Polska mama z RPA: Tu można oddać do żłobka już sześciotygodniowe maleństwo

Agnieszka mieszka w Johannesburgu z mężem i synem. Opowiedziała nam o ciąży, porodzie i sytuacji epidemicznej. "Lekarze i Ministerstwo Zdrowia nie zachęcają tu do porodów domowych".

Agnieszka mieszka w Johannesburgu od prawie 14 lat. Od kilku lat jest szefową działu zakupów w firmie produkującej kosmetyki. Jej mąż Michael jest Brytyjczykiem z pochodzenia, ale wychował się w RPA. Pracuje w biurze projektowym. Mają 11-letniego syna Camerona.

Wózek to dla Chińczyków zimny chów.Polska mama w Chinach: Wiele rodzin nie ma wózka. Jest niepotrzebny, bo tu dzieci nosi się cały czas na rękach

Jak to się stało, że zamieszkałaś w Afryce?

W 2007 roku trafiłam tu na kontrakt, zostałam oddelegowana przez pracodawcę w ramach rozwoju kariery, chociaż uważam, że chodziło o zapełnienie luki kadrowej. W Polsce pracowałam w branży zakupów, w firmie uznali, że z kilkuletnim doświadczeniem i brakiem zobowiązań w kraju jestem odpowiednim materiałem na ekspatkę. Już na początku tego wyzwania poznałam Michaela. Zakochałam się, zostałam. 

Jak RPA radzi sobie z epidemią?

Mamy obecnie niski wskaźnik zakażeń COVID (teraz panuje tu lato), choć pewnie wzrośnie przez święta. Obecnie restrykcje są niewielkie, ale RPA przeszła przez fazę bardzo restrykcyjnego stanu wyjątkowego, podczas którego wszystko było zamknięte, nie wolno było w ogóle przebywać na zewnątrz (liczba wydawanych pozwoleń była ograniczona), była nawet całkowita prohibicja. Taki stan trwał ok. dwóch miesięcy (od końca marca do końca maja), dopiero w zasadzie od czerwca zaczęły obowiązywać trochę luźniejsze przepisy.

W czasie ciąży mieszkałaś w RPA. Jak tu wygląda opieka medyczna dla ciężarnych?

W RPA istnieją dwa równoległe systemy. System opieki prywatnej jest bardzo rozbudowany i działa trochę jak ubezpieczenie. W ramach miesięcznych składek pacjenci mają dostęp do wybranej puli usług. Pula usług zależy oczywiście od wysokości składki. Z kolei system państwowy jest bardzo tani (choć pacjenci ponoszą pewne opłaty) i dość kiepski, jeśli chodzi o standard, dużo gorszy od usług w Polsce. Ja miałam dostęp do prywatnego systemu (składki opłacane przez pracodawcę), więc opiekę miałam naprawdę dobrą. Obejmowała wszystkie badania i poród dowolną metodą.

Agnieszka i jej rodzina stawiają na aktywny wypoczynek. Pandemia trochę ich zatem ograniczyła.Agnieszka i jej rodzina stawiają na aktywny wypoczynek. Pandemia trochę ich zatem ograniczyła. archiwum prywatne

Czy gdy zaszłaś w ciążę, zaskoczyły cię jakieś specjalne zasady lub przesądy?

W każdym kraju panują inne wierzenia i przesądy, RPA nie jest wyjątkiem. Moje środowisko to ludzie dość nowocześni i wykształceni, wiele tradycji jest więc "racjonalizowanych". W RPA, dopóki noworodkowi nie odpadnie pępowina (czyli pierwszy tydzień lub dwa po porodzie), zarówno matka, jak i dziecko są "nieczyste" i kontakty z nimi powinny być ograniczone. Racjonalizacja polega na tym, że w tym okresie zarówno kobieta, jak i dziecko są najbardziej podatni na infekcje i to nie otoczenie przed nimi, ale ich przed otoczeniem należy chronić. 

Dobrze wspominasz swoją ciążę?

Ciążę znosiłam bardzo dobrze, nie miałam żadnych problemów, nie dokuczały mi mdłości. Czułam się tak dobrze, że dopóki nie poczułam, że mały kopie, pomimo badań USG, zastanawiałam się, czy jestem w prawdziwej ciąży, czy urojonej. Panicznie bałam się jednak porodu. Do samego końca nie mogłam się zdecydować, czy rodzić naturalnie ze znieczuleniem zewnątrzoponowym, czy wybrać cięcie cesarskie. W końcu okazało się, że moje dziecko jest ułożone w poprzek, więc lekarz podjął decyzję, że trzeba zrobić cięcie.

W grudniu Agnieszka urodzi trzecie dziecko. Jej dwaj synowie przyszli na świat w Kanadzie.Polska mama z Kanady: W czasie pierwszego porodu zamówiłam z położnymi pizzę

Rodziłaś w szpitalu?

Tak. Większość porodów w RPA odbywa się w szpitalach, chyba że ktoś nie zdąży. Najtańsza i najpopularniejsza opcja (zazwyczaj darmowa) to tzw. MOU (Midwife Obstetric Unit), czyli lokalna klinika porodowa. To jest opcja preferowana, bo w takiej klinice jest zespół, który może odpowiednio zareagować na miejscu, jeśli pojawią się jakieś komplikacje. Poród w państwowym szpitalu jest darmowy, ale zwykła opieka jest kiepska, gorsza niż w klinice. Poza tym państwowe szpitale mają problemy z bezpieczeństwem. Są udokumentowane przypadki kradzieży, a nawet rozbojów (potyczki gangów) w szpitalach znajdujących się w najbardziej niebezpiecznych dzielnicach.

Można też zdecydować się na poród w prywatnej klinice lub poród domowy. Ten ostatni jest dużo droższy niż poród w szpitalu, służba zdrowia w RPA nie zachęca do niego. Sądzę, że to ze względu na to, że Ministerstwo Zdrowia i lekarze chcą ograniczyć ryzyko związane z porodem poza szpitalem i zapewnić rodzącym odpowiednie warunki. Dotyczy to zwłaszcza kobiet, które mają kiepskie warunki w domu. RPA to jednak Afryka, świadomość, jeśli chodzi o zdrowie i higienę, nie jest taka sama, jak w krajach wysoko rozwiniętych. Jeśli poród ma się odbyć w domu, kobieta musi zatrudnić akuszerkę, która wszystkiego dopatrzy. Sama wtedy pokrywa jej koszt, czyli ok. 10 tys. randów (2,5 tys. zł). W RPA mocno rozwinięty jest rynek położnych i akuszerek, zwłaszcza w sektorze państwowej opieki zdrowotnej. Po prostu nie wszyscy mogą sobie pozwolić na wizyty u lekarza.

Agnieszka stara się spędzać jak najwięcej czasu nad Oceanem.Agnieszka stara się spędzać jak najwięcej czasu nad Oceanem. archiwum prywatne

Jak jest z urlopem macierzyńskim?

W RPA urlop macierzyński wynosi tylko sześć tygodni i jest płatny do wysokości określonej w ustawie. W rzeczywistości bardzo niewiele. Wiele firm, zwłaszcza międzynarodowych, ma jednak własną politykę. Mój pełnopłatny urlop trwał cztery miesiące, co w porównaniu z Polską i tak jest bardzo mało. Nie istnieją tu też urlopy tacierzyńskie. Mój mąż miał tylko tydzień wolnego na opiekę nade mną i dzieckiem. Ja w ogóle pracowałam do samego końca. Dosłownie! Do szpitala pojechałam przed swoim planowanym urlopem (tutaj nie istnieje coś takiego jak L4 na ciążę), a mój syn urodził się w czasie, gdy miałam być jeszcze w pracy. Pod koniec mojego urlopu macierzyńskiego przyjechała moja mama, która bardzo mi pomogła, zanim zdecydowałam się na pozostawienie synka z opiekunką. W RPA dziecko można oddać do żłobka już od szóstego tygodnia życia, ale ja uważałam, że to za wcześnie i wolałam zapewnić mu inny rodzaj opieki. Znam kobiety, które nie miały wyboru i musiały oddać takie maleństwo do żłobka, ale jednak większość stara się tego nie robić. Natomiast kilkumiesięcznych maluchów w żłobkach jest całkiem sporo.

Czy pandemia mocno daje się wam we znaki?

Lubimy aktywny wypoczynek, więc pandemia bardzo nas ograniczyła. Na szczęście mamy wakacyjny dom na południu kraju, nad oceanem w miejscowości Wilderness na Garden Route (Szlak Ogrodów) i staramy się tam spędzać trochę czasu, między innymi święta. To bardzo piękny rejon RPA i zwłaszcza teraz, gdy musimy ograniczyć podróże międzynarodowe, jest jak znalazł.

Zobacz wideo Meduzy. Tajemnicze stwory [PRACOWNIA BRONKA]
Więcej o: