Jak donosi "Gazeta Wyborcza", 27 marca, czyli w pierwszy dzień twardego lockdownu w Krakowie, w parafii św. Judy Tadeusza odbyło się bierzmowanie. Do sakramentu podeszło 62 dzieci, po nich kolejne 43. Uroczystość była dwukrotnie przekładana ze względu na epidemię koronawirusa, jednak na kolejną zmianę daty ksiądz się już nie zgodził.
Na miejscu pojawiła się fotoreporterka "Gazety Wyborczej", Ada Bochenek, jednak nie została wpuszczona do kościoła ze względu na rzekomy "limit osób", jaki w świątyni obowiązuje. Stwierdziła jednak, że w kościele widać było ścisk. Rodzice zamiar zorganizowania uroczystości zgłosili na policję, do służb sanitarnych i do kurii. Nie wpłynęło to jednak na zmianę decyzji. Jedna z mam powiedziała:
Ksiądz się uparł, że teraz. I nic nie wskóraliśmy
Zgodnie z doniesieniami "Gazety Wyborczej" po uroczystości, biskup Robert Chrząszcz podziękował księżom za zorganizowanie wszystkiego:
Myślę, że każdy z nas czuł się bezpieczny, Duch Święty zstąpił na nas, a my wszyscy zdołaliśmy się ustrzec przed niebezpieczeństwami. Mam nadzieję, że to wszystko dobrze się skończy
- powiedział. Z kolei proboszcz parafii, ks. Zygmunt Kosowski, powiedział, że kościół był zdezynfekowany przed sakramentem, a każdy, kto bał się udziału w nim, mógł dostać zaświadczenie, pozwalające na podejście do bierzmowania w innym terminie.