Przeprowadziliśmy się z mężem do Bahrajnu cztery lata temu. Początkowo miał być to Dubaj, jednak kiedy dowiedzieliśmy się, że jestem w ciąży, postanowiliśmy wyjechać na dwa lata do Bahrajnu i już tutaj zostaliśmy.
Życie w Bahrajnie jest bardzo spokojne i wolne. Tutaj nikt się niczym nie stresuje. Pamiętam jak dziś mój pierwszy tydzień w tym kraju. Willa, którą wynajęliśmy dwa miesiące wcześniej, nie została przygotowana na nasz przyjazd, dlatego dwa tygodnie spędziliśmy w hotelu, zanim mogliśmy się wprowadzić do naszego nowego domu. Kiedy zamawialiśmy jakikolwiek serwis typu hydraulik, elektryk, sprzątanie, zazwyczaj przyjeżdżali spóźnieni o trzy godziny lub trzy dni później bez jakiegokolwiek wyjaśnienia. Ale poza tym, bardzo mi się podoba tutejsze podejście do ludzi. Panuje wszechobecna, niewymuszona życzliwość, tolerancja dla innych wyznań i rodzinne nastawienie oraz szacunek do kobiet, co było dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem. Bahrańczycy są przemili i niesamowicie pomocni. Są też bardzo religijni i szanują inne wyznania. Nie spotkałam się tutaj z żadną dyskryminacją, wręcz przeciwnie - każdy mi bardzo chętnie pomaga.
Osama właściwie jest Polakiem, w domu mówimy po polsku. Czasem się śmiejemy, że to nasza tajemna moc, która objawia się, gdy podczas spotkań rodzinnych coś mu szepnę do ucha po polsku. Lilusię, naszą trzyletnią córeczkę, też wychowujemy po polsku i uczymy języka ojczystego, a nasza niania, z pochodzenia Filipinka, zaczęła używać prostych, polskich zwrotów grzecznościowych.
To jest zawsze kontrowersyjna kwestia. Ja jako samodzielna, silna i wyedukowana kobieta nie dopuszczam takiej możliwości. Mój mąż się zawsze śmieje, że jego po prostu nie stać na drugą żonę. Według prawa, każda żona musi dostać to samo. Musi mieć takiej samej wartości dom, jeśli jedna dostanie samochód, to druga i trzecia też... To prawo jest bardziej po to, aby chronić kobiety, które tutaj zajmują się głównie domem i dziećmi. Kiedy im się w związku nie układa i mąż chce się rozwieść, to bierze sobie drugą żonę i utrzymuje obydwie. Wtedy nie zostawia matki jego dzieci bez środków do życia. Trzeba też dodać, że kobiecie po rozwodzie jest tutaj ciężko ułożyć sobie życie. Przynajmniej tak zostało mi to wytłumaczone.
Osama z córką prywatne archiwum rodziny
Kiedy patrzę z perspektywy czasu, to ze względów psychologicznych chyba wolałabym urodzić w Polsce. Chociaż nie mam na co narzekać, tutaj miałam cudowną opiekę medyczną. Moja pani doktor, która była Polką, trzymała mnie za rękę od pierwszego skurczu do wykonania cesarki. Wszyscy zwracali się do mnie po imieniu i uważam, że szpital spisał się na medal. Na porodówce byłam sama, ponieważ mąż w tym czasie był na rozprawie w sądzie, aby nasza córka dostała obywatelstwo bahrańskie.
Tak, to prawda. Większość rodzin posiada tu więcej niż dwoje dzieci, a dwójka to minimum. Jednak ja nie odczuwam presji, ponieważ czuję, że to mój wybór i moja decyzja. Na pewno każda rodzina i dziadkowie chcieliby więcej dzieci. Nieważne, czy to Polska czy Bahrajn.
