Mama z Polski: W Albanii ciężarna jest jak "święta krowa". Jest jedno "ale". Nie mówić przy niej o jedzeniu

- Założyłam stronę o Albanii, bo nie mogłam już słuchać znajomych i rodziny, którzy nieustannie powtarzali mi "dziewczyno, gdzie ty mieszkasz!? Tam bieda, baraki, dzicz" - z autorką strony "Albania po polsku" Roksaną Nowak, mamą dwóch córek rozmawiamy o tym, jak to jest być rodzicem w Albanii.

Polki wychowują dziś swoje dzieci nie tylko w Polsce. Wiele z nich los rzucił do innych krajów. Tam założyły rodziny i prowadzą domy. O swoich doświadczeniach opowiadają w naszym cyklu "Matka Polka za granicą". Nasze cykle znajdziecie w poniedziałki o 19 na serwisie eDziecko.pl i Gazeta.pl. Zapraszamy!

Zuzia Ałdycka, edziecko.pl: Jak znalazłaś się w Albanii?

Roksana Nowak: Studiowałam we Włoszech i już pierwszego dnia na uczelni poznałam mojego męża. We Włoszech dla Polki i Albańczyka nawet z dyplomami i wysokimi kwalifikacjami nie było świetlanej przyszłości, dlatego zdecydowaliśmy, że spróbujemy osiedlić się gdzie indziej. Ja miałam jeszcze rok do końca studiów, a on po 10 latach we Włoszech wrócił do Albanii. Pracę znalazł szybko. Ja odwiedzałam go tam co dwa miesiące, poznałam tamtejszą kulturę i też postanowiłam spróbować.

Jak udało ci się zasymilować i znaleźć pracę? Nie jesteś Albanką, nie znałaś języka.

Miałam dużo szczęścia. Od razu po przyjeździe zaczęłam wysyłać CV do włoskich firm. Odpowiedziałam też na ofertę z uczelni państwowej. Gdy zadzwonił do mnie rektor Uniwersytetu im. Ismail Qemali we Vlorze, byłam zaskoczona. Albańczycy bywają dość zamknięci, zatrudnianie obcokrajowca bez języka nie jest codziennością. W tym przypadku akurat zrządzeniem losu rektorowi bardzo zależało na powiększeniu kadry o obcokrajowców i dzięki temu dostałam tam pracę.

Pracujesz tam do dziś?

Tak, choć aktualnie nie, bo jestem na urlopie macierzyńskim z moim czterotygodniowym dzieckiem. Poza etatem prowadzę też swoją stronę "Albania po Polsku" i Instagrama pod tym samą nazwą. Zaczęłam pisać o Albanii, o swoim życiu tutaj, bo nie mogłam już słuchać znajomych i rodziny, którzy nieustannie powtarzali mi "dziewczyno, gdzie ty mieszkasz!? Tam bieda, baraki, dzicz". To bardzo krzywdzący mit, który chciałam obalić, pokazując kraj, w którym się zakochałam.

Roksana Nowak, autorka strony Albania po polsku, razem z córkąRoksana Nowak, autorka strony Albania po polsku, razem z córką Archiwum prywatne/Roksana Nowak

Domyślam się więc, że nie żałujesz, że to w Albanii zaszłaś w ciążę i urodziłaś dzieci.

Absolutnie nie. W Albanii bardzo dobrze jest być w ciąży. Tutaj kobieta w ciąży jest niczym "święta krowa". Jest hołubiona przez bliskich, przepuszczana w kolejkach, w komunikacji, u lekarza, w urzędzie. Kobiety o takie drobne gesty nie muszą wcale zabiegać, a Albańczykom nie trzeba o tym przypominać specjalnymi znaczkami czy naklejkami. Jak widzą kobietę w ciąży, to nawet zejdą z chodnika, żeby jej było łatwiej przejść.

Niesamowite!

Ale najlepsze jest i tak "dokarmianie" kobiet w ciąży.

Dokarmianie?

