Ojciec alkoholik: "Nie udawało się to moje ojcostwo. Rozpadałem się na kawałki". List do redakcji

"Kiedy miałem 30 lat nałóg doprowadził mnie do pierwszego upadku, osiągnąłem swoje pierwsze dno. Przestałem pić dzięki terapii refundowanej przez NFZ. Na siedem lat" - opowiada Michał.

Mam na imię Michał i jestem alkoholikiem. Tak zazwyczaj zaczynam, kiedy zabieram głos na mityngu AA. Ale nie zawsze uważałem, że to, iż jestem chory, jest częścią mojej tożsamości. Bardzo długo wypierałem chorobę - jak każdy uzależniony. Mieszkam w dużym, wojewódzkim mieście. Przez większość życia sądziłem, że piję umiarkowanie, jak wszyscy. Kiedy miałem 30 lat nałóg doprowadził mnie do pierwszego upadku, osiągnąłem swoje pierwsze dno. Przestałem pić dzięki terapii refundowanej przez NFZ. Na siedem lat. To był piękny czas: spełniłem się zawodowo i urodziła się moja ukochana córka Klaudia. Chcieliśmy się z jej mamą pobrać, jednak wtedy okazało się, że samo niepicie to za mało. Za mało, żebym mógł stworzyć stabilny związek z dojrzałą kobietą. Do tego potrzeba jeszcze usunięcia, lub choćby poważnego przepracowania, wad mojego charakteru. Bez tego ani rusz. Udaremniały mi to przede wszystkim: pycha, złość i egoizm, pod wieloma postaciami.

Próbowałem, starałem się zmniejszyć poczucie osłabienia i niemocy duszkiem wypitym piwem. Najczęściej w kabinie publicznej ubikacji

Chciałem być czujny, silny i twardy

Mama Klaudii odeszła po roku a ja w następnych kilkunastu miesiącach wróciłem do alkoholu. I właśnie w takim stanie, niemal codziennego odurzenia, zostałem tatą dochodzącym, który musi na określoną godzinę wstać, doprowadzić się do stanu używalności i pojechać po maleńkie dziecko. A później wziąć je na trzy dni do swojego domu i wykazywać się pełną odpowiedzialnością. Walcząc z rozłupującym głowę kacem – starałem się mieć  oczy dookoła głowy: chciałem być czujny, silny, twardy i spokojny bez względu na okoliczności. Ale byłem tylko rozedrganym facetem, którym rządzi lęk. Nie udawało się to moje ojcostwo. Rozpadałem się na kawałki. Każdy alkoholik zna to sformułowanie a przede wszystkim uczucie. Owszem, próbowałem, starałem się zmniejszyć poczucie osłabienia i niemocy duszkiem wypitym piwem. Najczęściej w kabinie publicznej ubikacji. Ale to pomagało tylko na krótką metę, a później tylko wzmagało się uczucie, że jestem najgorszym ojcem na świecie.

Uczniowie z Chełmna podczas akcji 'Żywe Książki' porozmawiają m.in. z niepijącym alkoholikiemUczniowie z Chełmna podczas akcji 'Żywe Książki' porozmawiają m.in. z niepijącym alkoholikiem Shutterstock/Syda Productions

Nie spędzałem czasu z dzieckiem, a "poświęcałem się" dla niego

Fakt, mój alkoholizm - zapewne dzięki pierwszej terapii - nie sprawił, że całkowicie porzuciłem swoje dziecko. Ale sprawił, że czas z nim spędzony był dla mnie mordęgą. Katuszą. Karą. Golgotą. Ja nie „spędzałem wspólnie czasu z moją ukochaną córką", ja się „poświęcałem dla dziecka". Walcząc z pękająca głową, z poczuciem, że sytuacja w każdej niemal chwili mnie przerasta, z napadami lęku, paniki, a nawet histerii użalania się nad sobą - starałem się być wystarczającym ojcem. Nie byłem.

Dziś umiem być "tu i teraz"

Ze wszystkich tych szarpiących serce emocji wydobył mnie program 12 kroków AA. Zniknęła złość, lęk, poczucie niesprawiedliwości, chęć jak najszybszej ucieczki od córki – w święty spokój, najlepiej obficie podlany winem. Przede wszystkim zdobyłem jednak umiejętność bycia „tu i teraz", cieszenia się daną konkretną chwilą: spacerem, rozmową z Klaudią, pracą nad listem do mojej ulubionej redakcji. Zdobyłem spokój umysłu i pogodę ducha, co oczywiście nie nastąpiło z dnia na dzień, ani nawet z tygodnia na tydzień. Wierzę, że rozpocząłem proces, który doprowadzi mnie do bycia naprawdę szczęśliwym. A może już to się stało?

Zobacz wideo Agnieszka Kaczorowska pokazała, co robi, gdy jej córka zaczyna się nudzić. Spróbujecie jej metody?
Więcej o:
Copyright © Agora SA