37-letnia mama myślała, że ugryzła się w język. Okazało się, że ma raka

To był 2019 rok. Jamie Powell obudziła się któregoś grudniowego poranka i zauważyła, że na jej języku pojawiło się niewielkie zgrubienie. Na początku pomyślała, że prawdopodobnie ugryzła się w język podczas snu, lecz wkrótce okazało się, że jest poważnie chora.

Po dwóch tygodniach odkąd 37-latka zauważyła zmianę na języku, guz wydawał się powiększać. Zaczął nieprzyjemnie ocierać się o zęby i Jamie po raz pierwszy poczuła niepokój.

Kiedy w styczniu 2020 roku udała się do dentysty na rutynowe czyszczenie zębów, powiedziała mu o swojej dolegliwości, jednak ten stwierdził, że nie ma się czym martwić. 

Zobacz wideo Onkolożka: witamina C nie leczy raka
Zaczęłam korzystać z wyszukiwarki, żeby zobaczyć, co to może być, ale nie znalazłem niczego, co przypominałoby guzek na moim języku

- opowiadała później. Żeby rozwiać swoje wątpliwości, umówiła się na wizytę do onkologa-laryngologa. Lekarz wykonał biopsję, pobierając niewielki kawałek tkanki z guza. Tydzień później, w marcu 2020 roku, Jamie odebrała telefon. Zdiagnozowano u niej agresywnego raka języka. 

37-letnia mama trafiła do szpitala

Początkowo Jamie czuła rozgoryczenie. Zawsze dbała o swoje zdrowie, prowadziła zdrowy tryb życia i miała poczucie, jakby zdradziło ją jej własne ciało. 

Po tych wszystkich zdrowych rzeczach, które wykonywałam każdego dnia, zachorowałam na raka. Czułam gniew, ale zamieniłam ten gniew w siłę

- twierdziła. Natychmiast wyznaczono termin operacji. W czasie, gdy COVID-19 rozprzestrzeniał się w USA, Jamie trafiła do szpitala. 

Zanim jednak to nastąpiło, nagrała serię wiadomości do swoich chłopców, wiedząc, że może nie być w stanie z nimi rozmawiać przez bardzo długi czas. W dniu operacji jej mąż wysadził ją przy krawężniku przed budynkiem szpitala. Z powodu restrykcji nie mógł towarzyszyć jej w tych trudnych chwilach. Wiedziała, że nie zobaczy go, dopóki nie wróci, żeby zabrać ją do domu.

Byłam zdeterminowana, aby wrócić do domu i się wyleczyć. Poprosiłam pielęgniarki, żeby nauczyły mojego męża przez FaceTime, jak karmić mnie przez zgłębnik. 

Po trzech dniach zaskoczyłam wszystkich, udowadniając, że jestem gotowa na powrót do domu. Wciąż nie mogłam mówić, ale chciałam być w domu z moimi chłopcami

- mówi Powell.

Nigdy więcej nie będę uważała małych rzeczy za coś oczywistego. Byłam poza zgłębnikiem, ale nie mogłam poruszać językiem, więc nadal mogłam spożywać jedynie płyny. W maju rozpoczęłam radioterapię trwającą sześć tygodni. Wolałbym przejść operację 100 razy, niż ponownie poddawać się radioterapii głowy i szyi

- wspomina. Doświadczyła wielu skutków ubocznych radioterapii: owrzodzeń jamy ustnej, utraty smaku, poważnych oparzeń. Całymi dniami leżała w łóżku i modliła się o koniec kuracji. Wreszcie dotarła do 30 czerwca 2020 r. Teraz dochodzi do siebie podczas terapii logopedycznej przy ścięgnach gardła.

Nie była to walka, do której mogłam się przygotować, ale codziennie walczyłam nie o siebie, ale o moją rodzinę. Wciąż robię wszystko, co w mojej mocy, aby mieć z nimi więcej czasu na tej ziemi

- podkreśla. 

Więcej o: