Aleksandra Żebrowska w sierpniu powitała na świecie najmłodszego syna. Dwa tygodnie przed porodem umieściła na swoim profilu na Instagramie wpis, w którym ujawniła, że kilkukrotnie poroniła.
Są takie sprawy, o których nie da się mówić od razu, o innych nie chce się mówić wcale. 'Nieudane' ciąże to temat, o którym rozmawia się ciężko - nawet z najbliższymi. Sama mam kilka takich za sobą - poronienia i na dokładkę ciążę pozamaciczną pod koniec zeszłych wakacji
- wyznała. W rozmowie z dziennikarką Wysokich Obcasów Żebrowska wróciła wspomnieniami do tamtego momentu i opowiedziała o tragicznych doświadczeniach, a także o lęku, jaki towarzyszył jej, zanim przyszedł na świat Feliks.
Aleksandra Żebrowska miała 24 lata, kiedy straciła pierwsze dziecko. Ciąża przebiegała wówczas bez żadnych komplikacji i to, co się stało, było dla niej zupełnie niezrozumiałe. Myślała o swojej mamie, która urodziła ośmioro dzieci i nigdy nie doświadczyła straty.
Do dzisiaj sama sobie współczuję tego siedzenia między kobietami w widocznych ciążach, między parami, które czekają na to, aby na USG poznać płeć dziecka
- opowiadała. Żebrowska dodała, że kiedy czekali na rozmowę z lekarzem, jej mąż odbierał w poczekalni gratulacje od jednego z przyszłych ojców. "Panie Michale, szacun za Wiedźmina" - mówił mężczyzna, a Aleksandra Żebrowska z czerwonymi oczami starała się uśmiechać, żeby nikt nie domyślił się, co się stało.
Po pierwszym poronieniu chciałam szybko zajść w ciążę. Podobno kobiety często tak mają – czują, że powinny szybko zajść w ciążę, by sobie i innym udowodnić, że dadzą radę
- mówiła. Do kolejnej próby doszło pół roku później. Poroniła w 10 tygodniu. Lekarze zapytali ją, czy chciałaby pochować dziecko. Odruchowo odpowiedziała, że nie. Później zrozumiała, dlaczego to pytanie było dla niej trudne.
Dopiero później zrozumiałam, dlaczego to pytanie było dla mnie tak trudne – z jednej strony wyczekiwana ciąża, a ja nie chciałam czuć, że straciłam dziecko
- wyznała.
Ludzie myślą, że kiedy ktoś stara się o dziecko i wreszcie zachodzi w ciążę, to wtedy może odetchnąć z ulgą, skacze ze swoim partnerem z radości. Żyjemy w iluzji, że to moment czystego szczęścia. A prawda jest taka, że czasem, widząc dwie czerwone kreski na teście, czuje się strach, radość i niepewność jednocześnie. Sama trzymałam entuzjazm w ryzach, bo nie wiedziałam, co będzie dalej, a dużo łatwiej było mi godzić się z niepowodzeniem, gdy mimo ogromnej nadziei trochę się go jednak spodziewałam
- opowiadała później. Dla Żebrowskiej każda ciąża była ogromną niepewnością. Po pierwszych poronieniach czuła się winna.
Namiętnie googlowałam przyczyny poronienia, robiąc szybki rachunek sumienia: czy przypadkiem nie zjadłam za dużo arbuza albo pietruszki, czy nie smarowałam się olejkiem z geranium albo czegoś tam, co powoduje skurcze
- wyliczała. Potrzebowała czasu, żeby zrozumieć, że nie miała na to wpływu. Czytała na forach internetowych o doświadczeniach innych kobiet, ulgę przyniosło jej to, że nie jest sama. Zawsze też mogła liczyć na wsparcie rodziny.