Tak! Albańczycy są bardzo przesądni. Jest tutaj na przykład taki zabobon, że jeśli kobieta w ciąży ma na coś ochotę i sobie tego odmówi, dziecko będzie miało jakieś znamię na ciele. Dlatego w obecności ciężarnej unika się rozmów o jedzeniu, żeby przypadkiem nie nabrała na coś ochoty, czego akurat nie ma pod ręką. Sama pamiętam taką sytuację, jak kiedyś w pracy, będąc w ciąży, powiedziałam, że mam ochotę na coś słodkiego. Następnego dnia wszystkie koleżanki przyniosły mi a to ciasteczka, a to cukierki. Żyć, nie umierać!

Mówisz, że Albańczycy są przesądni. Zgaduję, że to tylko początek długiej listy...

Tak, tego jest sporo. Jeśli na przykład w ciąży ma się zgagę, urodzi się dziecko z długimi włosami (śmiech). Dużo przesądów dotyczy też okresu połogu i pierwszych miesięcy życia dziecka. Kobiety po porodzie nie można na przykład całować czy przytulać, bo straci mleko. Pecha może też ściągnąć na dziecko wieszanie jego świeżo wypranych ubranek po zmroku. W czasie połogu nie można z dzieckiem wychodzić na dwór, a po zmroku to już w ogóle. Nieszczęście murowane! Gdy ja z pierwszą córką pojawiłam się w kilka dni po porodzie na spacerze, obcy ludzie zaczepiali mnie ze zgrozą w oczach, pytając, co ja robię! Albańczycy są kontaktowi, więc to nie powinno nikogo dziwić, że obce osoby wtrącają się w nie swoje sprawy.

Czy wśród albańskich zwyczajów i przesądów jest miejsce na nowe mody? Np. baby shower?

Baby shower jeszcze tu nie dotarło. Słyszy się o takich imprezach, ale sporadycznie. Raczej wśród VIP-ów. Może właśnie przez tę wspomnianą przesądność. Tutaj raczej też wcześniej nie kupuje się prezentów dla dziecka, żeby nie zapeszyć. Pary do czwartego miesiąca nie ogłaszają ciąży, nie wybiera się imienia. Ciekawe jest natomiast, jakie życzenia zwyczajowo usłyszy w Albanii przyszła mama. Ciężarnym życzy się "żeby to był chłopczyk". Natomiast mamom córek mówi się, że "vajzat jane si sherbet per baklava", znaczy to, niech córki będą słodkie jak syrop do baklawy.

Ciężarna zarzucana jest przez bliskich i nie tylko ludowymi mądrościami. A co z profesjonalnymi radami? Jak wygląda opieka lekarska w Albanii?

Podobnie jak w Polsce, trzeba najpierw wybrać sobie lekarza, który ciążę będzie prowadził. Pierwszą ciążę prowadziłam tutaj u bardzo znanej ginekolożki. Chodziłam do niej prywatnie, bo koszt takiej wizyty jest naprawdę nieduży - 15 euro. Nawet dla przeciętnego Albańczyka, który zarabia mniej niż Polak, to atrakcyjna cena. To ważne, bo w Albanii u ginekologa na USG należy się stawiać co miesiąc.

A co z porodem? Też rodziłaś prywatnie?

Chciałam. Obecnie jest to bardzo modne. Jest szpital włoski, amerykański, niemiecki... Oferują pakiety ciążowe. I tak za 1500 euro poprowadzą ci ciążę i poród, a w międzyczasie zapewnią wszystkie badania, USG itd. Różnica między jednym typem placówki a drugim jest przede wszystkim wizualna, bo ci sami lekarze pracują i w państwowych, i prywatnych. Prywatne szpitale wygadają oczywiście znacznie lepiej. Zupełnie jak te z amerykańskich filmów - wszystko jest eleganckie, komfortowe, czyściutkie. Niestety takie szpitale są tylko w w Tiranie, czyli około dwóch godziny drogi od Wlory, gdzie mieszkamy.

Miałaś więc przygodę z państwową służbą zdrowia. Dobrze ją wspominasz?

