Mama z Bośni: wśród mam trwa wieczna licytacja - która ma gorzej i która się bardziej poświęca

Pierwsze cięcie, 15 lat temu, odbyło się w małym i skorumpowanym szpitalu i było koszmarem, wtedy też urodziłam martwe dziecko. Ostatni poród, w tamtym roku to fantastyczne wspomnienie. Warunki na porodówkach w Bośni są dużo gorsze niż w Polsce, ale nie spotkałam przez tyle lat lekarza, który nie byłby zaangażowany w swoją pracę - o tym, jak wygląda ciąża i poród w Bośni i Hercegowinie opowiada Ewa Jaskółowska Dzombic, mieszkająca tam od 17 lat.

Polki wychowują dziś swoje dzieci nie tylko w Polsce. Wiele z nich los rzucił do innych krajów. Tam założyły rodziny i prowadzą domy. O swoich doświadczeniach opowiadają w naszym cyklu "Matka Polka za granicą". Nasze cykle znajdziecie w poniedziałki o 19 na serwisie eDziecko.pl i Gazeta.pl. Zapraszamy!

Magda Derewecka: Jak znalazłaś się w Bośni?

Ewa Jaskółowska Dzombic: W Bośni, w Banja Luce, mieszkam od niemalże 17 lat, chociaż od paru lat głównie krążę między Polską a Bośnią i Hercegowiną. Przed zamieszkaniem w Bośni mieszkałam przez rok w Serbii. Tam wyjechałam, żeby nauczyć się języka serbskiego, potem dostałam pracę w jednej z polskich instytucji, poznałam byłego męża i zamieszkaliśmy w Bośni. Fascynacja Bałkanami zaczęła się od tego, że chciałam zrozumieć znaczenie słów kilku piosenek zespołu Bijelo Dugme. Na drugim roku polonistyki zdałam egzamin wstępny na slawistykę i od kilkunastu już lat zajmuję się tłumaczeniami. Od paru lat także staram się połączyć przedsiębiorców z Polski z tutejszymi oraz zachęcić Polaków do inwestowania i zwiedzania Bośni. Stąd życie na relacji Polska-Bośnia, w Polsce prowadzę firmę, która się tym właśnie zajmuje. W tamtym roku wraz z mężem postanowiliśmy zostać tutaj na dłużej.

Gdzie łatwiej być w ciąży? W Polsce czy w Bośni?

Ostatnią ciążę prowadziłam i w Polsce i w Bośni, wcześniejsze w Bośni. Z punktu widzenia dostępności usług medycznych, łatwiej jest w Bośni. Nie ma kolejek, bo ciężarne są traktowane priorytetowo. Z punktu widzenie percepcji społecznej także łatwiej jest w Bośni - ludzie bardzo lubią mamy w ciąży, wszędzie ustępują im miejsca, karmią czym się da, głaszczą brzuch, są serdeczni.

Czy w Bośni istnieją jakieś przywileje dla kobiet w ciąży? Prawne bądź kulturowe?

Prawnie w Bośni, kobieta w ciąży podlega obowiązkowemu ubezpieczeniu zdrowotnemu, nawet jeśli nie pracuje. Ta opieka trwa do 12 miesiąca życia dziecka. Ciężarne są obsługiwane poza kolejnością i nie trzeba tego egzekwować, każdy sam przepuści w kolejce. Na zwolnieniu chorobowym otrzymuje 80 proc. pensji. Kulturowo kobieta w ciąży jest traktowana z dużym szacunkiem, jak wszędzie na Bałkanach, jest nawet taki przesąd, że kobiecie w ciąży niczego się nie odmawia.

Czy istnieją ciążowe zabobony? 

W czasie pierwszej ciąży mieszkałam na wsi, na północy Bośni. W takim środowisku jest bardzo dużo zabobonów związanych z ciążą - nie wolno kupować wyprawki przed porodem; nie trzeba pozwolić lekarzowi na badanie do trzeciego miesiąca ciąży; do tego, zabobon, że zbyt częste mycie może zaszkodzić ciąży czy że w połogu kobieta nie powinna wieszać prania i wychodzić po zmroku z domu. W większych miastach takie zabobony to rzadkość i raczej ciekawostka etnograficzna.

Jak w Bośni rodzice przygotowują się do ciąży? Czy popularne są doule, warsztaty, szkoły rodzenia, baby shower? A może w Bośni mają swoje zwyczaje?

Szkoły rodzenia funkcjonują w dużych miastach, jak Banja Luka czy Sarajewo, często są związane z oddziałami ginekologiczno-położniczymi. W Banja Luce istnieje jedna organizacja pozarządowa, podobna do polskiej fundacji Rodzić po ludzku, która organizuje wizyty na bloku porodowym czy cykle spotkań z położną albo ginekologiem. Doula to nowość, kobiety są jak na razie sceptyczne w tej kwestii. Baby shower nie ma i nie sądzę, że ten zwyczaj się zakorzeni w Bośni - Bałkany są patriarchalne i konserwatywne, rzadkością jest nawet mąż obecny przy porodzie - i to nie dlatego, że on nie chce, tylko dlatego, że mama nie chce przy sobie męża w tej chwili. Sympatycznym zwyczajem są orkiestry cygańskie, jak z filmów Kusturicy, przed szpitalem położniczym. Kiedy mama wychodzi z dzieckiem do domu, tata albo kum angażują taką orkiestrę, aby uczcić narodziny potomka.

fot. Ewa Jaskółowska Dzombic , 'sympatycznym zwyczajem są orkiestry cygańskie, jak z filmów Kusturicy, przed szpitalem położniczym'fot. Ewa Jaskółowska Dzombic , 'sympatycznym zwyczajem są orkiestry cygańskie, jak z filmów Kusturicy, przed szpitalem położniczym' fot. Ewa Jaskółowska Dzombic , 'sympatycznym zwyczajem są orkiestry cygańskie, jak z filmów Kusturicy, przed szpitalem położniczym'

W Polsce mamy kompletujące wyprawkę inspirują się Instagramem. Czy Bośniaczki też przeglądają social media?

Dużo kobiet zaczyna gromadzić rzeczy dla dziecka dopiero przed porodem albo w trzecim trymestrze ciąży. Nie ma tutaj popularnych blogów czy profili na Instagramie, które promują określone produkty. Poza tym, w Bośni wiele rzeczy jest niedostępnych, jak np. kosze Mojżesza czy wózki z najwyższej półki cenowej. Niedawno pomagałam koleżance zamówić z Polski wózek dla bliźniaków. Tutaj jest z takimi towarami duży problem. Ponadto, ceny produktów dla dzieci są bardzo wysokie.

Jak wygląda ciąża od strony medycznej? W Polsce zawsze przy sobie trzeba mieć kartę ciąży, a w Bośni?

Nie ma karty ciąży. Ciążę można prowadzić prywatnie albo państwowo - w przychodni albo w szpitalu. Badania są bezpłatne - w tym badania prenatalne, których zakres jest szerszy niż w Polsce. Tzw. double test, czyli test wolnego betaHCG i test PAPPA robi każda ciężarna. Szczepień w ciąży nie ma. Kalendarz szczepień w pierwszym roku życia dziecka jest dość skromny - nie ma szczepień na pneumokoki czy rotawirusy. Ciekawe jest to, że ginekolodzy nie zalecają dużej ilości suplementów, pediatrzy zresztą także - w ciąży standardowo kwas foliowy, niemowlaki zaś dostają tylko witaminę D3. W ostatniej ciąży trafiłam na parę dni do szpitala z powodu nadciśnienia - w cztery dni zrobiono mi wszelkie możliwe badania, włącznie z badaniem hematologa, kardiologa, endokrynologa i okulisty. Myślę, że w Polsce dłużej bym czekała.

Rodziłaś w Polsce czy w Bośni? Jakie masz wspomnienia z porodu? 

Początkowo planowałam drugą córkę urodzić w Polsce, jednak miałam tam dość duży problem ze znalezieniem lekarza, który podjąłby się prowadzenia ciąży. Miałam do wyboru dwa albo trzy szpitale z trzecim stopniem referencyjności, dość daleko od mojego miasta. Ostatecznie, miesiąc przed porodem zostałam w Bośni. Do lekarza chodziłam do Poradni Patologii Ciąży w Wałbrzychu, a także tutaj, do mojego lekarza, który się mną opiekuje od 13 lat.

Miałam trzy cięcia cesarskie, wszystkie w znieczuleniu ogólnym, przy czym nie jestem tutaj "reprezentatywna", ponieważ każda moja ciąża była powikłana. W ciągu kilkunastu lat straciłam kilka ciąż - od 7 tygodnia ciąży do 35 tygodnia ciąży. Pierwsze cięcie, 15 lat temu, odbyło się w małym i skorumpowanym szpitalu i było koszmarem, wtedy też urodziłam martwe dziecko. Ostatni poród, w tamtym roku to fantastyczne wspomnienie. Warunki na porodówkach w Bośni są dużo gorsze niż w Polsce, ale nie spotkałam przez tyle lat lekarza, który nie byłby zaangażowany w swoja pracę. Nie ma apartamentów, porodów w wodzie, nie układa się też planu porodu, jak w Polsce. Bloki porodowe nie są dostosowane do porodów rodzinnych. Niemniej opieka, jaką każda ciężarna dostaje jest na naprawdę wysokim poziomie. Znieczulenie do porodu jest bezpłatne, cięcia cesarskie są wykonywane w znieczuleniu regionalnym albo częściej - w ogólnym. Od paru lat nie ma obowiązkowego golenia, lewatywy.

Opieka po porodzie jest dobra, kobieta ma do dyspozycji fizjoterapeutę, położne zaś pomagają przy problemach z laktacją. Na oddziale nie można używać smoczka, promuje się też, może nadmiernie, karmienie piersią. Mama po porodzie nie musi być non stop z dzieckiem, jeśli chce, położne zabierają dziecko do sali noworodków. Mama nie kąpie ani nie przebiera dziecka, nie jest też obecna przy badaniach. Po porodzie naturalnym w szpitalu zostaje się dwa albo trzy dni, po cięciu - cztery dni. Jedzenie jest podobne jak w Polsce - w większości szpitali bardzo słabe. W Bośni jest także bardzo dobra opieka pediatryczna, przynajmniej w Szpitalu Uniwersyteckim w Banja Luce. Moja córka urodziła się z wadą wrodzoną małżowiny ucha i niedosłuchem, w ciągu trzech miesięcy wykonano jej kompletną diagnostykę, włącznie z konsultacją lekarza z sąsiedniej Serbii. W Polsce terminy badań są odległe, tutaj część badań zrobiono już na oddziale neonatologii po porodzie.

Co istotne, w Bośni legalny jest zabieg sterylizacji - to był jeden z powodów, dla których zdecydowałam się na poród tutaj. Jest to zabieg ograniczony - trzeba spełnić określone warunki: wiek, liczba ciąż, minimum dwójka dzieci, choroby przewlekle oraz - uwaga - zgoda męża. Przy czym, przy wazektomii mąż nie musi mieć zgody żony. Aborcja jest w Bośni legalna i ogólnie dostępna.

fot. Ewa Jaskółowska Dzombic, posiłek po porodzie w Bośni i Hercegowiniefot. Ewa Jaskółowska Dzombic, posiłek po porodzie w Bośni i Hercegowinie fot. Ewa Jaskółowska Dzombic, posiłek po porodzie w Bośni i Hercegowinie

Warto także wspomnieć o tym, że wszystkie leki dla ciężarnych i matek dzieci do 12 miesiąca życia są bezpłatne. Ponadto, niektóre miasta finansują trzy próby in vitro.

Urlop ojcowski jest coraz popularniejszy w wielu krajach. Czy w Bośni także? Ile mamom przysługuje urlopu macierzyńskiego?

Ciężarna musi iść na zwolnienie co najmniej 30 dni przed terminem porodu. Urlop macierzyński trwa 12 miesięcy, jest pełnopłatny. Na trzecie i każde kolejne dziecko oraz na bliźniaki przysługuje 1,5 roku urlopu. Ojciec także może skorzystać z urlopu tacierzyńskiego, ale jest to rzadkie, bo tak jak wspomniałam wcześniej, Bośnia to środowisko patriarchalne i mężczyzna wychowujący dziecko jest uważany za pantoflarza. Urlop macierzyński jest płatny w 100 procentach, koszty ubezpieczeń społecznych i składek zdrowotnych są zwracane pracodawcy przez państwo.

Czy są dostępne jakieś świadczenia dla mam i rodzin?

Bośnia i Hercegowina to państwo biedne w porównaniu do Polski. Nie ma dodatków dla każdego dziecka, oprócz jednorazowego świadczenia podobnego do becikowego - 500 zł. Matki, które są zarejestrowane w biurze pracy, mają prawo do dodatku w wysokości ok. 800 zł, wypłacanego w pierwszym roku życia dziecka. Dodatek dziecięcy jest niski - 60 zł i żeby go otrzymać, nie można przekroczyć bardzo niskiego progu dochodowego oraz nie można posiadać auta czy nieruchomości. Żłobki i przedszkola w dużych miastach to wielki problem, normą jest zapisanie na listę oczekujących dziecka zaraz po urodzeniu. Często wynajmuje się nianie, miesięczny koszt to ok. tysiąc złotych, jeśli mama albo teściowa nie mieszkają blisko. W Bośni rodziny są ze sobą bardzo związane, często mieszkają w wielopokoleniowych domach - rzeczą normalną jest pomagać własnym dzieciom w opiece czy prowadzić wspólne gospodarstwo.