Na Bliskim Wschodzie otrzymuje się dużo pomocy od rodziny. Kiedy byłam w ciąży, przychodziła do nas firma sprzątającą i po porodzie nadal tak było. A dodatkowo rodzina chciała, abym wynajęła na trzy pierwsze miesiące pielęgniarkę do dziecka. Zgodziłam się i byłam zadowolona z tej decyzji. Po porodzie (przez cesarskie cięcie) pielęgniarka przynosiła mi małą do karmienia i ją zabierała. Jestem jej wdzięczna, bo nauczyła moją córkę samodzielnie spać i od trzeciego miesiąca życia przesypiała całe noce w swoim pokoju. Wtedy przyszedł czas na pożegnanie się z pielęgniarką i zatrudnienie gosposi-niani na pełen etat. Niania jest z nami do dzisiaj i jest częścią naszej rodziny. Zajmuje się domem i opiekuje się Laylą, kiedy jesteśmy w pracy. Kiedyś to było dla mnie nie do pomyślenia, żeby mieć obcą osobę mieszkającą w domu. Ale teraz nie wyobrażam sobie życia bez Lilibeth (tak ma na imię). Mieliśmy szczęście, że na nią trafiliśmy.
Wybierałam nianię przez agencję, otrzymałam około 20 CV, przeprowadziłam rozmowy o pracę z pięcioma i wybrałam naszą Lilibeth. Nie zapomnę, jak pierwszy raz się zobaczyłyśmy i odetchnęłyśmy z ulgą. Od razu wiedziałam, że to dobry człowiek. Początkowo zajmowała się tylko domem, a kiedy zdobyła nasze zaufanie, zaczęła zajmować się Laylą. W Polsce nie mogłabym sobie pozwolić na taką pomoc ze względu na koszty, tutaj jest ona bardziej dostępna cenowo.
Tak, tutaj niemal każdy zatrudnia nianię. Jeśli mieszka na zamkniętym osiedlu, ogrodzonym od wszystkiego, składającym się z kilku domów, to na takich osiedlach "rządzą nianie". Chodzi o to, że w każdym domu jest niania i kiedy rodzice są w pracy, to nianie spotykają się na osiedlu, wychodzą z dziećmi i razem spędzają czas. Odwiedzają się również wzajemnie w domach – bywają dni, że w moim domu jest pięcioro dzieci z nianiami. Jak nudzą się w jednym domu, to idą do innego, gdzie są inne zabawki. Tutaj też inaczej urządza się domy – na jeden pokój przypada jedna łazienka. Dzieci oprócz sypialni mają także bawialnię. Jak się wyprawia dziecku urodziny, to często rodzice wysyłają na taką imprezę dziecko właśnie z nianią.
W Bahrajnie jest tyle ułatwień dla kobiet i rodzin, że chyba żadnych nadzwyczajnych już nigdzie indziej nie ma – szczególnie dla kobiet w ciąży. Po pierwsze, na stacji benzynowej nie wychodzi się z samochodu, ktoś z serwisu stacji tankuje i pobiera opłatę. W sklepach spożywczych istnieje możliwość poproszenia obsługi o pchanie wózka, rozpakowanie go i zapakowanie zakupów do samochodu. Jedyne, co musisz zrobić, to zapłacić. Podczas mojej ciąży ktoś z obsługi zawsze brał mój wózek z zakupami i wkładał wszystko do bagażnika. Na basenie obsługa przynosiła mi schłodzone ręczniczki na brzuszek oraz świeże, owocowe soki bez żadnej opłaty. Dużo przyjemnych sytuacji mnie tutaj spotkało, gdy byłam w ciąży i potem zresztą też.
Z tego, co wiem od koleżanek, urlop macierzyński trwa dwa miesiące i jest pełnopłatny. Po dwóch miesiącach mama musi wrócić do pracy. Wiem, że jest możliwość skorzystania także z jakieś przerwy na karmienie piersią, ale nie jestem pewna, jak to dokładnie wygląda. Pod tym akurat względem, Polska ma na pewno jeden z najlepszych urlopów macierzyńskich.
Nie znam nikogo, kto by miał tutaj dziecko w państwowym żłobku. Wszyscy wysyłają dzieci do prywatnych żłobków, przedszkoli i szkół, które są drogie, ale bardzo dobre. Zresztą żłobki i przedszkola są zazwyczaj połączone. Layla nie chodziła do żłobka, chcieliśmy ją wysłać od razu do przedszkola. Miała już nawet swoje pierwsze „interview", żeby się dostać do przedszkola w jednej z najlepszych szkół (połączonych z przedszkolem) w Bahrajnie w wieku dwóch i pół lat. Było to zabawne doświadczenie.
