Do Wielkiej Brytanii, do Woking, wyjechałam w 2005 roku jako au-pair. Niestety, rodzina, u której byłam, nie spełniła moich oczekiwań i postanowiłam przyjechać do znajomych do Szkocji. Mieszkam tu już ponad 15 lat. Od dziewięciu lat z moim mężem.
Portugalczykiem. Poznaliśmy się w Szkocji na wspólnej imprezie pracowniczej, a dwa lata później wzięliśmy ślub. Na świecie pojawiły się nasze dzieci. Lena ma siedem lat, a Alexander cztery lata.
"Łatwiej" wydaje mi się pojęciem względnym, bo każda z nas jest inna. Nigdy nie byłam w ciąży w Polsce, ale na swoim Instagramie - Mama w Szkocji - często prowadzę międzynarodowe live’y. Jednym z tematów było prowadzenie ciąży Polek w różnych krajach, które podsumowałam Q&A z polskim ginekologiem położnikiem. Wtedy też odkryłam, że np. w Polsce robi się o wiele więcej niż w Szkocji obowiązkowych badań podczas ciąży oraz że w Polsce większość badań prenatalnych jest płatna, podczas gdy w Szkocji są one darmowe.
Są one podobne do tych w wielu krajach Europy. Nawiązując do części prawnej, to występuje u nas ochrona w pracy, jest darmowe wolne na wyjście na badania lekarskie itd. Szkocja od sierpnia 2017 roku wprowadziła prawo, że każde dziecko narodzone w Szkocji ma prawo do bezpłatnego "pudełka" dla niemowląt, zawierającego mnóstwo niezbędnych artykułów dla noworodka. Wzorują się tutaj na Finlandii. Pudełko jest bardzo ładne i śmiało może służyć jako miejsce do spania dla noworodka na początku. W Szkocji kobiety w ciąży, jak również do roku po urodzeniu dziecka, mają darmową podstawową opiekę dentystyczną i ortodontyczną oraz darmowe niektóre leki z apteki, jak np. leki przeciwzapalne.
W Szkocji każdej kobiecie w ciąży są oferowane darmowe badania prenatalne bez względu na wiek. Nie ma tu zasady, że po 35 roku życia – po prostu zawsze i bezpłatnie.
W Szkocji od 1967 roku aborcja jest legalna do 24 tygodnia, gdy dwóch lekarzy zgodzi się, że aborcja spowodowałaby mniejsze zagrożenie dla zdrowia fizycznego lub psychicznego kobiety (lub jej obecnych dzieci) niż kontynuacja ciąży. Aborcja musi być przeprowadzona w szpitalu lub licencjonowanej klinice. Możliwe jest również przeprowadzenie aborcji w późniejszym terminie, jeśli konieczne jest uratowanie życia kobiety, by zapobiec poważnym i trwałym obrażeniom zdrowia fizycznego lub psychicznego kobiety ciężarnej oraz jeżeli istnieje znaczne ryzyko, że dziecko urodzi się z poważną niepełnosprawnością fizyczną lub umysłową. Ciekawostką jest to, że dziewczyny, które mają mniej niż 16 lat, mogą dokonać aborcji bez powiadomienia rodziców, o ile dwóch lekarzy uważa, że leży to w ich najlepszym interesie i w pełni rozumieją, co się z tym wiąże.
Obie ciąże prowadziłam w Szkocji i tutaj też rodziłam. Miałam dwa cesarskie cięcia: pierwsze, bo córka miała ułożenie pośladkowe, a drugie, bo po pierwszym można wybrać taką formę porodu, więc po dwóch konsultacjach z lekarzem tak zdecydowałam. Nie mogę na nic narzekać, gdyż w Szkocji jest świetna darmowa opieka lekarska.
W Szkocji można rodzić i tak, i tak, jednak szpitale państwowe są bardzo dobre i większość kobiet wybiera poród właśnie tam. Popularne są też domy porodowe przy szpitalach w większych miastach. Są one również darmowe. Pokoje są bardzo przestronne, z łóżkiem i z wanną, jeśli ciężarna decyduje się na tę drugą formę porodu.
