Polska mama z Korei: Tu ciąża trwa dziesięć miesięcy

Wiola od niemal czterech lat mieszka w Korei Południowej. Tu wyszła za mąż i urodziła swojego synka - Sunwoo, który ma teraz 14 miesięcy. Na co dzień uczy polskiego i prowadzi swój kanał na YouTubie, a nam opowiada o różnicach w podejściu do ciąży, porodu i połogu, jakie panują między Polską a Koreą.

Ewa Rąbek edziecko.pl: Jak trafiłaś do Korei?

Wiola: Przyjechałam tu pierwszy raz na delegację z pracy, w tej pracy poznałam swojego męża - Hwangoo i postanowiłam przenieść się do Korei na stałe. Mieszkamy w Osan, 40 km od Seulu.

Tu urodziłaś swojego synka. Czy z perspektywy czasu możesz stwierdzić, że ciężarne Koreanki cieszą się jakimiś szczególnymi przywilejami?

Tak, jeśli za specjalne prawa uznamy np. miejsce siedzące w metrze czy w autobusie. W każdym środku komunikacji publicznej jest różowe miejsce, które jest przeznaczone dla ciężarnych kobiet, powinno być zajmowane tylko przez nie, ale niestety często ktoś inny też tam siada. Wtedy wystarczy podejść do takiej osoby, pokazać jej różową plakietkę i poprosić o zwolnienie miejsca. Różową plakietkę otrzymuje każda ciężarna (można ją dostać w klinice i na każdej stacji metra), korzystając z publicznych środków transportu należy mieć ją przypiętą w widocznym miejscu. Gdy byłam w ciąży, zwykle ustępowano mi miejsca, zanim jeszcze cokolwiek powiedziałam. Czasem tylko musiałam głośno poprosić o zwolnienie miejsca, gdy siedział na nim ktoś pochłonięty smartfonem. Na szczęście w Korei raczej każdy zdaje sobie sprawę, że stanie w autobusie może być niebezpieczne dla ciężarnej i raczej nigdy nie ma problemów ze zwalnianiem miejsca. 

Warto wspomnieć także o wsparciu rządowym na wydatki związane z ciążą i porodem - jest to 600 tysięcy wonów, czyli niecałe dwa tysiące złotych, które przyszła mama dostaje na specjalnej karcie, którą może opłacić rachunki w szpitalu itd. Kobiety w ciąży otrzymują też za darmo żelazo i kwas foliowy.

 

Mówi się, że ciąża w Korei trwa 10 miesięcy...  

Tak. Według Koreańczyków ciąża trwa 10 miesięcy, bo licząc jej długość przy pomocy kalendarza księżycowego, w którym każdy miesiąc ma 28 dni, wychodzi 280 dni. Co więcej, dziecko po urodzeniu od razu ma roczek. Tak tu jest zaokrąglane - 10 miesięcy w brzuchu to prawie rok. 

Czy ciężarne Koreanki pracują aż do rozwiązania? Czy raczej biorą zwolnienie? 

Spotkałam kilka Koreanek pracujących do końca w ciąży, sama też pracowałam do końca. Jednak wydaje mi się, że więcej spotkałam Koreanek, które jak tylko dowiedziały się, że są w ciąży, zrezygnowały z pracy. Nie szły na zwolnienie, ale postanowiły po prostu zakończyć swoją karierę zawodową. W Korei nie ma czegoś takiego jak polskie pełnopłatne chorobowe. Z tego co się orientuję, to taki urlop ciążowy należy się kobiecie dwa miesiące przed porodem, jeśli jest zatrudniona w dużej firmie, na pełen etat. Dlatego właśnie wiele kobiet po prostu rezygnuje z pracy.

Czy coś szczególnie zaskoczyło cię tu w czasie ciąży i po porodzie?

