Strona na Facebooku "Współczesne pielęgniarstwo" skupia się wokół sytuacji pielęgniarstwa w Polsce, publikując różne statystyki, dane oraz informacje cenna dla osób pracujących w zawodzie. Tym razem zamieszczono na niej mocny wpis pielęgniarki, która zdradziła co myśli ruchu "pro-life" z perspektywy zawodu i własnych doświadczeń.
Na wstępie zauważyła, że obrona życia ludzkiego jest łatwa w sytuacji, gdy jest ono łatwe oraz wygodne.
Zarodek, czy płód z wadą letalną jest ukryty w łonie matki. Nie potrzebuje skomplikowanego leczenia i opieki. Nie potrzebuje odpowiedniego przygotowania mieszkania i sprzętu wspomagającego oddech czy odżywianie. Nie wymaga opieki całego zespołu terapeutycznego: lekarzy, pielęgniarek, położnych, fizjoterapeutów, psychologów, farmaceutów, opiekunów medycznych... Nie wymaga nakładów finansowych i poświęconego czasu
- pisała.
Zwróciła uwagę, że w przeciwieństwie do osób, które się narodziły, zarodka nie trzeba ani płodu nie trzeba dźwigać, przeprowadzać na nim zabiegów pielęgnacyjnych, leczyć sączących się ran. Zarodek nie ma także własnego zdania, nie jest zwolennikiem żadnej partii politycznej, nie ma określonej tożsamości płciowej, orientacji seksualnej, religii, wartości moralnych i kulturowych.
Niestety na żadnym z oddziałów nie widziałam szturmów wolontariuszy, nie widziałam nigdzie propozycji pomocy dla rodziców dzieci z niepełnosprawnościami, żeby mogli odpocząć kilka dni, nie widziałam szturmu o możliwość adopcji dziecka ani nie widziałam zorganizowanych akcji - pomóżmy się umyć osobom w Domach Opieki Społecznej czy hospicjach. Organizacje pro-life wykorzystują do swoich kampanii zdjęcia uśmiechniętych dzieci z zespołem Downa a osobom, które popierają wybór terminacji ciąży, zarzuca się, że 'chcą zabić dziecko za to, że są brzydkie', że aborcja z przesłanek embriopatologocznych to eugenika. Jest to błędne i podłe
- stwierdziła autorka wpisu.
Przyznała, że noszenie przez kobietę w ciąży skazanego na śmierć płodu wiąże się z ogromem cierpienia ciężarnej kobiety, ale również jej bliskich.
To również niemożliwa do oszacowania perspektywa samego dziecka, które umrze zaraz po urodzeniu bądź może nawet i przeżyje dni, miesiące czy lata skazane na mechaniczną wentylację i ciągłą osłonę przeciwbólową, a w przypadkach nieco „lepiej” rokujących na dziesiątki operacji i tak kończących się poważnym upośledzeniem. Prawdziwych ludzi pro-life niestety ciężko znaleźć. Są, ale jest ich zdecydowanie za mało.
- dodała.