To zależy od porodu, od danej kobiety, od tego, jak szybko "zejdzie" z niej znieczulenie. Najczęściej, przy naturalnym porodzie bez komplikacji, ze szpitala wychodzi się w ciągu 6-24 godzin po porodzie. W przypadku cesarskiego cięcia bez dalszych komplikacji można wyjść do domu po 48-72 godzinach po porodzie. W obu przypadkach na drugi dzień po wyjściu ze szpitala odwiedza nas położna, która przeprowadza rutynową kontrolę mamy i dziecka. Jeśli np. niemowlę za dużo straciło na wadze - wracamy do szpitala na kolejny dzień lub dwa.
W szkockich szpitalach odwiedza nas osoba odpowiedzialna za posiłki lub położna i wręcza małe menu szpitalne, z którego możemy wybrać sobie posiłki na cały dzień. Na lunch można wybrać sobie jedną z dwóch zup plus jeden z trzech ciepłych posiłków lub kanapki i dodatki (ryż, ziemniaki, frytki, warzywa itp.). Dostępne są też desery i zimny bądź ciepły napój. Podobnie jest z kolacją. Na śniadanie mamy do wyboru różne rodzaje płatków śniadaniowych bądź tosty. Między posiłkami salowe podają ciepłe napoje i ciasteczka. Przyznam szczerze, że bardzo mi smakowało szpitalne jedzenie.
Przez pierwsze 10 dni po porodzie, w zależności od potrzeby, odwiedza nas w domu położna. Natomiast od 11 dnia niemowlęcia odwiedziny przejmuje pielęgniarka środowiskowa. Jeśli występuje potrzeba jakiejkolwiek pomocy – laktacyjnej, fizjoterapii, psychologa – przypisana nam osoba z opieki zdrowotnej wydaje odpowiednie skierowanie. Wówczas czekamy na list z umówioną wizytą ze specjalistą. Bardzo zwracają tutaj uwagę na zdrowie psychiczne kobiety. Podczas jednej z wizyt wypełnia się test dotyczący właśnie tej sfery i jeśli nastąpi taka potrzeba, to bardzo szybko jest dostarczona kobiecie tego typu pomoc. Wszystkie wizyty u specjalistów są darmowe. Umawiamy się też na wizytę u lekarza sześć tygodni po porodzie, na swoją rutynową kontrolę.
Mam wrażenie, że wśród Szkotek karmienie piersią nie jest zbyt popularne. U mnie w pracy ponad 70 proc. młodych mam nie próbowało nawet karmić naturalnie. Po prostu nie chciały i nikt nie wywierał na nie presji. Jest tu do tego luźne podejście. Położne na szkole rodzenia oczywiście zachęcają do karmienia piersią, ale nie jest to obowiązek. W szpitalu po porodzie też położne chętnie pomogą w nauce karmienia piersią, ale jeśli jakaś mama od razu poprosi o butelkę, bo tak chce, to nikt nie robi jej z tego problemu. To jest indywidualny wybór kobiety i tego się po prostu nie komentuje. Ja akurat karmiłam piersią, bo chciałam, ale Szkockie mamy mają do tego bardzo elastyczne podejście. Nikt sie na nikogo krzywo nie spojrzy, bo karmi butelką.
Zaplecze socjalne jest dość dobrze rozwinięte w Szkocji, ale głównie dla rodzin z niskimi dochodami. Niestety, wielu rodzinom, gdzie oboje rodziców pracuje na pełen etat, sporo z tych świadczeń socjalnych się nie należy. Najpopularniejszym świadczeniem jest Child Benefit (podobne do 500 plus). Rodzina otrzymuje od rządu co tydzień 20 funtów na najstarsze dziecko (ok. 100 zł) i 13 funtów tygodniowo na każde kolejne (ok. 67 zł).
Wydaje mi się, że to zależy od zawodu i miejsca pracy. W mojej firmie na lotnisku, przy pracy zmianowej, można policzyć na palcach jednej ręki kobiety, które po porodzie wróciły do pracy na pełen etat. Przedszkola są tu bardzo drogie (prawie trzy czwarte najniższej krajowej), a darmowa opieka przedszkolna obowiązuje dopiero gdy dziecko skończy trzy lata (w niektórych wypadkach dwa lata) i jest to tylko 30 godzin tygodniowo. Z tego powodu wiele kobiet wybiera pracę na pół lub ćwierć etatu.
