Marcela Leszczak: Ojczym Michała jest lekarzem. Jako 25-latka, nie wiedziałam, co to jest beta hCG. Byłam po badaniach i poprosiłam go o pomoc w ich interpretacji. Powiedziałam, że mam wysokie beta hCG. On powiedział, że to jest ciąża. Zrobiłam test ciążowy i wyszło, że nie jestem w ciąży! To było śmieszne.
Moi znajomi i rodzina byli bardzo szczęśliwi. Zadzwoniłam do mamy, żeby ją poinformować. Śmieszne jest to, że nikt nie czekał, by wyczuć, czy jestem zadowolona, czy zrozpaczona - wszyscy po prostu bardzo się cieszyli. A ja nigdy nie planowałam dziecka.
W trakcie ciąży ćwiczyłam, ale to wynikało z chęci poruszania się. W czwartym miesiącu byłam na pielgrzymce w Izraelu. Było bardzo dużo chodzenia. Następnego dnia po tym, jak dowiedziałam się, że jestem w ciąży, wyleciałam do Korei Południowej. Tam chodziliśmy po 10 km dziennie. Potem już nie ćwiczyłam.
Na początku, przez trzy pierwsze miesiące, miałam nudności, nawet takie ekstremalne. Rzuciłam palenie na okres ciąży, więc w pierwszych dwóch miesiącach przytyłam sześć kilo. W kolejnych miesiącach, aż do porodu przytyłam kolejne cztery kilo. Zajadałam brak palenia, ale czułam się dobrze. Do samego końca mogłam chodzić w wyższych butach. Jedyną komplikacją było to, że na koniec miałam nisko schodzące łożysko. Lekarz ginekolog zalecił cesarkę. To było miesiąc przed terminem porodu. Znalazłam najlepszego chirurga w Polsce i nagle łożysko się podniosło. Nie zmieniłam jednak zdania. Miałam cesarkę. Po porodzie byłam jednak wściekła - nigdy nic mnie tak nie bolało. Dziewięć dni brałam tabletki przeciwbólowe.
Siedziałam na bloku operacyjnym, na zimnym stole, byłam przerażona igłą - tym, że będę kłuta w kręgosłup. Po znieczuleniu było dziwnie. Leżałam i nic nie czułam. Wtedy pojawił się strach. Bardzo ciężko mi się oddychało i myślałam tylko, żeby się nie udusić. Cesarka trwała sekundę. Ból był ogromny. Wychodząc ze szpitala, musiałam się położyć w pewnym momencie na sofie w korytarzu, bo nie dawałam rady - to był ból nie do wytrzymania.
Jak zobaczyłam Fryderyka, pomyślałam, że mnie nie przypomina. To dziwne, bo przecież to moje dziecko! Jak tylko wyjęli Frysia, to zapytałam panią doktor, czy ma wszystkie paluszki u dłoni i stóp. Potem poprosiłam Michała, który siedział przy mnie, żeby nie spuszczał naszego synka z oczu. Był we mnie strach, żeby nam dziecka nie podmienili.
Pomagał mi Michał i mama. Po dziewięciu dniach Fryderyk dostał gorączki i trafiliśmy do szpitala. Bałam się każdego dnia, np. każdego nierównego oddechu. Miałam obawy, kiedy wydawał dziwny dźwięk. Wszyscy lekarze, którzy go badali, mówili jednak, że wszystko z nim w porządku. Nie mogłam w to uwierzyć. Mimo że Fryderyk spał spokojnie, to i tak zaglądałam do niego co pięć minut. Podkładałam palec pod nosek albo kładłam rękę na brzuchu i sprawdzałam, czy oddycha. Tak, to wariactwo! Ale wiem, że wiele mam tak robi przy pierwszym dziecku. Spał z nami w pokoju przez rok.
Zobacz, co opowiedziała Marcela Leszczak w naszym programie "Baby Shower":
W zasadzie zmieniło się wszystko. Moje miejsce zamieszkania, mój tok rozumowania i patrzenia na świat. To, co robię w życiu. Teraz nie robię tego z myślą o sobie, tylko z myślą o Fryderyku. Dziecko to nieustanne zamartwianie się. Pomimo tych fajnych stron, miłości do dziecka, występują też zmartwienia: czy dziecko nie mówi za mało słów albo czy nie powinno już zacząć chodzić. Cały czas jest rozmyślanie. Czy szczepić dziecko, czy nie? Każdy ostatnio o tym mówi.
Uważam, że warto szczepić, ale wszystko w swoim czasie. Nie ładować wszystkich szczepień naraz. Iść kalendarzem nie polskim, tylko np. podobnym do niemieckiego. Oni rozkładają to w czasie. Już pierwszego dnia nie szczepią dziecka przeciw gruźlicy. Dziecko i tak jest parę dni w szpitalu pod ochroną. Z mleka matki pobiera wszystkie przeciwciała, więc nie ma szans, żeby tak szybko się rozchorowało. Warto rozłożyć to w czasie, ale warto szczepić.
["Ustawa o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi nakłada obowiązek administracyjny poddania się szczepieniom obowiązkowym. Rodzicom grozi kara finansowa, za brak zgody na szczepienie dziecka. Wcześniej podejmowane są działania związane z przekonaniem rodzica, aby wyraził zgodę na szczepienie dziecka". - szczepienia.pzh.gov.pl - przyp. red.].
Chcę umiejętnie obserwować Fryderyka, żeby dowiedzieć się, w którą stronę chce iść. Jeżeli będę widziała, że lubi kopać piłeczkę, to go zapiszę na zajęcia piłki nożnej. Jeżeli nie będzie tego lubił, a będzie próbował grać na pianinie, to spróbuję zapisać go na lekcje pianina. Będę próbowała pomóc mu bez żadnego nacisku i presji. Nie będzie tak, że on ma realizować marzenia moje czy Michała, których nam nie udało się zrealizować.
Tak, wielokrotnie. Najbardziej rozbawiło mnie, kiedy ktoś napisał mi: "Jak możesz zakładać małemu chłopcu rajstopy?!". Raczej nie wdaję się w dyskusje, ale czasami, jak ktoś coś skomentuje, to odpiszę. Dużo nieprzyjemnych rzeczy dostaję też w wiadomościach prywatnych, ale mimo wszystko bardziej ludzie lubią rozpętywać wojnę w komentarzach. Wtedy mogą się dołączyć inni.