Mama to ktoś, kto trwa przy dziecku niezależnie od tego, co przyniesie los. To ktoś, kto potrafi łączyć obowiązki rodzinne i zawodowe - czasem takie, które wydają się niemożliwe do połączenia. To ktoś, kto w trudnej sytuacji potrafi znaleźć drogę wyjścia, a przynajmniej walczy do końca, żeby tę drogę odszukać. Dlatego to właśnie matkom i ich sile poświęcamy cykl artykułów pod hasłem "Mamy moc". Czytajcie nas w środę o 19.00 na Gazeta.pl!
Wstrzeliłam się idealnie (śmiech). Już nie pamiętam, kiedy miałam tyle wolnego czasu. Trzy miesiące nicnierobienia. Na początku czułam się wybita z rytmu, jakbym była niepotrzebna nikomu i bezużyteczna. Po czym pomyślałam: "Babo, stuknij się w głowę. Przecież nosisz w sobie dziecko. Jaka bezużyteczna?!". Tylko przez to szaleńcze tempo, w którym żyłam ostatnie siedem lat, dziewięć miesięcy ciąży wydaje mi się wiecznością. Czas inaczej płynie. W połowie dnia orientuję się, że to już połowa dnia, a ja jeszcze nic sensownego nie zrobiłam. (śmiech)
Tak. Mogę robić to, na co mam ochotę i kiedy mam ochotę. Miałam ćwiczyć w ciąży i trochę ćwiczyłam, ale nie tyle ile planowałam. Wysypiam się. Czytam książki. Codziennie smaruje brzuch i uda z nadzieją, że nie pojawią się rozstępy. Na długo przed ciążą trzymałam dietę, a teraz już wcale. Kocham świeże pieczywo. Wczoraj na przykład jadłam gofry z cukrem pudrem. Nie jem tylko tego, co nie jest w ciąży wskazane - surowizny, sera pleśniowego. Czuję się wyśmienicie. Drugi trymestr spędziłam blisko natury. Lubię być w lesie, słuchać ptaków, obserwować zwierzęta. Przyroda dobrze mnie nastraja i relaksuje. Byliśmy niedawno na biwaku nad jeziorem, gdzie żaby koncertowały.
Tak. Mam nadzieję, że się uda. Nie chcę mieć operacji, wolę przejść ten ból, aby poczuć się silniejsza. Pomyśleć potem: "A jednak dałam radę!".
Podobnie, choć pod koniec ciąży z Hanią założyliśmy zespół Soul City i wzięliśmy udział w "X factor". Moja kariera potoczyła się błyskawicznie. Teraz, gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, postanowiłam, że po trzecim miesiącu zrobię sobie przerwę od "M jak miłość". Nie chciałam grać w ciąży. Planowałam, że to będzie czas dla mnie i nadrobię zaległości. Będę chodzić na koncerty i spektakle, na które nie miałam czasu pójść, bo pracowałam. Pojadę do Teatru Muzycznego w Gdyni, żeby zobaczyć moją siostrę w kilku przedstawieniach. Miałam plan, aby napełnić swoją duszę. Nic z tego nie wyszło, bo pojawił się COVID-19. Spędziłam za to dwa miesiące z rodziną w domu rodziców na wsi. Odkąd kilka lat temu wyjechałam z Opola, widywałam się z nimi i z siostrą tylko od święta. Te wspólne miesiące to był magiczny czas. Z tatą graliśmy w brydża i inne karciane gry, w planszówki, w badmintona. Nasze dzieci – moje i siostry bardzo się kochają i ładnie się razem bawiły. Wprowadziliśmy nowe rodzinne rytuały, jak wieczorne opowiadanie bajek. Na strychu urządziliśmy "kanciapę", gdzie wieczorami tworzyliśmy, śpiewaliśmy, nagrywaliśmy. Rozwinęliśmy z Rafałem, moją siostrą Kasią i jej mężem Piotrem projekt "MaKuSza". Są to piosenki, w połowie ludowe, a w połowie współczesne. To coś zupełnie nowego. Siostra pisze teksty, a Rafał i Piotr zajmują się tworzeniem muzyki i aranżacją. Pierwszy utwór "Matka" powstał kilka miesięcy temu przy okazji wystawy fotograficznej Maksymiliana Ławrynowicza zatytułowanej "Biesy Polskie". Teraz skomponowaliśmy drugą piosenkę "Winne spotkanie" i nagraliśmy teledysk, który wrzuciliśmy na You Tube.
To szczęście w nieszczęściu. To był czas, w którym wszyscy byliśmy zmuszeni odnaleźć się w nowej całkiem sytuacji i zweryfikować wiele spraw, a także znajomości. Dla mnie to wspaniały czas z rodziną blisko natury, ale też okazja do nawiązania nowych relacji z ludźmi, których nie znałam. Koncertowaliśmy z Rafałem na Instagramie i braliśmy udział np. w Instanockach, w których zżyliśmy się z mnóstwem wspaniałych artystów. Wcześniej nie znaliśmy się dobrze, a teraz, gdy się widzimy, to się przytulamy. Czujemy się tak, jakbyśmy znali się od zawsze.
Co poradzić na to, że jestem pracoholiczką. Wiecznie chciałabym próbować czegoś nowego. Ale bardzo wyhamowałam w porównaniu z tym, jak żyłam do tej pory. Kiedy pomyślę, co jeszcze działo się w listopadzie: "Taniec z gwiazdami", dwa seriale i spektakle teatralne, to zastanawiam się, jak ja to wszystko w jednej dobie mieściłam. Wszędzie się spóźniałam. Teraz nigdzie się nie śpieszę, żyję leniwie. Dwa tygodnie temu sprawiliśmy sobie pieska, buldożka francuskiego Betty. Idealny moment, bo mogę się teraz opiekować psem. Uczę ją. To jeszcze szczeniak i wszędzie sika. W sumie to przedsmak tego, co mnie czeka we wrześniu z niemowlakiem. Jestem w siódmym miesiącu ciąży, dlatego w sierpniu nie zamierzam się już ruszać z domu. Teraz jesteśmy w górach na koloniach, połączonych z warsztatami wokalnymi dla dzieci. Rafał je prowadzi, a nasza ośmioletnia Hania w nich uczestniczy. Zamieszkała w pokoju z koleżanką i praktycznie wpada do mnie tylko po to, aby powiedzieć, co zjadła na obiad.
To ona nas ciągle o nie pytała i czekała. Hania całuje brzuszek i mówi do brzuszka. (śmiech) Ostatnio w sklepie była bardziej zainteresowana ciuszkami dla niemowląt niż dla siebie. Wyczekuje. Mam nadzieję, że nie będzie zazdrosna. Będziemy starać się z Rafałem dać jej tyle uwagi, aby nie czuła się zapomniana, będziemy powtarzać, jaką jest wspaniałą starszą siostrą i jak nam pomaga, a jestem przekonana, że tak będzie.
Na pewno pierwsze miesiące spędzić spokojniej. Gdy Hania miała miesiąc, występowaliśmy w "X-factorze", a gdy skończyła cztery, zaczęłam próby w Teatrze Roma do "Deszczowej piosenki". Potem kampania reklamowa i gdy mała miała półtora roku, spadł na mnie deszcz propozycji. Nie wiedziałam, czy mogę sobie pozwolić na odmawianie. Po siedmiu latach jestem już w innym punkcie i chciałabym więcej czasu spędzać z rodziną. Od trzech lat bardzo tego pilnuję. Po intensywnym okresie pracy wyjeżdżam gdzieś na tydzień tylko z mężem i dzieckiem. Słyszałam, że kobiety w drugiej ciąży są o wiele spokojniejsze. Potwierdzam. Może dlatego te drugie dzieci są też pewniejsze siebie. Jestem ogromnie ciekawa, jaki on będzie, jaki będzie miał charakter. Czy będą podobni z Hanią do siebie, czy będą się różnić?
Żeby czuło się kochane, miało poczucie bezpieczeństwa, ale jednocześnie nie myślało, że je tłamszę. Kiedy Hania ma problem, to wie, że może do nas z tym przyjść. Jest przy tym bardzo samodzielna. Jakie to przyjemne uczucie obserwować, że choć pod naszym czujnym okiem, to jednak sama podejmuje już pewne decyzje. Kiedy nastała szkoła on line, to Hania wypraszała nas z Rafałem z pokoju, bo sama chciała odrabiać lekcje. Chciałabym wychować dziecko tak, aby radziło sobie w życiu i samo wiedziało, czego chce.
Najbardziej to cieszy się teść, bo jego nazwisko nie zniknie. Kiedy dowiedzieliśmy się, że to będzie chłopiec, to pierwsze, co powiedziałam do Rafała: "O Boże, przecież ja nie wiem, jak wychować chłopca", na co on zareagował: "Nie martw się, ja wiem!". Rafał jest wędkarzem i już się cieszy, że będzie miał z kim chodzić na ryby. Gra w piłkę i jest też zapalonym majsterkowiczem. Nasze pierwsze mieszkanie sam remontował. Jest wszechstronnie utalentowany. Myślę, że będzie naszego synka chciał nauczyć wszystkiego. Niektóre mamy mówią, że nie ma nic bardziej rozczulającego od tego, kiedy synek przyjdzie do mamy, usiądzie jej na kolankach, spojrzy słodkimi oczkami i powie: "Mamusiu jesteś najpiękniejsza". Już na to czekam.
Wszystkie nasze teksty z cyklu Mamy Moc znajdziesz tutaj