Tęczowe dzieci. Skąd wzięły się ich historie? "Morze wylanych łez i ogromny żal"

Kim są tęczowe dzieci? To te, których mamy mają za sobą trudne i bolesne doświadczenia związane z utratą ciąży w przeszłości i dopiero teraz potrafią o tym opowiedzieć.

Na hasło "tęczowe dzieci" wiele osób myśli o tych wychowanych w rodzinach LGBT. Otóż wcale nie chodzi tu o nie (chociaż i tak się może zdarzyć). Tęczowe dzieci to takie, które przyszły na świat po wcześniejszym poronieniu, jakie przeżyła ich mama. Czasem określa się też tak maluchy urodzone po wyjątkowo ciężkiej ciąży lub w trakcie niezwykle skomplikowanego porodu. Skąd taka nazwa? Po burzy często w końcu wychodzi słońce, a jemu czasem towarzyszy tęcza. Po trudnych przeżyciach związanych z poronieniem takie dzieci wnoszą do życia swoich rodziców radość, kolory i światło.

Tęczowe historie - macierzyństwo po poronieniu

Justyna Niwińska, fotografka specjalizująca się w sesjach rodzinnych, zrealizowała wzruszający projekt poświęcony właśnie tęczowym dzieciom i ich mamom. - Nic by się nie wydarzyło, gdyby nie moja siostra Ewa. Nie byłoby historii, gdyby nie jej dwuletni syn Antoś. Zanim się pojawił, były dwa poronienia - wspomina fotografka. - Wiosną tego roku, kiedy świat nagle stanął, Ewa powiedziała, że chce mieć zdjęcia z synem. Poprosiła, żebym nimi opisała ich historię. I więcej takich historii, bo to jest temat tabu, a o tym trzeba mówić. Tak powstał mój projekt - dodaje. 

Tęczowe mamy zabrały głos

Pięć kobiet zdecydowało się opowiedzieć swoje bolesne historie związane z utratą ciąży i strachem o kolejną, a fotografka Justyna Niwińska "zilustrowała" je w niezwykle piękny i subtelny sposób.

Straciłam troje dzieci, kiedy mój organizm był niewydolny, nie mógł zapewnić odpowiednich warunków rozwoju kształtującym się istotom. Dostałam trójkę wspaniałych, zdrowych dzieci, kiedy przyszedł na to czas 

- wyznała Kasia S., jedna z pięciu mam, które wzięły udział w projekcie. Kasia w pierwszą ciążę zaszła, gdy była na czwartym roku studiów. Urodziła chłopca, który dziś ma już osiemnaście lat. Gdy skończył pięć, zapragnęła kolejnego dziecka. Tak zaczęły się problemy, o których opowiedziała.  

Tęczowe historie dowodzą, ze po burzy zawsze w końcu wychodzi słońce.Tęczowe historie dowodzą, ze po burzy zawsze w końcu wychodzi słońce. Fot. Justyna Niwińska

W stałym zagrożeniu

Tęczowe mamy doskonale wiedzą, co znaczy żyć w ciągłym strachu o swoje nienarodzone jeszcze dziecko.

Jestem mamą Marysi od ośmiu lat. I chociaż nie jest łatwo, bo zagrożenie ciąży, niedotlenienie zostawiło po sobie ślad, to jest ona największym szczęściem, jakie mogło nas spotkać

- mówi Kasia K. Straciła pierwszą ciążę, potem przez dwa lata nie mogła zajść w kolejną. Udało się, gdy z mężem tracili już nadzieję na powiększenie rodziny. Nie było łatwo. Ciąża była zagrożona praktycznie od samego początku. 

Dla jednych nic, dla innych dziecko

Anna S. ma dziś dwóch synów, ale pierwszą ciążę poroniła. Wtedy myślała, że to jej wina. Jak się wtedy czuła, możemy się tylko domyślać. 

Moja pierwsza ciąża zakończyła się poronieniem w siódmym tygodniu. Dla jednych to nic, bo tam NIC nie było albo było małe. Dla mnie, kobiety, matki było - dziecko

- mówi Anna. S. Po wszystkim w szpitalu czekała ją standardowa procedura, dostała tabletki poronne i czekała. - To była największa trauma - wspomina. 

Tęczowe mamy doskonale wiedzą, co oznacza ból po wielkiej stracie.Tęczowe mamy doskonale wiedzą, co oznacza ból po wielkiej stracie. Fot. Justyna Niwińska

Brak akcji serca

W pierwszą ciążę Sylwia zaszła na wiosnę 2014 roku. Nie dane jej było długo się nią cieszyć, bo w siódmym tygodniu lekarz stwierdził brak akcji serca płodu. Poronienie zaczęło się samoistnie. Rok później kobieta była już w drugiej ciąży. W dwunastym tygodniu lekarz przekazał jej podobną wiadomość: serce dziecka nie bije. Potem kolejna diagnoza: mięśniak w macicy

Morze wylanych łez, poczucie niesprawiedliwości, brak zrozumienia i ogromny żal

- wspomina Sylwia. Po tamtych wydarzeniach kobieta przez trzy lata walczyła o to, żeby zostać mamą. Teraz ma dwoje dzieci, urodziły się rok po roku. 

Obawy mieszały się ze szczęściem

Kasia Z. miała zaledwie 22 lata, gdy straciła swoją pierwszą ciążę. Później urodziła Franka. Trzecią ciążę powitała z ufnością. Skoro z poprzednią wszystko było w porządku, dlaczego teraz coś miałoby się stać? Niestety stało się. Poronienie samoistne. Na szczęście szybko zaszła w kolejną ciążę i urodziła Bartka.

Czuję wdzięczność do Boga za moją historię, za dar każdego z moich dzieci, bo bez nich i bez tych wszystkich doświadczeń nie byłabym dziś tym, kim jestem

- wyznała Kasia. Dziś chłopcy Kasi Z. mają trzy lata i półtora roku, a Kasia znów jest w ciąży.

Zobacz wideo Jak przygotować się do ciąży? Badania, suplementy, aktywność
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.