Albania to kraj, który niestety od lat trawi korupcja. Bez łapówki nie da się tutaj nic załatwić. Dotyczy to także służby zdrowia. Z drugiej strony za niewielkie pieniądze można wszystko i w krótkim czasie. Dotyczy to oczywiście placówek państwowych. Te 5 euro do fartuszka pielęgniarce na zmianie warto dać. Ja przy pierwszym porodzie tego nie zrobiłam i nie było miło.

Co to znaczy?

Generalnie nigdy takich rzeczy nie robiłam, nie wiedziałam, jak się zachować i nie dałam nic. Tymczasem po cesarskim cięciu, kiedy pierwszą dobę praktycznie nie można się ruszać, pomoc i życzliwość się przydaje. Pielęgniarki, które przyszły robić mi toaletę, nie zamknęły drzwi do sali, były bardzo oschłe. Nie czułam się komfortowo, gdy kilka kroków ode mnie korytarzem chodzili ludzie, którzy wszystko mogli zobaczyć. Poprosiłam je, żeby zamknęły drzwi. Zamknęły, ale pod nosem wymieniły komentarz: "o, przyjechała z zagranicy i ma specjalne wymagania".

Brzmi jak trauma...

Po tych doświadczeniach oświadczyłam, że drugą ciążę chcę prowadzić w Tiranie w prywatnym szpitalu. Okazało się jednak, że moja ginekolożka została dyrektorką szpitala we Wlorze, a tym samym ja - jako jej pacjentka - od wejścia byłam traktowana już inaczej. Drugie dziecko urodziłam więc też w szpitalu państwowym.

 

Wygodnie jest być rodzicem w Albanii?

Na pewno! Dzieci i rodzice są w pełni akceptowani. Na co drugiej ulicy są kawiarenki z kącikami zabaw, specjalnymi salkami. Bardzo dużo jest też specjalnych sal zabaw z kulkami i rurami-zjeżdżalniami. Nie ma może - tak jak w Polsce dużej infrastruktury dla kobiet w ciąży np. jogi dla ciężarnych, specjalnego fitnessu czy nawet szkół rodzenia, ale za to jak już dziecko się urodzi, jest co robić z dzieckiem. To normalne, że w barze czy restauracji jest dla dziecka małpi gaj. Rodzic może zjeść, czy nawet wypić piwo, a dziecko poszaleć do woli.

A co z karmieniem piersią? Czy karmiącą mamę w miejscu publicznym może spotkać jakaś nieprzyjemność?

Śmieję się, że moje piersi stały się dobrem publicznym, bo chyba pół miast je widziało. Mamy karmią dzieci wszędzie: na plaży, w urzędzie, w restauracji - gdziekolwiek. Nikogo to nie szokuje, nikomu nie przyszłoby do głowy, by zwrócić uwagę, a jest to przecież kraj uważany za granicą za muzułmański. Tu wszyscy wręcz pomagają kobiecie. Chcą jej to ułatwić, spytają, czy czegoś nie potrzeba, czy jakoś może pomóc.

Kiedy mama musi wrócić do pracy?

Urlop macierzyński zaczyna się 35 dni przed datą porodu. Po porodzie kobieta musi być z dzieckiem w domu minimum 63 dni, a maksymalnie 11 miesięcy. Dostaje się wtedy 80 proc. pensji netto przez pierwsze sześć miesięcy i 50 proc. przez drugie sześć miesięcy. Od roku mamy też tzw. "bonus bebe", czyli odpowiednik becikowego. Na pierwsze dziecko dostaje się 300 euro, na drugie 700 euro, a trzecie dziecko 1000 euro. Jest to jednorazowa pomoc. Rodzic przy wypisie ze szpitala dostaje czek, który można zrealizować w banku. Jest to więc bardzo wygodnie zorganizowane. 

A co się dzieje z dzieckiem, gdy mama wraca do pracy?

