Magda urodziła syna w 29. tygodniu ciąży. Zamiast na wesele, trafili do szpitala

- Jak każda kobieta obwiniałam się na początku, że to przeze mnie moje dziecko urodziło się o ponad dwa miesiące za wcześnie. Teraz wiem, że nie miałam na to żadnego wpływu - wspomina Magda Sadecka-Makaruk z fundacji Wcześniak Rodzice-Rodzicom. W Polsce 6 proc. dzieci przychodzi na świat przedwcześnie. - Nie wszystkim można pomóc, ale jest grupa dzieci, którym pomagamy, bo urodziły się w czasach, w których jest taka możliwość - podkreśla neonatolog Małgorzata Gołkowska.

Magdalena i Tomasz Makarukowie prowadzą fundację Wcześniak Rodzice-Rodzicom i starają się wspierać rodziców, których dzieci urodziły się przed 36. tygodniem ciąży. Sami doskonale wiedzą, z czym muszą mierzyć się rodzice wcześniaków. Ich syn Joachim urodził się w 29. tygodniu ciąży. Magdalena pamięta ten dzień, jakby to było wczoraj.

Zobacz wideo Wcześniactwo - co warto wiedzieć na ten temat?

Izba Przyjęć zamiast sali weselnej

Sobota 14 września. Ciepła, ale deszczowa. Tomasz był świadkiem na ślubie znajomych, jednak zamiast na wesele, trafili do szpitala. Magda na izbie przyjęć szpitala św. Zofii w Warszawie, pojawiła się w pełnym makijażu, ubrana w wieczorową suknię i szpilki.

Siostry, które do tej pory pracują w szpitalu, wspominają, że byłam jedną z najelegantszych mam, które przyjechały do porodu

- wspomina w rozmowie z edziecko.pl.

Lekarze nie wiedzieli, czym spowodowane było odejście wód płodowych. Ciąża przebiegała niemalże "książkowo", wyniki badań były prawidłowe. Początkowo wszyscy czekali na dalszy rozwój wydarzeń, jednak po pięciu godzinach pobytu na oddziale, kiedy przyszłej mamie zmyto manicure, podjęto decyzję o cesarskim cięciu. Jeszcze tego samego dnia o 23:15 na świat przyszedł ich pierwszy syn Joachim – wcześniak z 29. tygodnia ciąży.

Pierwszy raz zobaczyłam go następnego dnia. Ważył wówczas trochę poniżej 1600 g, był chudy i długi, z posiniaczonymi nogami od kolan aż do stóp. Podpięty do respiratora, więc się nie ruszał. Takie chude ciałko, pokryte meszkiem płodowym, niewielkie na tle dużego inkubatora

- wspomina. Przez kolejne tygodnie pozostała z dzieckiem w szpitalu. Cała organizacja związana z przygotowaniem mieszkania na przyjęcie dziecka została na głowie jej męża. Jak podkreśla: wywiązał się z tego zadania wspaniale.

Pięć tygodni w szpitalu

Każdy dzień spędzony w szpitalu był dla Magdy wyzwaniem. Uczestniczyła we wszystkich czynnościach, w których mogła uczestniczyć jako rodzic dziecka przedwcześnie urodzonego. Dzięki temu wiele się nauczyła i zyskała pewność siebie, która była potrzebna po wyjściu ze szpitala do domu. Ale, podobnie jak wiele matek, odczuwała wówczas silne emocje.

Zależały od tego, jak danego dnia czuł się Joachim. Jeżeli jego stan się poprawiał, przybierał na wadze, jadł, wyniki badań były dobre, to byłam szczęśliwa, jeżeli coś działo się gorzej, to wiadomo, że się martwiłam i byłam przygnębiona. Jak każda kobieta obwiniałam się na początku, że to przeze mnie moje dziecko urodziło się o ponad dwa miesiące za wcześnie. Teraz wiem, że nie miałam na to żadnego wpływu, ale wtedy tego nie rozumiałam

- mówi. Często towarzyszyło jej poczucie bezsilności, że poza byciem, patrzeniem i patrzeniem i zaklinaniem teraźniejszości, aby wszystko było dobrze, niewiele mogła zrobić. Wszystko spoczywało w rękach lekarzy.

Neonatolog: trzeba być odpornym psychicznie

Postępowanie z noworodkami głęboko niedojrzałymi wymaga wielomiesięcznego pobytu dziecka na oddziale intensywnej terapii noworodka. W tej chwili postęp medycyny umożliwił ich ratowanie. Nie poradziłyby sobie bez pomocy wysoko specjalistycznego sprzętu, doświadczenia lekarzy i inwazyjnych technik, które mogą przedłużać czy ratować życie

- podkreśla neonatolog dr Małgorzata Gołkowska. Jak dodaje, obecnie postęp medycyny umożliwił ratowanie dzieci, które rodzą się nawet w 22. tygodniu ciąży.