Szkockie mamy nie są takie skore do udzielania rad. Jeśli przyjdę do pracy i podzielę się z koleżankami wiadomością o tym, że moja córka całą noc miała duszący kaszel i nie wiem co z tym zrobić, to doświadczone mamy chętnie coś podpowiedzą. Nie udzielają natomiast rad nieproszone, nie wtrącają się w wychowywanie czyichś dzieci, nie krytykują. Wiele mam po porady udaje się na specjalne forum dla mam, gdzie może opisać swój problem i liczyć na pomoc. Nie ma czegoś takiego, że ktoś sie wtrąca. Gdy będę szła z córką w chłodny wieczór, a ona nie będzie miała na głowie czapki, to nikt nie podejdzie i tego nie skomentuje, nie usłyszę od obcych rady w stylu "matko, załóż dziecku czapkę".
W pierwszej fali koronawirusa zamknięto szkoły i przedszkola, jak wszędzie. Mąż jest maszynistą, więc pracował cały czas, natomiast ja jestem menedżerem ds. obsługi pasażerskiej na lotnisku - i ze względu na znaczną redukcję lotów - duża liczba pracowników musiała pójść na tymczasowe zwolnienie. Z uwagi na nauczanie zdalne dzieci zdecydowałam się w pracy na tę opcję. Gdybym jednak musiała pracować, to mogłabym posłać dzieci do szkoły razem z dziećmi osób, które nie mogły pracować z domu.
Szkoła i przedszkole, do których uczęszczają nasze dzieci, są bardzo skomputeryzowane. Większość zadań była zadawana w grupach na Twitterze, z linkami do materiałów edukacyjnych. Dzieci korzystają też z kilku szkolnych aplikacji. Uczniowie, którzy nie mieli dostępu do komputera czy tabletu, dostali je ze szkoły. Przedszkole syna nie miało za wiele zajęć dla maluchów. Córka natomiast w zeszłym roku była w drugiej klasie podstawówki i miała tych zadań codziennie sporo. Zazwyczaj robiliśmy zdjęcia tego, co przerobiła, bo Pani nie wszystko widziała w aplikacji i wrzucaliśmy na Twitter. W naszej szkole uznano, że Zoom, do którego było sporo włamań podczas lekcji, nie jest bezpieczną formą komunikacji i w rezultacie zadecydowano, że najmłodsi nie będą mieli zajęć online.
Przez to, że mamy w domu trzy języki, wszyscy najlepiej posługujemy się angielskim, jest on naszym głównym językiem. Jednakże zarówno ja, jak i mąż, staramy się uczyć nasze dzieci naszych rodzimych języków. Nie jest to łatwe, gdy większość czasu w tygodniu dzieci spędzają w szkole, a my w pracy, ale się nie poddajemy. Sporo pomaga nam babcia z Portugalii, która spędza u nas dużo czasu w ciągu roku i która mówi tylko po portugalsku, przez co dzieci mają wiele godzin praktyki dziennie.
Mam wrażenie, że Portugalczycy są bardziej wyluzowani i mniej nerwowi. Gdy mi puszczają nerwy, to teściowa zawsze mówi: spokojnie, usiądź, weź głęboki oddech. Nie pamiętam sytuacji, w której moja teściowa krzyczałaby na dzieci.
Jak moja mam do nas przyjedzie, to zawsze słyszę jakieś rady dotyczące tego jak ubrać dzieci, jak je karmić itp. Natomiast mama mojego męża nigdy się w nic nie wtrąca, nie udziela "dobrych" rad. Po prostu jest, służy pomocą, ale nie ma w zwyczaju radzenia i pouczania. Jeśli zaś chodzi o mojego męża, to myślę, że na jego wychowanie miała wpływ szkoła wojskowa, do której chodził przez 10 lat. Więc mimo tego, że przez swoich rodziców został wychowany raczej z tym luźnym podejściem, to wojsko sprawiło, że jest konsekwentny, stanowczy i nie odpuszcza.