Czy rodzicie powinni posprzątać po swoim dziecku, wychodząc z restauracji? Ekspert radzi: Nie należy pomagać

Zakaz wstępu dla dzieci, likwidacja kącika dziecięcego. Czy restauratorzy są przewrażliwieni? A może faktycznie klienci z dziećmi są zbyt uciążliwi? O to, jak w lokalu powinni się zachować dorośli i ich podopieczni, zapytaliśmy eksperta.

Pod koniec sierpnia poznańska restauracja Parma i Rukola ogłosiła na swoim Facebooku, że dzieci poniżej szóstego roku życia są w ich lokalu niemile widziane. Decyzję właściciele podjęli po wizycie pewnej rodziny, która zostawiła po sobie bałagan, a nawet - zdaniem restauratorów - zniszczenia (pisaliśmy o tym tutaj: "W poznańskiej restauracji zakaz wstępu dla dzieci. Powód? Niszczą lokal"). Kilka tygodni później warszawska restauracja Viet Street Food postanowiła zlikwidować kącik dla dzieci z podobnych pobudek. Dlaczego tak się dzieje? Czyżby rodzinne wyjścia na obiad zawsze kończyły się armagedonem?

Waszym zdaniem

Obie wspomniane sytuacje wywołały duże poruszenie zarówno w naszej redakcji, jak i wśród naszych czytelników. Opinie pod naszymi artykułami były skrajne, jednak niezależnie od tego, czy ktoś popierał decyzję właścicieli, czy się z nią nie zgadzał, powtarzał: to nie wina dzieci, lecz rodziców. 

Popieram, mam dziecko, nigdy nikt po nim nie sprzątał oprócz niego samego i mnie! Popieram, bo widzę, że "rodzice" pozwalają dzieciom na zostawianie po sobie chlewu! I to nie tylko w restauracji. Widać to w kinie, na plaży, w parku. Można dużo wymieniać.... Niestety, większość ludzi nie szanuje wspólnego dobra, jakim jest nasza przyroda lub miejsce publiczne

- pisze jedna z osób.

"Zniszczona" restauracja?

Do rozstrzygnięcia pozostawała jeszcze kwestia, czym jest zwykły bałagan, a czym "niszczenie mienia" - jak podsumowali wizytę pewnej rodziny poznańscy restauratorzy. 

Fakt, że nie zauważyłam tam żadnych szkód poza bałaganem... Podobny widziałam po dorosłych klientach pubów i pizzerii. (...) Może jednak zamiast segregacji ludzi ze względu na wiek wystarczy razem z rachunkiem każdemu klientowi wręczyć mopa i szmatkę z wodą. Problem z głowy, a właścicieli nie będzie raził bałagan i brudne naczynia

- pisze czytelniczka.

Szczerze? Co nie tak jest na tym zdjęciu? Czy klient musi po sobie pozmywać i ułożyć wszystko w stosik? To nie jest fast food, żeby wyrzucać po sobie brudne serwetki. Zawsze zostawiało się na stole

- czytamy inny komentarz.

Pytamy eksperta: czy rodzice powinni po sobie posprzątać?

W tym miejscu także w naszej redakcji podniosła się temperatura dyskusji. Nie posprzątać po posiłku dzieci? Nie wypada! Ale gdzie leży granica? Wycierać stół? Podłogę? A może zgarnąć tylko okruszki? O opinię poprosiliśmy więc Annę Dąbrowską, dziennikarkę i współautorkę pierwszej książki o ślubnym savoir-vivre "Wasz wymarzony dzień. Jak zorganizować idealny ślub i wesele z klasą".

Nie należy pomagać kelnerkom i kelnerom w sprzątaniu, prosić o ścierkę do wytarcia podłogi, czy zgarniać okruszki ze stołu. Ale po skończonym posiłku warto rozejrzeć się dookoła. Jeśli obiektywnie uznamy, że tym razem zostawiliśmy po sobie niestandardowo wielki bałagan, przeprośmy obsługę lokalu za kłopot. W ten sposób okażemy im szacunek i znów będziemy mile widzianymi gośćmi.

Anna Dąbrowska przypomina, że zabrudzenia przy jedzeniu są normalne - zarówno jeśli mówimy o dzieciach, jak i dorosłych.

Nie dajmy się zwariować i nie odbierajmy sobie radości z jedzenia, zadręczając się myślami, aby oliwa nie skapnęła na obrus, czy kropla wina nie poplamiła serwety. To normalne, że coś skapnie, coś się zabrudzi, coś zaplami. Odradzam przesadę w którąkolwiek ze stron, czyli nie usztywniajmy się i nie przesadzajmy z wyluzowaniem.

Dziecko poplamiło tapicerkę. Jak się zachować?

Jak w takim razie powinni zachować się rodzice dzieci, które tak dały się we znaki poznańskim restauratorom? Brudne naczynia to jedno, ale na zdjęciach widać także materiałową tapicerkę ubrudzoną sosem do spaghetti. 

Jeśli zamiast w serwetkę nasze dziecko z uporem wyciera ręce w tapicerowane krzesło, to powinniśmy za to przeprosić i zaproponować rekompensatę (np. pokryć koszty prania). Przecież kupienie nowego krzesła przewyższa wartość naszego rachunku i nie mamy prawa obciążać restauratora takimi kosztami.

Czy kelner ma prawo zwrócić uwagę?

Zwracaliście też uwagę na zachowanie kelnerów w Poznaniu i w Warszawie. Skoro widzieli, co się dzieje, to dlaczego nie zasygnalizowali uciążliwym klientom, że przekroczyli granicę? A może w ogóle nie powinni takich uwag serwować gościom? Anna Dąbrowska wyjaśnia, że jeżeli personel grzecznie interweniuje, to nie ma w tym nic złego.

Pamiętajmy, że kelnerki i kelnerzy to nie dworska służba, która ma milcząco znosić gburowate zachowania klientów. Mają prawo zwrócić nam dyskretnie i z życzliwością uwagę, jeśli na przykład większość jedzenia z talerza zamiast w ustach dziecka ląduje na podłodze. Nie ma się na taką interwencję co obrażać.

Bawmy się i okażmy szacunek

Wyjście do restauracji ma być przede wszystkim przyjemne. Co innego oznacza to dla dorosłego, co innego dla małego dziecka. Nie trzeba jednak rezygnować z rodzinnych wyjść do knajpy, a jedynie mieć z tyłu głowy słowo klucz, które z pewnością pomoże nam rozwiać wszelkie wątpliwości, co wypada, a co nie. To słowo to szacunek.

Chodzi o szacunek do jedzenia, które ktoś dla nas przyrządził, a także do jego pracy. Zwróćmy też uwagę na innych, którzy jedzą w naszym towarzystwie i przy sąsiednich stolikach. Wcale nie trzeba być przewrażliwionym, aby na widok wielkiego stołowego bałaganu stracić apetyt. Weźmy też pod uwagę to, że zadbanie o wygląd stołu, przy którym się spotykamy, niesie ze sobą przekaz: to spotkanie, ludzie, miejsce są dla nas ważni. Dajemy innym do zrozumienia, że świętujemy ten czas i jesteśmy za niego wdzięczni

- podsumowuje Dąbrowska.

A co smacznego przygotować dla dziecka i z dzieckiem w domu?

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.