Przy wypisie ze szpitala, każda mama dostaje paczkę z pieluchami i kosmetykami - są to prezenty od kilku dużych bośniackich firm. Co roku każde pierwsze urodzone dziecko w danym mieście otrzymuje od urzędu miasta złoty dukat na szczęście.

Bycie mamą na pełen etat - to zjawisko modne, akceptowalne?

Tak, bardzo popularne jest tutaj bycie mamą na pełny etat. Dużo kobiet nie pracuje zawodowo, na co ma wpływ kultura w Bośni - kobieta ma wychowywać dzieci i dbać o dom, mężczyzna zarabia pieniądze. Jest to, oczywiście, stereotyp, ale nadal aktualny, szczególnie w środowiskach wiejskich i w małych miasteczkach, gdzie nie ma dużo możliwości podjęcia pracy. W Banja Luce jest bardzo dużo klubików malucha, sal zabaw, takie miejsca są z reguły przedzielone szybą od kawiarni, w której może siedzieć mama. Istnieją zajęcia fitness dla mam z dziećmi - mama ćwiczy, a dzieckiem zajmuje się opiekunka. Jest dużo parków z placami zabaw dla dzieci, zresztą tutaj dzieci bardzo dużo czasu spędzają na świeżym powietrzu. W moim odczuciu jednak, mama pracująca jest często krytykowana i uważana za gorszą - idealnie jest zostać w domu do czwartego roku życia dziecka.

Istnieje zjawisko matki Polki w Bośni? Czy jest presja, żeby kobiety we wszystkich rolach się sprawdzały jednakowo dobrze?

Istnieje i jest bardzo głęboko zakorzenione. Na różnych grupach w sieci wśród mam trwa wieczna licytacja - która ma gorzej i która się bardziej poświęca. Która bardziej cierpiała w czasie porodu, która ma więcej zajęć w domu, która lepiej gotuje czy prasuje. Od kobiety nie wymaga się bycia mamą, żoną, pracownicą i kobietą sukcesu jednocześnie - wystarczy, że będzie matką i żoną. Wiele kobiet nie zgadza się z tym wzorcem, co jest też pozytywną zmianą w społeczeństwie. Kobiety chętniej się kształcą, podejmują pracę zawodową niż kiedyś. Przeciętna kobieta w Bośni nie bardzo może liczyć na pomoc męża czy partnera, często mężczyzna swoją rolę w domu sprowadza tylko do zarobienia pieniędzy. Taki model jest szczególnie niefunkcjonalny, jeśli dojdzie do rozwodu czy rozstania, bo alimenty na dzieci, według statystyk, otrzymuje tylko kilka procent kobiet, funduszu alimentacyjnego nie ma, a bez doświadczenia czy wykształcenia jest trudno znaleźć pracę. Z drugiej strony, istnieje szkodliwy mit, że matka pracująca zaniedbuje dzieci, że jej miejsce jest w domu. Liczę, że z czasem i to się zmieni.

Jak zachowują się ludzie w otoczeniu rodziny z dziećmi w przestrzeni publicznej? W Polsce często jest hejt na rozrabiające dzieci.

W Polsce na własnej skórze odczułam niechęć do mnie, jako ciężarnej czy matki - nieprzyjemne komentarze, spojrzenia, bo dziecko zapłakało, niechęć do karmienia piersią w miejscu publicznym (i nie mówię tu o epatowaniu nagą piersią, ale o dyskretnym karmieniu), udawanie w kolejce, że nie widzi się kobiety w wysokiej ciąży. W Bośni nie ma czegoś takiego, dzieci są wszędzie miłymi gośćmi. W restauracjach są często stoliki do rysowania dla dzieci, można skorzystać z krzesełka do karmienia. Problemem jednak jest wszechobecne palenie papierosów, co z góry eliminuje obecność dzieci w wielu miejscach. Niemniej, dzieci są tutaj lubiane. Zdarza się, że na ulicy ktoś zaczepi mamę z wózkiem, uśmiechnie się, zapyta o dziecko. W każdej przychodni dzieci są przyjmowane poza kolejnością. Latem nikogo nie dziwi widok rodziny spacerującej po 20 godzin z wózkiem czy małym dzieckiem. Dzieci często dostają od sprzedawców słodycze czy lizaki, czasem wręcz odnoszę wrażenie, że tutejszy świat się w dużej części kręci wokół dzieci.

Przeczytaj też pozostałe rozmowy z naszego cyklu "Matka Polka za granicą" >>>

Ty lub twoja koleżanka mieszkacie za granicą i chciałybyście podzielić się z nami swoją historią o życiu mamy poza Polską? Piszcie do nas na adres: edziecko@agora.pl!

Więcej o:
Copyright © Agora SA