Scott Stuart, autor książki: Kiedy mój syn miał cztery lata, zakochał się w postaci Elsy z "Krainy Lodu". Chociaż wtedy nawet nie oglądał tej bajki i nie wiedział, kim jest Elsa. Po prostu coś w niej sprawiło, że całkowicie go zauroczyła. Dostał nawet taką lalkę, z którą był nierozłączny. Chodził z nią na spacery, zabierał ją do sklepu, pokazywał wszystkim dookoła. Był z niej bardzo dumny. Któregoś dnia wrócił z przedszkola bardzo przygnębiony. Okazało się, że ktoś zwrócił mu uwagę, że takie zabawki są tylko dla dziewczynek. Kiedy poszedł spać, usiadłem przed komputerem i zacząłem pisać.
Na początku doskwierało mi to. Sam dorastałem w bardzo tradycyjnym, męskim środowisku. Pamiętam, jak mój tata wytykał palcami mężczyzn, którzy mieli kolczyki i głośno komentował ich wygląd. Byłem otoczony stereotypami dotyczącymi ról płci i ich przełamywanie nie było częścią naszego świata. Dorastałem na wsi w Australii, która wówczas była bardzo heteroseksualna.
Kiedy okazało się, że mój syn łamie te stereotypy, poczułem się źle, ale ostatecznie zdecydowałem, że zaakceptuję to, co się dzieje i zobaczymy, co będzie dalej. Jak zaczął bawić się swoją lalką i przebrał się w kostium Elsy, zobaczyłem na jego twarzy taką radość, jaka nigdy wcześniej się nie pojawiała.
Zauważam, że stajemy się coraz bardziej otwarci. Mieszkamy w okolicach jednego z większych miast w Australii i na co dzień spotykamy się z akceptacją i tolerancją. Zdecydowanie zmieniło się to od czasów, kiedy ja byłem dzieckiem. To wspaniałe.
Mój syn chciał ubrać się w kostium Elsy na premierę "Krainy Lodu 2". Nie mogłem pozwolić na to, żeby ktoś mu dokuczał czy się z niego śmiał, więc postanowiłem, że również przebiorę się w sukienkę i z nim pójdę. Reakcje w 99,9 proc. były niewiarygodnie pozytywne i piękne. To był pierwszy raz, kiedy pokazaliśmy się w ten sposób publicznie i ludzie nas zatrzymywali i dodawali nam otuchy. Oczywiście zdarzają się jakieś negatywne komentarze, ale takie są uroki internetu. Mam mnóstwo pięknych wspomnień z tym związanych. Podszedł do nas jeden mężczyzna i zapytał, czy pozwalam swojemu synowi ubierać się w sukienki. Odpowiedziałem, że tak i wtedy ten zupełnie obcy człowiek zaczął płakać. Powiedział, że chciałby być tak akceptowany, kiedy sam był dzieckiem.
Brakowało nam wsparcia i akceptacji ze strony rodziny. Moja matka była przeciwna temu, żeby nasz syn ubierał się w sukienki. W pewnym momencie musiałem postawić ultimatum: albo zaakceptuje mojego syna, albo nie będzie częścią jego życia. Naprawdę byłem gotów urwać kontakt. Ale od tamtej pory jej stosunek się zmienił.
To zajęło nam sporo czasu. Matka zarzucała nam, że wprowadzamy syna w błąd odnośnie jego płci i wystawiamy go na pośmiewisko, że będą mu dokuczać. Wszystkie swoje obawy wyrzucała wprost na mnie. Aż pewnej nocy zaczęła mówić to wszystko przy dziecku. Pytać, czy nie wiem, że on jest chłopcem. Przekroczyła wtedy granice. Po prostu nie mogłem tego zaakceptować. Zaprowadziłem syna do łóżka i kiedy wróciłem, zaczęliśmy się kłócić. Ona atakowała mnie swoimi negatywnymi emocjami, a ja wykrzykiwałem jej słowa o akceptacji i wsparciu. Na koniec dosłownie powiedziałem jej, że albo go akceptuje, albo to koniec. To było straszne, ale było warto. Kiedy spotkaliśmy się następnym razem, zupełnie zmieniła podejście i od tamtej pory jest cudowną, wspierającą babcią.