Idzie do żłobka. W Albanii nie ma takich dylematów jak w Polsce, co się stanie, jeśli nie uda znaleźć się miejsca w placówce. Z tym nie ma problemu, zarówno w przypadku państwowych, jak i prywatnych żłobków. Różnica jest w cenie i oczywiście w wyposażeniu. Moja córka, która chodzi do prywatnej placówki, ma na przykład duży ogród, w którym latem rozstawiane są baseny do pluskania dla dzieci.

Żłobek to duży wydatek?

W państwowej placówce płaci się około 25 euro za miesiąc. Za dni, kiedy dziecka nie było, pieniądze są odliczane. Prywatnie płaci się od 100 do 200 euro za miesiąc. Co ważne, prywatne jednostki czynne są także w soboty i wakacje. Działają także dłużej. Państwowe żłobki zamykane są o 16.00 i latem przez trzy miesiące są nieczynne. Tak samo jest z przedszkolami i zerówkami, które tutaj są połączone ze żłobkami. W jednym miejscu są jedna-dwie grupy dzieci na każdym poziomie wiekowym. Warto też podkreślić, że w Albanii nie istnieją placówki z cateringiem. Prowadzone są kuchnie, gdzie przygotowuje się pełnowartościowe posiłki. Nie ma żadnych "gotowców", a normy jedzenia są na bieżąco kontrolowane przez odpowiednie podmioty.

Na swoim Instagramie często tagujesz siebie jako "matka Polka nieumęczona". To zasługa albańskiego stylu życia?

Tutaj nie żąda się od kobiety, by po porodzie miała sześciopak, była idealną matką, żoną, kochanką pracownicą. Jak wszędzie, mamy mają dużo obowiązków, wszyscy jednak rozumieją, że nie zawsze trzeba wszystkie ogarnąć. Na pierwszym miejscu jest dziecko, a dopiero potem reszta. Z drugiej strony tutaj rodziny są bardzo zżyte. Mama ma wiele rąk do pomocy. Tutaj babcie, ciocie, wujkowie przejmują znaczną część opieki nad dzieckiem. Zwłaszcza w tym pierwszym, niemowlęcym, okresie. To akurat mi nie odpowiadało, bo wolałam sama zajmować się dziećmi i nie lubię też, jak ktoś wtrąca się w moje metody wychowawcze, a Albańczycy udzielają ich aż nazbyt chętnie. "Matka Polka nieumęczona" to moje żartobliwe instagramowe określenie na siebie samą w momentach, kiedy jest zbyt dużo do zrobienia i po prostu się nie ogarnia rzeczywistości.

Czego Polki mogłyby nauczyć się od albańskich mam?

Jedne od drugich mogłyby się czegoś nauczyć. Polki od Albanek luzu w wychowaniu i ogarnianiu rzeczywistości. Nie trzeba mieć pięknej sylwetki od razu po połogu, nie każda marchewka dla dziecka musi być eko. Natomiast Albanki od Polek mogłyby się nauczyć czegoś przeciwnego - że ładna, zadbana i uśmiechnięta mama to również szczęśliwe dziecko. Brzmi niedorzecznie? Jedno wyklucza drugie? Myślę, że chodzi o złoty środek, który leży gdzieś pomiędzy luzem albańskich matek i obowiązkowością polskich mam. Tak naprawdę chodzi o to, co mamy wspólne: wszystkie kochamy nasze dzieci i staramy się je wychowywać najlepiej, jak potrafimy. Nie pędźmy, nie próbujmy być idealne, bądźmy po prostu kochającymi mamami z uśmiechem na twarzy!

***

Roksana ma 37 lat, od 10 mieszka w Albanii. Żona Albańczyka, mama dwóch córek, blogerka, która obala mity o Albanii. Ponadto pracownik państwowego uniwersytetu i właścicielka agencji turystycznej dla Polaków. Matka Polka Nieumęczona w Kraju Orłów.

Przeczytaj też pozostałe rozmowy z naszego cyklu "Matka Polka za granicą" >>>

Ty lub twoja koleżanka mieszkacie za granicą i chciałybyście podzielić się z nami swoją historią o życiu mamy poza Polską? Piszcie do nas na adres: edziecko@agora.pl!

Więcej o:
Copyright © Agora SA