Większość koreańskich szpitali to prywatne kliniki. Służba zdrowia jest tutaj inaczej finansowana i też na pewno dzięki temu warunki są dużo lepsze niż w Polsce. Szpitale są piękne. Poza tym zaskoczyło mnie to, że praktycznie na każdej wizycie (czyli na początku raz na miesiąc, a w ostatnim trymestrze - raz na dwa tygodnie) wykonuje się tu USG. Ciekawe jest też podejście do cesarskiego cięcia. Bardzo wiele kobiet w Korei decyduje się na nie, jest to traktowane jako coś normalnego, bezpiecznego i wygodnego. Nieprzyjemnie zaskoczyło mnie z kolei podejście do kontaktu skóra do skóry po porodzie, kangurowania itp. W ogóle się tego w Korei nie praktykuje, a jeśli już, to naprawdę w niewielu szpitalach. 

A jak jest z karmieniem piersią?

Większość Koreanek nie karmi dłużej niż dwa miesiące i robi to tylko ze względu na to, że jest to dobre dla rekonwalescencji mamy po porodzie, a nie dla dziecka. Na każdej wizycie u pediatry jedno z pierwszych pytań, jakie usłyszymy, to ile dziecko wypija mleka modyfikowanego? Karmienie piersią jest tu zupełnie pomijane.

Podobno rekonwalescencja po porodzie jest w Korei traktowana bardzo poważnie?

Tak rzeczywiście jest. Niezwykle popularne są takie specjalne sanatoria dla kobiet w okresie połogu, gdzie matki udają się z dzieckiem zaraz po wypisaniu ze szpitala i spędzają tam około trzech tygodni, czasem więcej. Uczą się tam opieki nad dzieckiem i dochodzą do siebie po porodzie. Dzieci zwykle nie są z mamą w jednym pokoju przez całą dobę, ale przebywają z innymi noworodkami, tak żeby mama miała czas na odpoczynek. Pielęgniarki zajmują się maluchami w nocy i podają im zwykle mleko, które mama odciągała w ciągu dnia lub mleko modyfikowane.

 

Jak u was wyglądają pierwsze chwile dziecka w domu?

Po przyjeździe do domu dzieckiem często zajmuje się kobieta zatrudniona do pomocy. Mama ma czas na dojście do siebie po trudach porodu. Co ciekawe, w ciągu pierwszych 100 dni życia dziecka raczej nie wychodzi ono zbyt często na spacery. Koreańczycy wierzą, że dopiero po tym czasie można bezpiecznie wychodzić z nim z domu.

Dlaczego tak jest?

To pozostałość z przeszłości. Kiedyś w Korei warunki były bardzo kiepskie, panowała bieda, opieka medyczna była na niskim poziomie. Z tego powodu wiele noworodków nie dożywało czwartego miesiąca. Ludzie zaczęli być bardzo ostrożni, bali się nawet wyjść z dzieckiem i tak się utarło, że jak już przeżyło 100 dni, to raczej jest bezpieczne. Oczywiście to się już trochę zmienia, ale jeszcze wiele osób jest oburzonych na widok noworodka na dworze.

Czy Koreankom przysługuje urlop macierzyński?

Tak jak mówiłam - urlop macierzyński nie jest w Korei tak jednolity jak w Polsce. W dużej mierze zależy to od tego, gdzie pracowała mama, jeśli w dużej, porządnej firmie, to urlopu macierzyńskiego będzie miała nawet rok. Jeśli w małej firmie, to zaledwie kilka tygodni. Koreanki, które nie rezygnują z pracy po urodzeniu dziecka, często wysyłają je do żłobka. Tu można zapisać maluchy do żłobka już po ukończeniu przez nie 100 dni. Ja nie jestem zatrudniona w żadnej firmie, pracuję na własną rękę, więc żaden urlop macierzyński mi nie przysługiwał. Już po miesiącu od porodu pracowałam kilka godzin w tygodniu, ale nie korzystaliśmy z usług żadnej niani ani żłobka. Kiedy ja pracuję, dzieckiem zajmuje się mąż - oboje pracujemy z domu, on prowadzi swój biznes, więc jest nam łatwiej. 

Wiola prowadzi na Youtubie swój kanał: Pierogi z Kimchi. Opowiada tam o życiu mamy w Korei, dzieli się przepisami kulinarnymi, opowiada o tym, co w tym kraju wciąż ją zaskakuje i zachwyca.

Zobacz wideo Czy lęk przed pająkami jest uzasadniony? Wyjaśniamy [PRACOWNIA BRONKA]
Więcej o:
Copyright © Agora SA