Kiedyś miał lunchbox i butelkę z Elsą. Dzieci nie znęcały się nad nim, ale słyszał docinki. Wrócił pewnego dnia ze szkoły i powiedział, że nie chce już więcej używać tego zestawu. Przejmował się opinią innych. Musiałem z nim porozmawiać i wytłumaczyć mu, że nie powinien tego robić i że musi w siebie uwierzyć. Ma spore wsparcie wśród nauczycieli. Wszyscy są wspaniali. Jedna z nauczycielek nawet przebrała się za Elsę razem z nim.
To prawda, ale z drugiej strony, kiedy w lokalnej gazecie ukazała się nasza sesja zdjęciowa, prawie każde dziecko z jego klasy przesłało nam zdjęcie z tym egzemplarzem. Niektórzy powiesili je sobie nawet na ścianie. Ma siedem lat, nie wiem, co będzie w liceum. Teraz jest moment, kiedy pojawia się wiele pytań, czasem ktoś się z nim droczy, ale pracujemy nad jego pewnością siebie. Tłumaczymy mu, że jeśli to jest coś, co chce robić również w przyszłości, to musi być przygotowany na to, że nie zawsze będzie łatwo. Zauważam, że już te docinki aż tak go nie dotykają. Ale muszę przyznać, że za każdym razem, kiedy pojawia się jakiś problem, nie jest winą dzieci, a bardziej ich rodziców.
Dzieci zwykle coś powiedzą, zadadzą mu kilka pytań, ale za chwilę zapomną i wszyscy razem się bawią. Rodzice traktują nas jak wielki żart, wiesz? Śmieją się z niego, głośno komentują do mnie i mojej żony. Mówią np. "nigdy nie pozwoliłbym na to swojemu synowi". Tylko jeśli mówią takie rzeczy w obecności swoich dzieci, to te je później powtarzają.
Książka jest o młodym chłopcu, który urodził się z różowym cieniem w rodzinie, w której wszyscy mają niebieskie cienie. Jest o nas. To wywróciło nasze życie do góry nogami. W tej historii staram się przekazać nie tylko drogę dziecka, ale też ojca, który uczy się akceptacji. Chciałbym, żeby dzieci po przeczytaniu tej książki miały odwagę być sobą. Specjalnie nie umieściłem scen dokuczania w książce.
Jedyne problemy, jakie napotyka na swojej drodze główny bohater, są w jego głowie. Wchodzi do klasy i wszyscy milkną i później zastanawia się dlaczego. Chciałbym, żeby dzieci wiedziały, że są kochane i akceptowane niezależnie od tego, jakie są. Nawet jeśli ich rodzina nie jest jeszcze na to gotowa. Chciałbym, żeby wiedziały, że nie są jedyne na świecie.
Dosłownie każdego dnia mój Instagram jest zapełniony wiadomościami od rodziców, którzy opisują, jak ich synowie lubią różowy, lubią sukienki, lubią kucyki itd. Ale też piszą o córkach, które mają bardziej męskie upodobania. Rodzice mówią mi o swoich problemach, o problemach w szkole, problemach z rodziną. To nie jest książka dla chłopców, którzy mają dziewczęce zainteresowania ani odwrotnie. To książka dla wszystkich dzieci, która ma im pomóc zyskać pewność siebie i nauczyć je akceptacji.
Najważniejsze jest zaakceptowanie dziecka i zapewnienie mu bezpiecznej przestrzeni, gdzie kocha się go za to, kim jest, a nie pomimo tego, kim jest. Można opowiadać mu o podobnych dzieciach, jak on, które mają odwagę być sobą. Pokazywać je w mediach. Rozmawiajcie o swoich obawach i cierpieniach. Otwartość naprawdę pomaga przepracować lęki. Pozwól dziecku odkrywać to, kim jest.