Zależy nam na jakości życia tych dzieci. Nie chodzi tylko o uratowanie dziecka: chcemy uniknąć szeregu powikłań, które mogą pojawić się u dzieci przedwcześnie urodzonych. Potem wpływają one na całe ich życie. Podstawowe zagrożenia dla wcześniaków związane są z ich niedojrzałością, ale nie tylko. Dzieci przedwcześnie urodzone znajdują się w środowisku dla siebie niekorzystnym: nie ma już łona mamy, dźwięki dochodzą w sposób bezpośredni, świeci jasne światło, stosowane są inwazyjne procedury

- tłumaczy dr Gołkowska.

Dzieci, które urodzą się przed 37. tygodniem ciąży, są narażone na liczne powikłania m.in.: krwawienia dokomorowe, NEC (martwicze zapalenie jelit), retinopatię wcześniaczą, dysplazję oskrzelowo-płucną czy zakażenia.

Dzieci, które rodzą się głęboko niedojrzałe, samodzielnie nie oddychają, wymagają pomocy respiratora. Wymagają żywienia pozajelitowego, ponieważ same nie jedzą. Wymagają inkubatora, ponieważ nie mają możliwości regulacji temperatury, no i wymagają wkłucia centralnego, żeby podawać im leki, krew lub żywienie. To wszystko jest niezmiernie ważne i wymaga ogromnego doświadczenia.

- wylicza neonatolog. Sama od ponad 20 lat pracuje w zawodzie. Jak podkreśla, nie jest to specjalizacja dla każdego, bo praca na oddziale wymaga dużego wysiłku fizycznego i odporności psychicznej.

Lekarz, który pracuje na oddziale w ciągu dnia, również potem dyżuruje w nocy, czyli po całym dniu pracy, nadal zostaje w szpitalu. To kilkanaście godzin pracy w stresujących warunkach. Można sobie wyobrazić, jak taki oddział wygląda: przyjmuje się dzieci ciężko chore, zakłada się wkłucia centralne, reanimuje się dzieci, które umierają. Trzeba być odpornym psychicznie

- zauważa i dodaje, że nawet po kilkunastu latach w zawodzie, neonatolog nie będzie mógł pracować lżej. Jest odwrotnie, bo lekarzy decydujących się na specjalizację jest coraz mniej.

Wcześniak wraca do domu i co dalej?

Najczęściej dzieci przedwcześnie urodzone leżą w szpitalu do terminu swojego porodu, jednak w trudnych przypadkach czas pobytu na oddziale intensywnej terapii, a potem patologii noworodka jest uzależniony od uzyskania przez dziecko samodzielności w oddychaniu, stabilizacji układu krążenia, termoregulacji i zdolności do przyjmowania pokarmów drogą doustną.

W kolejnych miesiącach życia takie dzieci są pod opieką poradni neonatologicznej, która obserwuje ich rozwój, czy przebiega on prawidłowo. Jeżeli pojawia się coś niepokojącego, to od razu jest to powodem do kierowania dziecka do poradni specjalistycznych

- mówi neonatolog.

 

Kołysanka dla wcześniaków Pampers

Joachim i Magda wyszli ze szpitala po pięciu tygodniach. Obecnie Joachim ma już 18 lat.

Jest bardzo wysoki, szczupły, lubi ciszę i spokój. Ma swoje konkretne zainteresowania, z którymi wiąże swoją dalszą naukę i pracę. Trudno uwierzyć, że kiedyś był taki mały

- opowiada dumna mama. 2 lata po narodzinach chłopca postanowili wraz z mężem założyć fundację.

Przede wszystkim była to potrzeba, aby ułatwić życie rodzicom, którym tak jak nam, nagle i niespodziewanie rodzi się wcześniak. Od początku staraliśmy się, żeby nasza pomoc była taka, jakiej sami potrzebowaliśmy po urodzeniu się Joachima – czyli przede wszystkim wiedza, porady, informacje o tym, co się dzieje z dzieckiem, dlaczego, kto może pomóc, jak się zaopiekować wcześniakiem w szpitalu, a jak w domu

- wspomina. Powstała w ten sposób strona, na której zamieszczają porady specjalistów i ważne informacje dla rodziców wcześniaków, wydają też poradnik dla rodziców, który udostępniany jest im jeszcze na oddziale. Oferują rodzicom wparcie sprzętowe i finansowe.

Dr Gołkowska do tej pory spotyka rodziców dzieci, które udało jej się uratować. Dostaje od nich zdjęcia i podziękowania.

To sympatyczne. Nie wszystkim można pomóc, ale jest grupa dzieci, którym pomagamy, bo urodziły się w czasach, w których jest taka możliwość

- mówi.

Więcej o:
Copyright © Agora SA