Chrissy Teigen poroniła we wrześniu, w 20. tygodniu ciąży. Straciła wówczas synka, który miał dostać na imię Jack. 30 kwietnia za sprawą mediów społecznościowych podzieliła się z obserwatorami wzruszającym zdjęciem zrobionym w szpitalu tuż po tragedii, jaka była jej udziałem. Fotka szybko stała się symbolem bólu po utracie nienarodzonego dziecka.
Celebrytka postanowiła głośno opowiedzieć o swoim bólu i cierpieniu. Opublikowane zdjęcie było bardzo intymne, jednak Chrissy nie zamierzała ukrywać swojej tragedii i późniejszej żałoby.
Post opatrzyła wzruszającym komentarzem. Oto jego część:
Nigdy nie decydujemy o imionach naszych dzieci aż do ostatniej możliwej chwili po ich narodzinach, tuż przed opuszczeniem szpitala. Ale z jakiegoś powodu zaczęliśmy nazywać tego małego faceta w moim brzuchu Jackiem. Więc zawsze będzie dla nas Jackiem. Jack tak ciężko pracował, aby być częścią naszej małej rodziny i będzie nim na zawsze
- napisała Chrissy.
Chrissy Teigen długo dochodziła do siebie po stracie. W tym trudnym procesie pomogło jej jednak pewne wydarzenie i decyzja, którą w związku z nim podjęła.
Był taki moment, który naprawdę mnie uderzył. Miało to miejsce w sklepie spożywczym, ktoś dyskretnie włożył kwiaty do mojego koszyka [...] A potem zdałem sobie sprawę, że jest tak wiele kobiet, którym nie poświęca się uwagi, ponieważ po prostu nie wiadomo, że im się to (przyp. red.: poronienie) przydarzyło (...)
- napisała na Instagramie Chrissy.
Przeżywają to samotnie i cicho. To był dla mnie wielki moment, w którym zdałem sobie sprawę, że mogę być osobą, której ludzie mogą opowiedzieć te historie, a ja je rozpowszechnię. To był dla mnie bardzo decydujący moment
- dodała.
Pozornie niewiele znaczące wydarzenie ze sklepu spożywczego nakłoniło celebrytkę do podjęcia działania na rzecz kobiet, które straciły ciążę i doświadczyły innych traumatycznych rzeczy, o których do tej pory głośno się nie mówiło. Została rzeczniczką kampanii Fertility Out Loud, która dała jej możliwość rozmowy na forum o bolesnych sprawach, które zwykle skrywamy. Jej zdaniem - niepotrzebnie. Czasem lepiej coś z siebie wyrzucić, podzielić się swoją historią, żeby poczuć ulgę.