Mama opublikowała szczere wyznanie. Czuje, że zgubiła tożsamość. "Nie sądziłam, że macierzyństwo jest takie trudne"

Macierzyństwo ma różne oblicza. Daje mnóstwo radości, o której mówi się na głos. Rzadziej natomiast wspomina się o trudach codzienności i problemach, z jakimi zmagają się mamy. Post jednej z matek wywołał poruszenie. Kobieta napisała, że nigdy nie sądziła, że bycie matką będzie aż tak trudne.

Blogerka Kate Swenson, opisała jak się czuje, odkąd jest mamą i jak naprawdę wygląda macierzyństwo. Z jej słowami utożsamia się wiele kobiet. Oto one:

"Cześć, nazywam się Kate, mam 36 lat i mam poczucie utraty tożsamości. A może to kryzys wieku średniego lub mała depresja poporodowa. A może jestem po prostu zmęczona, mam nadwagę i jestem wyczerpana psychicznie. Kto wie? Mam trzech synów, męża, dom i pracę, którą kocham. Mam ogromne szczęście.

Poświęciłam swoje życie ludziom, którzy są jego częścią. Przez większość dni cieszę się, że mogę to robić. Jednak są dni, czy nawet tygodnie, że nie czuję się w ten sposób. Jestem zagubiona. Patrząc w lustro, nie poznaję siebie. A im bliżej mi do wieku średniego, tym bardziej mnie przeraża ta sytuacja.

Nie chodzi o to, że wyglądam staro. Wyglądam jak ktoś, kogo nawet nie poznaję. Wyglądam na zmęczoną. Wyglądam, jakbym pozwoliła sobie odejść. Wyglądam źle. 

Prysznic biorę w pośpiechu. W pośpiechu jem. W pośpiechu ruszam na światłach. W pośpiechu przywożę i odbieram dzieci. Śpieszę się, żeby podać obiad do stołu. Śpieszę się w sklepie. Śpieszę się, żeby to napisać, bo jedno dziecko krzyczy, a drugie za 11 minut wysiądzie z autobusu.

I to prawdopodobnie nie jestem ja. Cały czas w pośpiechu. Zazwyczaj jestem nieugięta. Jestem tą, która radzi sobie ze wszystkim. Matką chłopców. Mamą do zadań specjalnych. Tą szczęśliwą. Tą pozytywną. Tą zawsze uśmiechniętą. Tą, która zawsze znajdującą radość. Jednak ostatnio nie czuje się sobą.

Kiedy jestem z dziećmi, czuję się winna, bo nie pracuję, a kiedy pracuję, czuję się winna, że nie bawię się z dziećmi. Za każdym razem jestem przegrana.

Czuję, że zmarnowałam swoją szansę na edukację. Czuję się jak gospodyni, kucharz, szofer i przywódca ringu. Mam wrażenie, że zawsze mam chore dzieci i nie mogę dokończyć prania ani wcisnąć tyłka w jeansy. Wiem, że jestem dobrą mamą. W to nie wątpię. Jednak czuję też, że czasami jestem tylko mamą.

Czuję, że znikam w nicości. Czasami jestem zszokowana tym, co mnie denerwuje. Nie sądziłam, że mogę zazdrościć mężowi tego, że sam może pójść do łazienki. On siedzi w toalecie i przegląda telefon, a ja się złoszczę. Krzyczę, żeby się pospieszył, gdy jedno dziecko płacze, drugie chce jeść, a telefon dzwoni.

Któregoś dnia razem z mężem wyciągnęliśmy słomki, żeby ustalić, kto powinien iść na górę i zmienić pościel. To oznaczało 5 minut tylko dla siebie. Przegrałam.

Właśnie do tego doszło. Nie sądziłam kiedyś, że mogę uznać prysznic za luksus. Albo, że nie będę miała na niego czasu. Nie mieści mi się to w głowie. Jestem bardzo zaradną kobietą i nie mogę znaleźć czasu na prysznic. Pisząc to, śmieję się. 

Jednak w przypadku małego dziecka, bardzo aktywnego sześciolatka i dziecka z wysokim stopniem autyzmu, prysznice muszą odbywać się przed 5.00 rano lub po 22.00. Wtedy jestem wyczerpana.

Kiedyś dbałam o to, jak wyglądam. Naprawdę dobrze się odżywiałam. Ćwiczyłam. Malowałam się. Zerkałam na hashtagi na Instagramie, takie jak "stylizacje na lato". Teraz noszę bluzy, brudne i szare koszulki. Każdego ranka zbieram swoje ubrania z podłogi.

Przykre jest także to, że prawie mnie to nie obchodzi. Jestem zbyt zmęczona, żeby się tym przejmować. Jest o wiele ważniejszych rzeczy do zrobienia niż wyglądać uroczo, np. sen czy praca. 

Jednak potem patrzę w lustro i jest mi smutno. Czuję się, jakbym się zagubiła. Prawie całkowicie. Nie mam hobby. Nie mam czasu na nic. Po prostu dbam o dzieci, dom i "steruję tym statkiem".

Oglądam programy telewizyjne w 15-minutowych przerwach. Patrzę na swój telefon dla rozrywki. Odpowiadam na wiadomości trzy dni później. Jestem nieustannie zajęta, a jednocześnie znudzona. To dziwne uczucie.

Nie wiem, jak to naprawić, ale pracuję nad tym. Chcę tylko twardo stąpać po ziemi. Chcę usiąść. Chcę chodzić. Chcę pamiętać, kim jestem i co lubię robić.

Chcę zwolnić, aby móc się tym cieszyć, bo nie chcę tego przegapić. Nie chcę mieć pretensji z tego powodu. Nie chcę być zła. Wiem, że stać mnie na to i muszę znaleźć równowagę.

W tym roku znajdę balans w macierzyństwie, małżeństwie, pracy, domu i zdrowiu psychicznym. To mój cel. Nauczyć się więcej śmiać i podarować sobie więcej wdzięczności".

Zosia Ślotała o ciąży Anny Lewandowskiej: "Każda mama powinna ufać swojej intuicji"

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.