Aga Rumaihi z rodziną archiwum prywatne rodziny
Interview było już podczas pandemii, dlatego byliśmy poproszeni o trzy materiały wideo z Laylą. Pierwsze wideo, kiedy zadajemy jej pytania odnośnie kolorów i liczb w języku angielskim, drugie - jak się bawi z innymi dziećmi i trzecie, jak bawi się sama, bądź z jednym z rodziców. Do tego przeprowadzona była rozmowa z panią ze żłobka. Na tej podstawie wydana została opinia o Layli w języku arabskim oraz angielskim. W trybie normalnym, nie w czasie pandemii, dziecko albo idzie na interview do szkoły na dzień obserwacji, bądź ktoś ze szkoły przychodzi do żłobka i obserwuje dziecko, jak się bawi, może wtedy też zadawać pytania. Teraz odbyło się to inaczej.
Jestem jedną z tych szczęściar, które po ciąży bardzo szybko chudną. W Bahrajnie przez chwilę pracowałam w agencji modelek. Z wykształcenia jestem Magistrem Sztuki, w Polsce miałam swoją firmę projektowania wnętrz. Kiedy przenieśliśmy się do Bahrajnu, zrobiłam sobie przerwę na macierzyństwo i zaklimatyzowanie w nowym kraju. Jednak Layla skończyła trzy lata, zdałam sobie sprawę, że już nie potrzebuje mnie tak bardzo, jak swoich przyjaciół. Cztery miesiące temu otworzyłam firmę projektowania wnętrz i jestem bardzo szczęśliwa z tej decyzji. Do pełnego spełnienia zdecydowanie brakowało mi pracy. Widzę też różnicę w prowadzeniu firmy w mojej nowej ojczyźnie - pod pewnymi względami jest to zdecydowanie mniej stresujące niż w Europie.
Mniej stresujące ze względu na mentalność ludzi i podejście klientów. Poza tym tutaj nie mamy żadnych podatków - oprócz 5 proc. VAT. Jedyna trudność polegała na złożeniu dokumentów na prowadzenie działalności. Nie jest to tak proste jak w Polsce. Trzeba wynająć prawnika, który pomoże w poprawnym złożeniu dokumentów. Trudno jest też założyć sprawę w sądzie, co niestety działa na niekorzyść klientów, gdyby kiedykolwiek zachciało im się sądzić.
Kraje arabskie są bardzo nastawione na dzieci. Mamy wiele placów zabaw. Wszędzie są przewijaki i specjalne pokoje dla mam karmiących piersią w galeriach handlowych. Niestety, teraz podczas pandemii wiele miejsc zostało zamkniętych.
Aga Rumaihi z rodziną archiwum prywatne rodziny
Place zabaw i sale zabaw były nieczynne. Restauracje były zamknięte przez osiem miesięcy – aż do teraz. Niedawno otworzono restauracje i żłobki oraz przedszkola. Ponieważ Layla chodzi do przedszkola znajdującego się w szkole, która podlega pod ministerstwo edukacji, mogła chodzić do szkoły przez cały pierwszy semestr w trybie hybrydowym. Muszę przyznać, że szkoła była fantastycznie przygotowana do takiego trybu. Często korzystamy z zajęć online, które są bardzo ciekawie nagrane. Od przyszłego miesiąca dzieci mogą zacząć chodzić na zajęcia pozalekcyjne i sportowe. Layla musi nosić do szkoły taką specjalną, przezroczystą maskę.
Podczas najtrudniejszych dni zamknięcia mogliśmy korzystać z prywatnej plaży hotelowej, w której mamy członkostwo. Następnie otwarto baseny, a kolejnym rozluźnieniem było otwarcie placów zabaw na świeżym powietrzu. Zamknięte pozostają kina i sale zabaw.
Bardzo tęsknię za życiem w Polsce. Myślę, że jeszcze kiedyś wrócimy do mojej ukochanej Europy. Na razie korzystamy z udogodnień Bliskiego Wschodu w wychowywaniu dzieci i możliwości zarobkowych.
Bardzo tęsknię za moją rodziną. Duża odległość, szczególnie w czasach pandemii, uniemożliwiła mi odwiedzanie rodziców, brata i przyjaciół w Polsce. Tęsknię za możliwością spacerowania, za teatrem, galeriami sztuki, muzeami, piękną, europejską architekturą i kulturą. Tutaj, żeby się gdzieś przejść, musisz wziąć samochód i pojechać w miejsce z chodnikami, chyba że mieszkasz na jednym z nowych osiedli, jak Riff Island czy Amwaj. Tam już jest nowoczesna infrastruktura osiedli.