Leila Livingston, mama czworga dzieci z Północnej Karoliny, szykowała się do wyjścia z mężem. Musiała ułożyć włosy, zrobić makijaż i wybrać strój. Przyznała, że nie jest to łatwe przy dwójce dzieci. Nowym hobby maluchów stał się Król Lew, dlatego postanowiła włączyć im film, a sama wyszykować się do wyjścia. Dzieci cicho siedziały w swoim pokoju i oglądały bajkę. Kobieta włączyła elektryczną nianię i obserwowała rodzinę przez iPada. W pewnym momencie zerknęła w ekran i zobaczyła, że na kanapie, ktoś siedzi i parzy na dzieci oglądające film. Serce jej zamarło:
W salonie była ciemnowłosa kobieta, gapiąca się na moje dzieci
Zbiegła w dół i wbiegła do pokoju. Na kanapie nikogo już nie było. Dzieci nadal były w dokładnie tych samych miejscach. Pobiegła z powrotem na górę, żeby zobaczyć, czy znów zobaczy ducha na ekranie. Spojrzała na iPada, zjawa wciąż siedzieli na kanapie. Livingston, pewna, że zrobiła zdjęcia ducha, podniosła słuchawkę telefonu i zadzwoniła do mamy. W poście na Facebooku przyznała:
Przygotowując się do pokazania ducha, spojrzałam w dół i zgubiłam go. Mój iPad przeszedł z podglądu na żywo z aparatu do nagranego wcześniej klipu. To ja. Byłam duchem na kanapie
Leila na swoim Facebooku napisała, że to najstraszniejsza rzecz, jakiej kiedykolwiek doświadczyła w życiu, ale przyznała, że w jej domu zdarzały się wcześniej inne, dziwne wydarzenia:
Dozownik wody w mojej lodówce sam się uruchomił. Moje szafki się otwierają. Kiedy je zamknę, a potem wrócę znowu są otwarte
Wpisy Livingston wzbudziły duże zainteresowanie. Wiele osób napisało, że wydaje im się, że na zdjęciach widać kogoś jeszcze - mały chłopiec. Livingston, która straciła dziecko dziewięć lat temu, nie zauważyła tego, dopóki nieznajomi nie zaczęli tego komentować.
Zobacz straszny salon wirtualnej rzeczywistości