogers sama miała dużą rodzinę, bo była najstarsza z sześciorga rodzeństwa. Ukochanego poznała na obozie kościelnym w Georgii w 2007 roku. Rodzice, których imiona zaczynają się na "C", również nadali wszystkim pociechom imiona na tę samą literę. Dzięki temu każdy członek rodziny ma identyczne inicjały. Dzieci państwa Rogers nazywają się: Clint, Clay, Cade, Callie, Cash, Colt, Case, Calena, Caydie, Coralee oraz Caris.
Rodzina na zakupy spożywcze wydaje miesięcznie 1200 dolarów, czyli równowartość 4485 zł. Posiadają też wielką piętnastoosobową furgonetkę, którą wszyscy na raz mogą się przemieszczać. Ubrania pociech 36-latka kupuje na wyprzedaży, dzięki czemu udało jej się zaoszczędzić. Courtney i Chris, którzy sami uczyli się w domu, zdecydowali się na podobną edukację dla swoich dzieci.
Courtney Rogers jest bardzo aktywna w mediach społecznościowych. Jej profil na Instagramie obserwuje prawie 20 tys. osób. Mama pokazuje na nim przeróżne wydarzenia z życia rodziny, od przygotowywania posiłków, przez zajęcia manualne, wspólne zakupy, zabawę oraz pracę na farmie. Okazuje się jednak, że nie każdy pochwala jej tryb życia i dążenie do posiadania czternaściorga dzieci. Jak sama przyznała, jest krytykowana przez wielu znajomych.
Ludzie, którzy pytają, jak daję radę poświęcić każdemu dziecku wystarczająco dużo uwagi, to zwykle osoby, które posyłają własne dzieci do szkoły. Nie rozumiem ich logiki. Przecież jestem w domu z dziećmi 24 godziny na dobę
- tłumaczy.
Zdaniem 36-latki nauczanie domowe oznacza, że każdą lekcję można w odpowiedni dopasować do harmonogramu rodzeństwa, a ona nie zmusza wszystkich dzieci do siedzenia bez ruchu przez wiele godzin. Courtney twierdzi również, że grupce innych dzieci uczęszczających do kościelnej szkółki niedzielnej bardziej przypomina korepetytora i czasami ustawiają się w kolejce, podczas gdy zmienia pieluchy, po to, aby zadawać jej pytania z matematyki.