Jabłuszko czy sanki? Polacy ruszyli na góry, górki i pagórki. Jak zachować bezpieczeństwo?

Jabłuszko czy sanki? Każde dziecko ma inne preferencje i inny styl zjeżdżania, rodzice jednak muszą w czasie tej beztroskiej i często ryzykownej zabawy zadbać o bezpieczeństwo swoich pociech.

Trwają ferie zimowe, które z racji panującej epidemii koronawirusaodbywają się w jednym terminie dla wszystkich województw. Zimowa przerwa od nauki nie jest jednak w tym roku szczytem marzeń dzieci i młodzieży, bo decyzją rządu zamknięte zostały stoki narciarskie, co uniemożliwiło wyjazdy na narty i snowboard. Wszystko, aby nie dopuścić do kolejnej fali zachorowań. Wychodząc jednak najmłodszym naprzeciw, rząd dopuścił organizację półkolonii. 18 stycznia ferie się kończą, do szkół mają wrócić uczniowie klas I-III, co oznacza dla nich upragniony koniec nauki zdalnej.

Do tego czasu jednak rodzice muszą zapewnić dzieciom zajęcia i zadbać o atrakcje. Nie jest to łatwe zadanie wobec panujących obostrzeń, zamkniętych kin, teatrów, basenów, galerii handlowych i restauracji. Rodzicom na ratunek przybył śnieg, który zupełnie niespodziewanie spadł w wielu rejonach Polski.   

Jabłuszko, sanki, czy talerz? Co wybrać?

Śnieg nie będzie leżał wiecznie i wszyscy, którzy chcą wykorzystać tę okazję, żeby zabrać dzieci "na górkę" doskonale o tym wiedzą. Osiedlowe górki przeżywają wielkie oblężenie. Młodsze i starsze dzieci śmigają na sankach, nartach, jabłuszkach i talerzach. Z roku na rok wybór pojazdów do zjeżdżania po śniegu jest coraz większy. W tym roku, obok tradycyjnych sanek, dużym powodzeniem cieszą się poręczne jabłuszka, a także nieco większe talerze do zjeżdżania.

Jeśli chodzi o sanki, te tradycyjne, metalowe z drewnianymi siedziskami są znacznie trwalsze niż te plastikowe, które można uszkodzić w czasie stłuczki z innymi sankami. Plastikowe z kolei uchodzą wśród dzieci za dużo szybsze. Są też znacznie lżejsze (podobnie te całe drewniane) i łatwiej je wciągnąć na górę nawet kilkuletnim maluchom. Dla najmłodszych dzieci najlepiej sprawdzą się sanki z oparciem, a jeśli planujemy dłuższy spacer - ze śpiworkiem.

Jabłuszka na śnieg i talerze do zjeżdżania doskonale sprawdzają się na gładkich powierzchniach, można na nich osiągnąć sporą prędkość, ale z kolei najeżdżając na wystający korzeń lub krawężnik łatwo je połamać. Ostatnio dużym zainteresowaniem starszych dzieci cieszą się też akia, czyli sanki w kształcie łódki, inspirowane pojazdem Eskimosów. Są plastikowe, płaskie i nie bez powodu nazywane "ślizgaczami".

Zasady bezpieczeństwa w trakcie białego szaleństwa na sankach

Jazda na sankach daje wiele radości, ale niestety może się skończyć bolesnymi potłuczeniami lub poważniejszymi urazami. Ci, którzy mimo to nie zamierzają odmawiać dzieciom tej przyjemności, powinni maksymalnie zadbać o ich bezpieczeństwo. Ciepłe, nieprzemakalne ubranie i buty, które nie ślizgają się na śniegu to podstawa.

Jeśli jesteśmy rodzicami wyjątkowo nieostrożnego lub brawurowego malucha, można pomyśleć o kasku na głowę lub ochraniaczach. Grube, narciarskie rękawiczki z kolei nieco zamortyzują uderzenia w dłonie. Przede wszystkim jednak należy wyjaśnić dziecku jak powinno się na stoku zachowywać. Zwykle zjeżdża się środkiem górki, a wchodzi na nią po bokach. W czasie zjazdu należy uważać na osoby stojące, siedzące lub idące na naszej drodze. Po zakończonym zjeździe należy szybko usunąć się z  "toru", żeby zrobić miejsce innym i nie narazić się na stłuczkę. 

Białe szaleństwo w czasie epidemii

Zdarta broda, potłuczone kolana, czy kilka guzów na głowie to niejedyne zagrożenia, jakie czekają na nas podczas szaleństwa na sankach. Nawet w czasie beztroskiej zabawy nie wolno nam zapominać o tym, że panuje epidemia i należy stosować się do zasad bezpieczeństwa. Nie zbierajmy się tłumnie, pamiętajmy o zasłanianiu ust i nosa, pilnujmy dzieci, żeby nie dotykały twarzy, dezynfekujmy ręce im i sobie.

Na górce dzieci chętnie wymieniają się swoimi pojazdami, pożyczając je sobie na kilka zjazdów. Tym razem nie jest to dobry pomysł, podobnie jak wymienianie się w szkole przyborami szkolnymi. Tłumacząc to swoim pociechom, warto posłużyć się tym właśnie przykładem. 

Zobacz wideo Czego nie wiecie o dżdżownicach? [PRACOWNIA BRONKA]
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.