James Charles podkreślił, że celem nagrania nie było żartowanie z ciąży ani lekceważenie "błogosławionego stanu", a także często idących w parze z nim komplikacji.
Podczas 24-godzinnej wędrówki blogera obserwujemy różne zadania i wyzwania, z którymi musi mierzyć się jako osoba w ciąży. Mężczyzna nosi sztuczny brzuch ciążowy i korzysta m.in. z symulatora skurczów.
Aby promować ten odcinek, udostępnił na swoim profilu na Instagramie fotografię przypominającą nagie sesje ciążowe gwiazd.
Cześć siostry! W dzisiejszym filmie próbuję czegoś, czego nigdy nie doświadczę - bycia w ciąży! Moja najlepsza przyjaciółka Laura jest w ciąży ze swoim drugim dzieckiem, więc rzuciła mi wyzwanie, żebym był w ciąży przez 24 godziny, aby sprawdzić, czy jestem wystarczająco silny, aby przejść przez to, co ona robi! Mam nadzieję, że film się wam spodoba
- napisał pod nagraniem.
21-latek szybko spotkał się z krytyką za swój wyczyn. Niektóre kobiety określiły go jako "obrzydliwy, lekceważący i niewrażliwy", dla innych był "obleśny i obraźliwy".
Wiele fanek, które poprzednio podziwiały Charlesa za jego działalność, przyznało, że postąpił lekkomyślnie. Zarzuciły mu, że realizując nagranie, nie myślał o osobach, które walczą z niepłodnością i mogą poczuć się zranione.
Kocham cię James, ale bądź przygotowany na negatywne reakcje. To nie był dobry ruch. Jest bardzo nieczuły, a ja generalnie nie jestem wrażliwą osobą. Przepraszam stary. To nie w porządku
- stwierdziła jedna z kobiet.
Szybko znaleźli się jednak obrońcy blogera, którzy zauważyli, że na początku filmu Charles oznajmia, że przekaże część dochodów z nagrania dwóm różnym organizacjom charytatywnym pomagającym kobietom mającym powikłania w ciąży.