Nie śpiewasz dziecku, bo fałszujesz? Nauczycielka muzyki wyjaśnia, dlaczego robisz źle

Boisz się śpiewać dziecku, bo podobno fałszujesz albo gorzej - totalnie nie masz słuchu muzycznego? Niestety, ciągle wielu rodziców obawia się wspólnego muzykowania z maluchami ze względu na swoje muzyczne niedostatki. Czy jednak jest się czego obawiać?

"Słoń nadepnął mi na ucho". Na pewno twoje?

Przed epoką internetu, telewizji i radia nasze domy rozbrzmiewały muzyką i śpiewem. A teraz? Muzykę owszem słychać, ale głównie zza opuszczonej szyby obniżonego volkswagena polo lub w metrze w piątkowy wieczór z telefonów nastolatków w sportowych butach. Śpiew? Muzykowanie? O tym, jak rozśpiewanym narodem jesteśmy można się przekonać dopiero w barze po 22, gdy pada hasło "czas na karaoke". Wstydzimy się śpiewać publicznie (chyba że znieczuleni alkoholem), bo "słoń mi na ucho nadepnął", "bo fałszuję i totalnie nie mam słuchu". Ba, wstydzimy się śpiewać nawet wtedy, gdy publika ogranicza się do jednej osoby i jest nią nasze dziecko. 

Okazuje się, że nie tylko Polacy tak krytycznie oceniają swoje umiejętności muzyczne. Jak wynika z badań przytoczonych przez Alicję Kozłowską-Lewną z Akademii Muzycznej im. Stanisława Moniuszki w Gdańsku w artykule pt. "Śpiew w świetle interdyscyplinarnych badań empirycznych i rozważań teoretycznych", aż 17 proc. ankietowanych przez Lolę Cuddy i Laurę-Lee Balkwill studentów stwierdziło, że ma amuzję! Innymi słowy, o swoim śpiewie myśleli, że jest tak zły, jak u osób, które nie słyszą muzycznych tonów ze względu na np. zaburzenia neurologiczne. Tymczasem w rzeczywistości amuzja nie dotyczy więcej niż czterech i pół procenta całej ludzkości. 

Kiedyś nie fałszowano?

Jak to jest więc, że kiedyś w każdym domu śpiewano i muzykowano, a dziś co najwyżej odpala się YouTube'a? Czyżby kiedyś nie fałszowano? Jak pokazują badania, na pewno było więcej osób, które śpiewały lepiej. Autorka cytowanego już artykułu dochodzi do mało optymistycznego wniosku, że z roku na rok kolejne pokolenia mają coraz więcej problemów ze śpiewaniem: 

Wszystkie te dane świadczą o tym, że nie tylko w trakcie nauki szkolnej poziom kompetencji wokalnych systematycznie się obniża wraz z czasem pobytu dziecka w szkole, ale także o tym, że w okresie niemal 30-letnim wyraźnie zarysowała się tendencja obniżania poziomu umiejętności wokalnych u dzieci

Śpiewające przedszkolaki i milczący uczniowie

Alicja Kozłowska-Lewy przekonuje, że sukcesywne obniżanie muzycznych zdolności zaczyna się wraz z pójściem dziecka do szkoły. Dlaczego? Kto ma dziecko w przedszkolu, ten wie, że dla przedszkolaka "dzień bez śpiewania to dzień stracony". Faktem jest, że w szkole śpiewa się mniej lub wcale (albo - co wynoszę z własnych doświadczeń - incydentalnie tylko w szatni po wf-ie). 

Tym ważniejsze wydaje się więc, żeby w domu rodzice przełamali się i zaczęli z dziećmi śpiewać. Oczywiście nie ma nic złego we wspólnym słuchaniu muzyki czy chodzeniu na zajęcia umuzykalniające. Jednak, jak zauważa nauczycielka muzyki i autorka bloga Dom pełen dźwięków - Martyna Bulzak, profesjonalny wokalista nie zastąpi śpiewu rodzica. Nawet jeśli nie jest on idealny. A może właśnie dlatego:

W czasie śpiewania do dziecka i z dzieckiem, zachodzi między wami interakcja, która czyni muzykę żywą, radosną i pełną zabawy, czego nie daje wyłączne słuchanie muzyki, nawet najlepszej jakości z odtwarzacza CD lub YouTube'a. To rodzina inicjuje zainteresowania muzyczne dziecka – poprzez śpiew, wspólny taniec i dobrą zabawę

- czytamy na blogu Martyny Bulzak.

Jakie są ulubione piosenki przedszkolaków? Zobacz w naszym wideo:

Zobacz wideo

Fałszowanie zaszkodzi dziecku?

"Czy fałszowaniem mogę zaszkodzić dziecku?". Tą kwestią martwi się wielu rodziców. Odpowiedź jest prosta, tak - jeśli za szkodę uznamy fakt, że dziecko nauczy się nieco zmienionej melodii jakiejś piosenki. Tak było w moim przypadku, a mimo to przez osiem lat śpiewałam jako nastolatka w zespole muzycznym, grałam na instrumentach. Do dziś, słuchając "Z popielnika na Wojtusia" w profesjonalnej wersji, czuję zdziwienie, że linia melodyczna brzmi właśnie tak. Moja mama jest entuzjastyczną śpiewaczką, choć dość marną. Jej niezłomna postawa, którą określiłabym jako "śpiewać każdy może", z punktu widzenia ekspertów jest całkowicie słuszna, co mam nadzieję pocieszy innych, skrępowanych swoimi zdolnościami wokalnymi, rodziców. 

[Rodzice - przyp. red] nie muszą być profesjonalnymi muzykami, gdyż nie o jakość dźwięków chodzi, ale o więź, bliskość, zaangażowanie i serce, które wkładamy w kontakt z naszym dzieckiem

- czytamy dalej na blogu "Dom pełen dźwięków".

Im więcej śpiewu w otoczeniu dziecka, tym lepiej. Śpiewanie kolęd, ulubionych przebojów, szant, psalmów w kościele pozytywnie wpłynie na zdolności muzyczne waszego dziecka. Warto również bawić się z nim przy akompaniamencie śpiewu.

Kilkadziesiąt minut spędzone z dzieckiem, całkowite poświęcenie mu uwagi, a przy tym radość ze wspólnego muzykowania to wartości nie do przecenienia. W pewnym stopniu jest to powrót do tradycyjnego wspólnego muzykowania rodzinnego, choć jeszcze na elementarnym poziomie. Trzymanie się za ręce, kręcenie w kółku, klaskanie o dłonie mamy czy taty, "ucieczka" lub "gonitwa" to wspólne zabawy, w których dziecko spontanicznie reaguje na muzykę, aktywnie w niej uczestniczy śpiewając bądź słuchając śpiewu rodziców

- czytamy w pracy Dominiki Lenskiej z Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach pt. "Stymulacja rozwoju umuzykalnienia dzieci w relacji z rodzicami - z doświadczeń katowickich instytucji muzycznych".

Sięgnijmy więc do własnych wspomnień z dzieciństwa po takie evergreeny jak np. "Uciekaj myszko do dziury", "Kółko graniaste" czy "Stary niedźwiedź mocno śpi". Śmiechu będzie dużo, a i przed znajomymi można się będzie pochwalić, że spędzacie prawdziwy "quality time". Czy wasze dziecko zostanie dzięki temu drugą Beyonce? Niewykluczone, ale jeśli nie będzie potrzebowało w przyszłości happy hour, by pójść na karaoke, to chyba też całkiem nieźle. 

Więcej o:
Copyright © Agora SA